Od Krety dzieli nas zaledwie trzygodzinna podróż samolotem, ale nie trzeba od razu rezerwować lotu ani pakować walizek, aby zwiedzić tę część Hellady. Piotr Gociek, dziennikarz i publicysta „Do Rzeczy” i Polskiego Radia, od ćwierćwiecza miłośnik kreteńskiej wyspy i autor „Tajemniczej Krety. Wolność. Historia. Legenda” poprowadzi nas wąskimi uliczkami Chanii, wzdłuż murów starego Heraklionu, w dół wąwozu Samarii oraz do wojennego cmentarza w Rethimnonie, na którym spoczywają nasi rodacy.
Kreta to nie tylko wyspa pięknych krajobrazów i pomarańczy. To miejsce, gdzie zrodziły się mity i symbole, które stanowią wspólne europejskie dziedzictwo.
To tutaj Minos zamknął w labiryncie Minotaura, Ariadna podarowała Tezeuszowi nić, by odnalazł drogę do wyjścia, a Dedal zbudował skrzydła, by wraz z Ikarem wzbić się w lot ku wolności. Na tej samej wyspie w jaskini Dikte przyszedł na świat Zeus, którego mlekiem karmiła koza Amaltea, a wychowywały nimfy. Gdy Amaltea złamała róg, Zeus pobłogosławił go i tak narodził się róg obfitości, symbol dostatku i szczodrości.
Esej, przewodnik czy wspomnienie z wędrówki?
„Tajemnicza Kreta” nie jest klasycznym przewodnikiem turystycznym, który prowadzi od zabytku do zabytku według precyzyjnych tras i map. Zresztą era drukowanych przewodników z listą polecanych noclegów, restauracji i atrakcji już dawno minęła – zastąpiła je mapa Google i gwiazdki od użytkowników.
Sam autor w wywiadach twierdzi, iż książka jest po części relacją z podróży, esejem i rozprawą w obronie historii jako naszej twierdzy, chroniącej nas przed skutkami modernizacji.
Ja nazwałabym ją literackim przewodnikiem, bo wspomnienia z wędrówek po Krecie i refleksje nad jej długą, wspaniałą i burzliwą historią, przeplatają się z praktycznymi poradami: które muzea warto zwiedzić, a które trzeba zwiedzić koniecznie, gdzie należy się przesiąść w trakcie podróży z Chora Sfakion do Matali, dokąd odjeżdżają autobusy z dworca A i B w Heraklionie, co oznaczają numery na biletach autobusowych i gdzie zaparkować auto. Szukających pokojów z widokiem, ostrzega, iż niekiedy ten widok jest ukryty w szczelinie pomiędzy sąsiednimi budynkami. Któż jednak jedzie na Kretę, aby siedzieć w pokoju?
Plażowiczów i wielbicieli ciepłego jak zupa morza zainteresuje rozdział „O plażowaniu i podróżowaniu”, w którym autor zamieścił subiektywną listę bardziej i mniej znanych plaż. Taplanie się w cieplej wodzie jest tylko krotką przerwą w wędrówce „mniej więcej na zachód”, „dużo bardziej na wschód” oraz „trochę dalej na południe”, bo na takie części podzielił autor wyspę i rozdziały w książce.
Zwiedzanie Krety w towarzystwie Piotra Goćka to przyjemność zarówno dla tych, którzy planują wakacje na wyspie, jak i dla tych, którzy wolą śledzić jego wędrówkę żółtym ludzikiem na Google Maps, ponieważ autor dokładnie opisuje, jaką drogą podąża.
Maszeruje po miastach i miasteczkach Krety nieznanymi, bo zwyczajnymi ścieżkami i uliczkami, którymi poruszają się na co dzień Kreteńczycy, ale które zawsze się kończą w miejscach niezwykłych. Czyż nie na tym polega komfort samodzielnego podróżowania, aby zjeść musakę w tawernie Mama’s Place z widokiem na plażę, na której kręcono „Greka Zorbę” lub zostać serdecznie zaproszonym na kieliszek raki z okazji 80. urodzin pana Giorgiasa w lokalnym kafenio (tradycyjna grecka kafejka)?
