– Nie gramy dziećmi, walczymy o ich przyszłość – Rozmowa z Krzysztofem Hajdą, prezesem Stowarzyszenia „Tacy Sami” w Głubczycach

opowiecie.info 2 godzin temu

W cieniu sporu rolników związanego z sytuacją firmy Top Farms Głubczyce rozgrywa się dramat Stowarzyszenia „Tacy Sami”. Jak wygląda dziś sytuacja?

Krzysztof Hajda: Jest niestety trudna. Prowadzimy Lokalne Centrum Rehabilitacji dla dzieci i młodzieży w budynku należącym do Top Farms. Firma od 2012 roku pozwalała nam korzystać z tego miejsca bezpłatnie, a choćby pomogła wyremontować i utrzymywała go do dziś. My finansowaliśmy wyłącznie pracę terapeutów. Dzięki temu dzieci z Głubczyc i okolic nie musiały jeździć na rehabilitację do Opola, tylko specjaliści przyjeżdżali do nas. Ale teraz, kiedy Top Farms znalazło się na krawędzi i sprzedaje majątek, także nasz budynek został wystawiony na sprzedaż. Otrzymaliśmy wypowiedzenie i do końca listopada powinniśmy go opuścić.

Wypowiedzenie – to brzmi dramatycznie.

Krzysztof Hajda: Prezes Top Farms wręczał je nam z łzami w oczach. Powiedział wprost: nie mam pewności, czy będę miał na ogrzewanie dla was w zimie, muszę was poinformować zgodnie z przepisami. To nie jest ich zła wola, to wynik sytuacji firmy. Ale dla nas oznacza to widmo utraty miejsca, które tworzyliśmy przez ponad dekadę.

Państwo nie płaciliście za wynajem?

Krzysztof Hajda: Nie. To było nieodpłatne udostępnienie, w ramach odpowiedzialności społecznej firmy. Top Farms dawało nam dach nad głową i ciepło. My płaciliśmy tylko terapeutom – a mamy dziewięciu świetnych specjalistów: fizjoterapeutów, terapeutów SI, neurologopedę, psychologa.

Ilu podopiecznych korzysta dziś z centrum?

Krzysztof Hajda: Około 31 dzieci i młodzieży, głównie z Głubczyc, ale mamy też podopiecznych z Prudnika czy Opola, bo w wielu miejscach podobnej oferty po prostu nie ma. Dzieci z autyzmem, zespołem Downa, sprzężonymi niepełnosprawnościami. Najstarszy z naszych podopiecznych ma 27 lat, ale pozostaje pod opieką, bo funkcjonuje jak dziecko. U nas nikt nie jest wyrzucany za wiek.

Wróćmy na chwilę do firmy Top Farms. Spółka przez lata była jednym z największych pracodawców w regionie, a teraz walczy o przetrwanie. Skąd się wzięły jej problemy?

Krzysztof Hajda: To długa historia, ale w skrócie: zmiany w przepisach dotyczących dzierżawy ziemi rolnej. Zamiast oddać 30% ziemi w mniejszych kawałkach, Top Farms dostało propozycję w trzech dużych pakietach, przy własnych budynkach. Zarząd spółki protestował, ale ostatecznie sprawa skończyła się tym, iż firma musiała oddać ogromne areały Skarbowi Państwa. Do tego dochodzą konflikty z rolnikami indywidualnymi i trudności finansowe. W efekcie ponad 200 osób straciło już pracę.

Była też w ostatnich dniach wizyta ministra rolnictwa.

Krzysztof Hajda: Tak, byłem na sali podczas spotkania. Minister przyjechał wysłuchać, jak mówił – każda firma ma swoją specyfikę. Pokazałem mu nasze wypowiedzenie i wycenę budynku, powiedziałem, czym się zajmujemy. Mam nadzieję, iż rząd nie pozwoli na całkowity upadek Top Farms. Bo ta firma wspierała nie tylko nas, ale też straże pożarne, policję, lokalne instytucje. jeżeli zniknie – to cała sieć zależności w regionie się posypie.

