W Warszawie rozpoczął się sezon świąteczny, a jedną z największych zapowiedzi był jarmark bożonarodzeniowy na szczycie Varso Tower. To najwyższy budynek w Unii Europejskiej, więc oczekiwania były ogromne. Wielu liczyło, iż pojawi się wyjątkowa atrakcja, jakiej w Polsce jeszcze nie było. Tymczasem pierwsze relacje odwiedzających wywołały prawdziwą burzę w internecie. Ceny, oferta i ogólne wrażenia – wszystko to stało się gorącym tematem w mediach społecznościowych.

Fot. Warszawa w Pigułce
Dlaczego ten jarmark miał być wyjątkowy
Jeszcze kilka lat temu jarmarki świąteczne były w Polsce wydarzeniem egalitarnym. Wystarczyło przyjść na Rynek we Wrocławiu czy do centrum Gdańska, by bez biletów poczuć atmosferę świąt, posłuchać muzyki i kupić coś przy straganach. Dziś coraz więcej atrakcji staje się płatnych, a świąteczna „magia” bywa sprzedawana jako produkt premium.
W przypadku Varso Tower trend osiągnął nowy poziom. Organizatorzy postawili na widowiskową lokalizację – taras widokowy prawie 200 metrów nad ziemią. Jednak to, co zapowiadano jako świąteczny jarmark, wielu odwiedzających odebrało jako zwykły punkt widokowy z bardzo drogą gastronomią.
Ile trzeba zapłacić, żeby wejść na jarmark
To właśnie ceny stały się największym zaskoczeniem.
– bilet na miejscu: 75 zł
– bilet online: 45 zł
To opłata wyłącznie za wejście. Sama formuła płatnego jarmarku już wzbudzała emocje, ale największe dyskusje wywołały ceny jedzenia:
– grzane wino: 40 zł
– gorąca czekolada: 35 zł
– kiełbasa: 45 zł
– oscypek lub gofr: około 20 zł
Odwiedzający porównują je z tradycyjnymi jarmarkami w Polsce, gdzie – choć tanio nie jest – różnice potrafią sięgać choćby 30–40 procent.
„Jeśli płacę 75 zł za wjazd windą, oczekuję czegoś więcej niż kilku budek” – piszą internauci.
Co zastali na miejscu goście
W relacjach powtarzają się trzy elementy:
-
Mała liczba atrakcji
Kilka punktów gastronomicznych i skromna dekoracja nie stworzyły tego, co zwykle kojarzymy z jarmarkiem – gwaru, muzyki, zapachu jedzenia i świątecznego klimatu. -
Przestrzeń, która nie przypomina jarmarku
Dla wielu był to po prostu taras widokowy z kilkoma ozdobami. -
Niedopasowanie ceny do oferty
To najczęściej powtarzany zarzut – „wysokość ceny nie idzie w parze z wysokością atrakcji”.
Fala recenzji w internecie. Influencerzy nie zostawili suchej nitki
Dawid Rakowski, popularny twórca internetowy, mówi wprost:
„Nie ma tam praktycznie nic. Widok świetny, ale to nie jest jarmark”.
Z kolei Justine z TikToka (@sassy_justine) określiła wydarzenie jako „najgorszy jarmark, na jakim była”, a pod jej filmem pojawiły się dziesiątki komentarzy:
– „Myślałam, iż się popłaczę, jak to zobaczyłam”
– „Jak dobrze, iż nie kupiłam biletów”
– „To jest atrakcja za 20 zł, a nie za 75”
To recenzje szczególnie bolesne, bo wydarzenie było kierowane właśnie do osób aktywnych w social mediach. Miało być „instagramowe”, a stało się symbolem rozczarowania.
Dlaczego to wydarzenie wywołało taką burzę
Eksperci mówią o zjawisku „inflacji doznań”.
Płacimy coraz więcej za atrakcje, które oferują coraz mniej. Konsument w 2025 roku jest ostrożny, świadomy i gwałtownie reaguje, gdy produkt okazuje się niezgodny z obietnicą.

1 godzina temu















