Niemieccy i ruscy lobbyści 11 listopada tylko udają Polaków

1 miesiąc temu

Moda na patriotyzm jeden dzień w roku. Biało-czerwoni tylko od święta

Patriotyzm w Polsce stał się modą sezonową. Jednodniową. Raz w roku, dokładnie 11 listopada, tysiące ludzi nagle odkrywają w szafie biało-czerwone szaliki, flagi, chorągiewki i przypinki. Z dumą wpinają je w kurtki, pozują do zdjęć, maszerują w gminach i powiatach, udając, iż tak wygląda polskość.

A potem?
W poniedziałek wracają do codzienności. I w tej codzienności…
reprezentują interesy kogo? Polski?
Nie.
Prędzej Niemiec, Rosji, czasem Brukseli – byle nie kraju, którego flagę tak chętnie noszą raz do roku.

Gminy i powiaty prześcigają się w marszach, byle nie nazwać go „Marszem Niepodległości”

W tym roku zobaczyliśmy wysyp lokalnych wydarzeń: „marsz ku wolności”, „marsz wolności”, „marsz dla Ojczyzny”, „marsz ku pamięci”, „marsz biało-czerwony”.

Nazwy kreatywne, ale cel czytelny:
byle nie użyć słów „Marsz Niepodległości”.
Bo ten – jedyny, prawdziwy – odbywa się w Warszawie i od lat wzbudza tyle samo zachwytu, co nienawiści politycznej. Więc lokalni włodarze wymyślają swoje odpowiedniki, choćby jeżeli znaczenie znika w marketingowej papce.

Hipokryzja w biało-czerwonym opakowaniu

Ci sami urzędnicy, radni, posłowie, aktywiści, którzy przez cały rok:

  • głosują pod dyktando obcych interesów,

  • blokują strategiczne inwestycje, bo “sąsiedzi z Zachodu są niezadowoleni”,

  • krytykują polskie działania, jeżeli nie wpisują się w „zagraniczne oczekiwania”,

  • tłumaczą każdą antypaństwową decyzję „dobrem europejskim”,

11 listopada nagle zakładają szalik w narodowych barwach i mówią o miłości do Ojczyzny.
Wzruszające? Nie. Przewidywalne.

To patriotyzm jednego dnia – wygodny, miękki, niegroźny, nie wymagający niczego poza obecnością na marszu i selfie na Facebooka.

Patriotyzm nie jest jednorazowym gadżetem

Patriotyzm to nie:

  • szalik,

  • flaga,

  • marsz,

  • post na Instagramie.

Patriotyzm to decyzje. Konsekwencja. Odwaga. Obrona interesu kraju wtedy, kiedy jest to trudne, niewygodne, ryzykowne politycznie.

To stanie po stronie Polski codziennie, a nie raz do roku – w świątecznym opakowaniu, przed kamerami, w rytmie orkiestry dętej.

Jedna data nie załatwi 364 dni pozorów

11 listopada stał się w wielu miejscach teatralnym spektaklem – szybkie zwołanie marszu, powiewanie flagą, kilka przemówień o „wolności”, „pamięci” i „tożsamości”, a następnego dnia…
wszystko wraca do normy.

Ci sami ludzie, którzy w święto mówią jak patrioci, dzień później:

  • głosują przeciw polskim projektom,

  • otwarcie sabotują rozwój regionów,

  • atakują własne instytucje państwowe,

  • wspierają narracje pisane poza Polską.

To właśnie jest problem — patriotyzm na pokaz.

Marsz Niepodległości pozostaje jeden

Niezależnie od tego, jak wiele gmin spróbuje stworzyć „własne alternatywy”, jeden marsz wciąż pozostaje wydarzeniem, które budzi emocje i nadaje ton debacie o polskości.

Reszta to często marketingowa imitacja — bez treści, bez odwagi, bez konsekwencji.


PODSUMOWANIE

Patriotyzm w Polsce potrzebuje czegoś więcej niż jednego dnia.
Potrzebuje ludzi, którzy są Polakami nie tylko wtedy, gdy wypada.

Zatonął statek w Świnoujściu. Narracja władz? “My nic nie możemy, to nie nasza odpowiedzialność”
Idź do oryginalnego materiału