Spotkał się Pan jednak z zarzutem, iż „gra Pan dziećmi”.

Krzysztof Hajda: Tak, jeden z rolników na sali podniósł taki zarzut. To było dla mnie bolesne. Powiedziałem jasno: ja dziećmi nie gram. Rolnicy walczą o ziemię, ale oni nie dadzą mi budynku ani pieniędzy na jego utrzymanie. A ja walczę o to, żeby 30 dzieci i ich rodziny nie zostały z niczym.

Czy pojawiły się propozycje przenosin?

Krzysztof Hajda: Tak, wójt Branic zaoferował nam budynek, a choćby pomoc w remoncie. Jestem mu bardzo wdzięczny. Ale to 20 km od Głubczyc, przy granicy. A wielu naszych rodziców nie ma samochodu, niektórzy samotnie wychowują dzieci. To oznaczałoby dramatyczne utrudnienie.

Czy samorząd lokalny może pomóc?

Krzysztof Hajda: Rozmawiałem z burmistrzem i starostą. Słyszałem: wskaż budynek, to pomożemy. Problem w tym, iż takich zasobów po prostu nie ma. Jest jedna lokalizacja nad PCPR, ale tam potrzebne byłyby ogromne nakłady – 60–70 tys. zł na remonty i dostosowanie. Na razie to suma nie do udźwignięcia.

A NFZ?

Krzysztof Hajda: Nie mamy kontraktu. A gdybyśmy się o niego starali, to paradoksalnie musielibyśmy zainwestować jeszcze więcej w dostosowanie pomieszczeń. Dlatego do tej pory opieraliśmy się na grantach, projektach, zbiórkach i pracy rodziców. To działało – ale dziś nie mamy pewności jutra.

To brzmi jak walka Dawida z Goliatem.

Krzysztof Hajda: My zawsze tak działaliśmy. Rodzice razem, wspólnota, wolontariat. Organizujemy majówki, wycieczki, wyjazdy integracyjne, mamy drużynę harcerską „Nieprzetartego Szlaku”. Dla nas to nie tylko rehabilitacja, ale rodzina. I nie pozwolę, żeby to się skończyło przez problemy, na które nie mamy wpływu.

Budynek został wyceniony na 737 tys. zł. To suma dla Was nieosiągalna?

Krzysztof Hajda: Tak. Rozpoczęliśmy zbiórkę na pomagam.pl pod hasłem „Tracimy centrum pomocy dzieciom”. Ale wolałbym nie zbierać. Wolałbym zostać tu, gdzie jesteśmy. To idealne miejsce – w centrum, dostępne dla dzieci i rodziców.

Co będzie, jeżeli do końca listopada nie uda się znaleźć rozwiązania?

Krzysztof Hajda: Nie wiem. Ale wiem jedno – nie pozwolę zniszczyć stowarzyszenia. jeżeli trzeba będzie, przeniesiemy się do Branic. jeżeli trzeba, będziemy działać gdziekolwiek. Ale dzieci nie mogą zostać bez opieki.

——————————————————————————————

Firma Top Farms Głubczyce niestety traci z dniem 30 listopada 2025 roku, swoje grunty i właśnie z wielkim żalem wręczyli nam wypowiedzenie najmu lokalu z dniem 30 listopada 2025 roku. Utrata gruntów to koniec stabilności firmy, zwolnienia grupowe i wyprzedaż majątku. Nasz budynek został wyceniony 737000 zł, co jest dla nas kwotą nieosiągalną. Prosimy o pomoc abyśmy nie wrócili do miejsca gdzie byliśmy w 2012 roku, czyli na „bruku”.

Link do zbiórki: https://l.facebook.com/l.php?

Fot. CMZJMZ

Idź do oryginalnego materiału