Wielkie greckie przygody
Czytelnik razem z autorem odczuwa gorąco pogodnego dnia na Krecie, rosnący ciężar plecaka podczas długiej wędrówki, a w końcu przyjemny chłód morskiej wody, który koi zmęczone ciało. Te przeżycia można odtworzyć, idąc w jego ślady albo, co równie cenne, cieszyć się, iż nie musimy doświadczać trudów wędrówki, bo autor zrobił to za nas i zamienił w literacką przygodę.
„Tajemniczą Kretę” czyta się lekko i przyjemnie, trochę tak, jak ogląda się film „Mamma Mia”. Jest scenariusz wędrówki, podczas której autor zaprzyjaźnia się z bezdomnym psem, przemaka do suchej nitki, błądząc w poszukiwaniu hostelu w Rethimnonie oraz pozwala sobie na drobne przygody, które mogą spotkać każdego podróżnika-piechura, znającego cel swojej wyprawy, ale nie wiedzącego, jak tam dotrze. Czy wsiądzie do autobusu, złapie stopa, czy pójdzie pieszo przez pola oplecione drutem kolczastym? Ta nieprzewidywalność dodaje lekturze uroku i autentyczności. Przy okazji czytelnik dowie się, iż zabranie dwudziestokilogramowego plecaka w sześciogodzinną wędrówkę wąwozem Samarii nie jest dobrym pomysłem, ale zapasowego obuwia trekkingowego już tak.
Ślady Polaków na Krecie
Język książki jest eseistyczny i humorystyczny, a jednocześnie nie brakuje w nim momentów refleksyjnych, które skłaniają do zatrzymania się nad historią i dziedzictwem wyspy, z którą połączyły Kreteńczyków i Polaków wojenne losy.
W Rethimnonie spoczywają polscy żołnierze, którzy, służąc w wojsku carskiej Rosji, przybyli na wyspę, by pilnować jej autonomii przed władzami osmańskimi po antytureckim powstaniu Kreteńczyków. Można się też zadumać nad grobem porucznika Janusza Zbyszyńskiego, którego samolot został zestrzelony przez Niemców w 1943 roku, a którego grób odnalazł syn dopiero po 40. latach poszukiwań.
Minojskie freski à la Arthur Evans
Piotr Gociek nawiązuje w swojej książce do „Labiryntu nad morzem” Zbigniewa Herberta. Czytelnik, który miał przyjemność czytać to dzieło, prawdopodobnie zauważy, iż drogi Piotra Goćka i poety się krzyżują i pomimo upływu ponad 50. lat pomiędzy tymi wędrówkami ich refleksje o przeszłości, która ukształtowała współczesnego człowieka, są zbliżone.
Oboje uśmiechają się na iluzję obcowania z nienaruszonym dziedzictwem antyku, który został upiększony i podkoloryzowany przez Arthura Evansa, brytyjskiego archeologa,
który odkrywszy freski w Knossos, rozsypujące się przy próbach konserwacji, postanowił je uzupełnić według własnych wyobrażeń.
Książka wzbogacona jest czarno-białymi fotografiami wykonanymi przez Piotra Goćka, które świetnie podkreślają jej bardziej refleksyjny niż turystyczny charakter. Wydaje się, iż zostały zrobione przy okazji, tak jak to robi każdy współczesny turysta ze telefonem, który zobaczy coś interesującego i chce to uwiecznić. W środku tomu czeka również na czytelnika niewielki zbiór kolorowych zdjęć, z których aż bije od kreteńskich barw: błękit nieba stapia się z zielenią palm, różowe kwiaty oleandrów zdobią zbocza Wąwozu Umarłych, a chłód zacienionej uliczki w Chanii staje się niemal namacalny. Nie zabrakło też typowego turystycznego kadru, jakim jest wyjście z wąwozu Samarii. Idę o zakład, iż każdy turysta odwiedzający to miejsce pstryknął takie samo zdjęcie.
Lato w Polsce dobiegło końca, ale właśnie teraz na Krecie zaczyna się najlepszy czas na podróżowanie. Upały ustępują łagodniejszym temperaturom, ale morze wciąż zachowuje przyjemne ciepło. To moment, gdy wyspę można zwiedzać bez nadmiernego tłoku i w pełni delektować się jej urokami. „Tajemnicza Kreta” Piotra Goćka może być idealnym towarzyszem takiej jesiennej wyprawy, który podpowie, dokąd warto pójść, a jednocześnie zachęci, by dać się porwać własnym odkryciom.