Donald Tusk zjadł zupę. Z pozoru – nic nadzwyczajnego. Ale kiedy premier w krótkim nagraniu opublikowanym na platformie X spojrzał w kamerę, puścił oko i powiedział z uśmiechem: „Niezły ten Żurek, co? Będzie jeszcze drugie danie i deser” – polityka na chwilę przestała być śmiertelnie poważna. Stała się lekka, inteligentna i – co najważniejsze – komunikatywna. W tym jednym zdaniu Tusk zrobił więcej niż niejedno wystąpienie sejmowe.
Niezły ten Żurek, co? pic.twitter.com/labuux97OB
— Donald Tusk (@donaldtusk) October 29, 2025
Bo w rzeczywistości nie mówił o zupie. Mówił o swoim ministrze sprawiedliwości i prokuratorze generalnym Waldemarze Żurku – człowieku, który w ostatnich tygodniach zaczął symbolizować nową jakość w wymiarze sprawiedliwości. Premier w swoim charakterystycznym stylu połączył żart z przesłaniem: sprawiedliwość wreszcie „smakuje” jak należy.
Ten krótki filmik to majstersztyk politycznej komunikacji. Pokazuje Tuska nie jako biurokratę, ale jako człowieka, który potrafi mówić do ludzi obrazem, emocją, humorem. To coś, czego polska polityka przez lata nie potrafiła – bo była przesycona gniewem, kaznodziejskim tonem i agresją.
Tusk, świadomie czy nie, przypomniał, iż premier może być jednocześnie poważny i ludzki. Że może używać ironii nie po to, by kogoś upokorzyć, ale by przekazać ideę. A idea jest prosta: Polska po ośmiu latach rządów PiS potrzebuje nie tylko reformy instytucji, ale też zmiany klimatu. Wiary, iż polityka może być normalna.
„Smacznego!” – odpisał Waldemar Żurek. Krótko, ale celnie. Tak jakby wiedział, iż w tej rozmowie między premierem a ministrem nie chodzi o wymianę zdań, ale o wspólne przesłanie: idziemy w tym samym kierunku.
Żurek, przez lata sędzia prześladowany przez system Ziobry, dziś sam kieruje resortem, który wcześniej był narzędziem politycznego nacisku. To symboliczne odwrócenie ról – i zarazem test dla nowego rządu.
Działania ministra w ostatnich tygodniach – porządkowanie struktur prokuratury, zapowiedzi przejrzystości i przywracania standardów europejskich – spotkały się z uznaniem nie tylko wśród sympatyków rządu. choćby część umiarkowanych komentatorów przyznaje, iż po raz pierwszy od dawna widać w tym resorcie więcej prawa niż polityki.
Jak mówił Tusk w jednym z wcześniejszych wystąpień: „Polska musi zrozumieć, iż państwo nie jest niczyją własnością. Państwo to wspólnota, a prawo to jej język”. Dziś ten język odzyskuje sens.
W świecie przesyconym komunikatami, memami i półprawdami, premier, który siada do talerza żurku i mruga do kamery, wygrywa autentycznością. Jego gest jest subtelny, ale wielowymiarowy: to ironiczny komentarz do rzeczywistości, przypomnienie, iż polityka może być zrozumiała bez nadęcia, i – nieco złośliwe – podkreślenie dystansu wobec poprzedników.
Kiedyś PiS komunikował się przez strach, Tusk przez uśmiech. I właśnie w tym tkwi jego siła. Nie trzeba krzyczeć, by ludzie słyszeli. Wystarczy, by czuli, iż ktoś mówi ich językiem.
„Niezły ten Żurek” stał się czymś więcej niż viralem. To metafora rządu, który dopiero zaczyna gotować po poprzednikach. Premier, z typową dla siebie lekkością, mówi adekwatnie: zupa dopiero się gotuje, ale już wiadomo, iż będzie zjadliwa.
Dla Tuska to także sposób na budowanie relacji z ministrem – relacji nieopartej na hierarchii, ale na wspólnocie celu. Bo premier, który potrafi pochwalić swojego współpracownika z humorem, pokazuje, iż nie boi się dzielić światła reflektorów.
Polska polityka przez lata była jak przegrzana kuchnia – pełna dymu, gniewu i goryczy. Dziś Tusk proponuje coś innego: spokojne gotowanie. Bez krzyku, bez chaosu, za to z poczuciem smaku.
Oczywiście, przeciwnicy nazwą to marketingiem, PR-em, „polityką zup”. Ale prawda jest taka, iż po ośmiu latach destrukcji obywatele potrzebują także symboli nadziei. I choćby jeżeli ta nadzieja ma smak żurku, to niech ma – bo to smak normalności.
Kiedy premier z uśmiechem mówi: „Będzie jeszcze drugie danie i deser”, trudno nie odczytać tego jako zapowiedzi – dalszych reform, kolejnych zmian, i może wreszcie – nowego ładu prawnego.
Żurek to nie tylko nazwisko ministra. To też metafora – gęstej, trudnej, ale pożywnej pracy nad odnową państwa.
I jeżeli ma być tak, jak mówi premier – to oby ten żurek naprawdę się udał.

3 dni temu








