Noc na kanadyjce, świt z apelem i kolacja z komarami czyli wakacje zorganizowane w PRL-u

23 godzin temu
Wszystko zaczynało się i kończyło łzami. Najpierw, bo trzeba było zostawić rodziców i podwórko, a później, bo trzeba było opuścić nowych kolegów i koleżanki. Ale zawsze zostawały wspomnienia: słodkie jak owocowa zupa, mocne jak zawiązane przyjaźnie i trwałe jak słowa wakacyjnych piosenek.
Idź do oryginalnego materiału