Niemieckie media drwią z Tesli, a tymczasem… to niemieccy producenci mają powody do bólu głowy

3 tygodni temu

Od kilku tygodni można odnieść wrażenie, iż niemieckie media mają nowy sport narodowy – pastwienie się nad Teslą i Elonem Muskiem. Artykuły w prasie, także tej polskojęzycznej zza Odry, prześcigają się w wytykaniu spadku sprzedaży Tesli w Europie, próbując wmówić, iż to wszystko przez kontrowersyjne wypowiedzi Muska. Problem w tym, że… rynek aut elektrycznych w całej Europie, a szczególnie w Niemczech, właśnie się załamuje.

Spadek sprzedaży samochodów elektrycznych w Niemczech wynosi już 40%, a sytuacja wygląda na coraz bardziej niepokojącą. Zamiast więc bić na alarm i analizować, co nie działa w ich własnym systemie subsydiów i polityce klimatycznej, niemieccy dziennikarze wolą skupiać się na “winie Muska”. To jak leczenie migreny przez okładanie kogoś innego lodem.

Cła z USA? A jednak Tesla nie przegrała tej rundy

W międzyczasie po cichu dzieje się coś znacznie poważniejszego – Stany Zjednoczone ogłosiły 25% cło na samochody z Europy. Dla niemieckich koncernów motoryzacyjnych to cios w samo serce. Dla przykładu, dla Mercedesa rynek amerykański to aż 25% sprzedaży. A teraz ten rynek staje się droższy, trudniejszy i mniej przewidywalny.

Na tym tle niemieckie “świętowanie” problemów Tesli wygląda jak taniec na cienkim lodzie – może i przez chwilę wydaje się satysfakcjonujący, ale bardzo gwałtownie może zakończyć się bolesnym upadkiem.

Polityczne emocje i rzeczywistość gospodarcza

Niemieccy politycy – Olaf Scholz czy Friedrich Merz – chętnie zabierają głos w sprawach amerykańskiej gospodarki, próbując grać pierwsze skrzypce na unijnej scenie. Ale rzeczywistość okazała się brutalna – Biały Dom nie tylko nie ugiął się pod ich presją, ale wręcz upomniał kanclerza Scholza, by ważył słowa.

A przecież Stany Zjednoczone to rynek o ogromnym potencjale: 330 milionów mieszkańców i jeden z najbardziej chłonnych rynków dóbr luksusowych na świecie. Bez dostępu do USA niemiecka motoryzacja zaczyna się krztusić, a producenci z Monachium czy Stuttgartu mają coraz mniej powodów do śmiechu.

Na koniec – dobra rada z Polski

Patrząc na całą sytuację z dystansem, trudno nie zauważyć pewnej ironii. Niemiecka prasa była tak zajęta krytykowaniem Tesli i Muska, iż przegapiła najważniejsze: to nie Musk, a właśnie niemieckie koncerny mają dziś prawdziwy problem.

Dlatego warto zakończyć ten tekst jednym z naszych ulubionych polskich przysłów:
“Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.”

Autor: Wysoki Brodacz

Idź do oryginalnego materiału