„Nie ma gdzie ich operować”. Protest rodziców przed Dziecięcym Szpitalem Uniwersyteckim

3 godzin temu

Przed Dziecięcym Szpitalem Uniwersyteckim w Krakowie odbył się dziś protest rodziców pacjentów, którzy sprzeciwiają się zamknięciu Oddziału Chirurgii Rekonstrukcyjnej i Leczenia Oparzeń. To właśnie tu przez lata trafiały dzieci z najtrudniejszymi przypadkami – po ciężkich oparzeniach, z wadami twarzoczaszki, po rozległych urazach wymagających rekonstrukcji. Dziś – jak mówią rodzice – nie mają już dokąd pójść.

Pod bramą szpitala zebrali się rodzice dzieci, które jeszcze niedawno były leczone w oddziale kierowanym przez dr Beatę Stanek. W rękach trzymali transparenty z hasłami: „Nie odbierajcie dzieciom nadziei” i „Chcemy leczenia w Krakowie, nie za granicą”.

– Jako rodzice czujemy się osamotnieni, bo oddział zniknął po cichu, a dla nas i naszych dzieci to była szansa na specjalistyczne leczenie tu, w Polsce. Teraz niektóre z tych dzieci nie mają już żadnej alternatywy – mówiła jedna z protestujących matek.

Rodzice przekonywali, iż ich dzieci były pacjentami dr Stanek od lat, a leczenie rekonstrukcyjne – po oparzeniach lub wrodzonych wadach – to proces rozłożony na wiele miesięcy, a choćby lat. Teraz ciągłość terapii została przerwana, a mali pacjenci są odsyłani do innych ośrodków, często odległych o setki kilometrów. – Wolne terminy w Krakowie-Rydygierze to podobno 2028 rok. Kto weźmie za to odpowiedzialność? – pyta mama siedmioletniej Mai.

Oddział Chirurgii Rekonstrukcyjnej i Leczenia Oparzeń przez ostatnie lata był jednym z nielicznych w Polsce, który zajmował się kompleksową opieką nad dziećmi z ciężkimi oparzeniami i wadami twarzoczaszki. Współpracował z prof. Scottem Bartlettem z Filadelfii, światowej sławy chirurgiem, kierownikiem Oddziału Chirurgii Plastycznej w tamtejszym Children’s Hospital of Philadelphia (CHOP).

– To był oddział z ogromnym potencjałem i znakomitym zespołem. Dziś z tego zespołu kilka zostało – mówi jedna z osób, która uczestniczyła w proteście.
Według rodziców i części lekarzy, rozwiązano umowę z dr Beatą Stanek, a wraz z nią odszedł również doświadczony chirurg plastyk. Zespół, który zajmował się najbardziej skomplikowanymi przypadkami, przestał funkcjonować w dotychczasowej formie.

Dyrekcja Dziecięcego Szpitala Uniwersyteckiego zapewnia, iż nie doszło do likwidacji oddziału – Oddział Rekonstrukcji i Leczenia Oparzeń nie został zlikwidowany – został połączony z Oddziałem Chirurgii Dziecięcej. Została rozwiązana umowa o pracę z kierownikiem oddziału, natomiast pozostali lekarze przez cały czas pracują w naszym szpitalu – wyjaśnia rzeczniczka placówki, Katarzyna Pokorna-Hryniszyn. Jak dodaje, Poradnia Rekonstrukcji i Leczenia Oparzeń funkcjonuje bez zmian, a pacjenci są pod opieką dotychczas ich leczących specjalistów. Zapewnia również, iż żadne dziecko nie zostało pozostawione bez dalszej opieki.

Rodzice i samorządowcy twierdzą jednak, iż praktyka wygląda inaczej – a połączenie dwóch oddziałów oznacza w rzeczywistości ograniczenie liczby miejsc i zakresu leczenia.

Na proteście pojawił się również radny Krakowa Łukasz Gibała, który rozmawiał z rodzicami i zapowiedział interwencję w sprawie zamknięcia oddziału – Podczas dzisiejszego protestu wysłuchałem wielu relacji, pełnych niepokoju i bezsilności wobec tego, co dzieje się w placówce. Sprawa dotyczy zamknięcia oddziału, który dotąd z powodzeniem pomagał dzieciom po oparzeniach, po przeszczepach skóry czy z rzadkimi zespołami genetycznymi. Wykwalifikowany zespół lekarzy potrafił robić rzeczy, których nie podejmują się inne szpitale – podkreśla Gibała.

Radny przypomina, iż oddziałem kierowała dr Beata Stanek – lekarka o ogromnym doświadczeniu, o której rodzice mówią z uznaniem i wdzięcznością. – Tymczasem jej umowę rozwiązano, a szpital milczy. To sytuacja, która wymaga natychmiastowych działań – mówi Gibała. Dodaje, jeszcze przed protestem skierował pisma interwencyjne do dyrektora szpitala oraz rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, któremu podlega placówka. –

– Wspólnie z rodzicami próbowaliśmy dziś porozmawiać z dyrekcją i rzecznikiem, ale odmówiono nam komentarza. Rozmowę podjął tylko koordynator oddziału pediatrycznego w obecności prawnika – i znów usłyszeliśmy wiele nieścisłości wobec tego, co przekazują rodzice – mówił.

Idź do oryginalnego materiału