Największą imprezą sportową w chwili, gdy piszę te słowa jest tenisowy turniej wielkoszlemowy w Melbourne, w Australii. „Australian Open”. Pierwszy taki w 2025 roku.
Oczywiście – różni miłośnicy sportu mogą mieć inne opinie, ale jeżeli chodzi o popularność – tak to jest.
Wystarczy sprawdzić oglądalność w mediach i komentarze w mediach społecznościowych.
Skoro tak jest, nazywa się pytanie, jak w tych mediach zaistnieć, aby być widocznym czy widoczną na całym świecie. W końcu ostatnio tylko o to chodzi. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Zacznę od najważniejszych aktorów – uczestników turnieju.
Otóż, jak to bywało w dawniejszych czasach, zawsze chodziło o to, aby taki turnieje wygrać. Jest ich raptem cztery w roku i wszystkie cztery traktowane są poważniej, niż złoty medal olimpijski. Przecież wystarczy popatrzeć na wysokości nagród i popularność w mediach.
Ale nie tylko medale przynoszą popularność. Złe zachowanie – również.
Tenis, tradycyjnie, był uważany jako sport dżentelmenów. Podobnie zresztą jak golf.
Samo to skojarzenie słów i ich znaczeń działało przez dłuższy czas pięknie, aż do momentu, kiedy dwaj amerykańscy parweniusze w osobach Jimmy Connorsa and Johna McEnroe, do których dołączyli dwa inni parweniusze z Rumunii o nazwiskach Ilie Nastase i Ion Tiriac postanowili wykreować cyrk na korcie, oparty przede wszystkim na złym zachowaniu.
Pewnie, byli dobrymi tenisistami, bo inaczej nikt by ich nie zauważył.
Tak jest i teraz.
Piszę pod wrażenie postępowania na korcie amerykańskiej tenisistki o nazwisko Danielle Collins, tej samej, która w czasie ostatnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu po przegranym meczu z Igą Świątek postąpiła szczególnie brutalnie.
Tym razem po wygranym spotkaniu z lokalną ulubienicą australijskich kibiców dała popis okropnego zachowania się.
Oczywiście, mogą, na siłą, spróbować ją zrozumieć (kibice australijscy głośno wspomagali swoją rodaczkę), ale takich sytuacji należy się spodziewać grając na kortach różnych nacji.
Co tu dużo mówić – kibice nowojorscy są o wiele poziomów gorsi niż ci australijscy.
Do tego komentarz Novaka Djokovica.
Wiemy, iż jest nielubiany na kortach wielu państw z wielu powodów, tak politycznych jak i etycznych.
Tu w Australii, poparł w mediach zachowanie Danielle Collins przez co spowodował bardzo niewidoczna „dziurę” w grupie swoich kibiców – stracił mnie.
Jest doskonałym tenisistą, najlepszym na świecie w historii (zimne dane statystyczne taką tezę potwierdzają), ale sport to trochę więcej niż suche wyniki.
Czołowi sportowcy, obojętnie w jakiej dyscyplinie, są na świeczniku. Nie tylko jako zawodowcy, ale również jako ludzie. Ich zachowania są komentowane, powielane lub po prostu ślepo naśladowane. Szczególnie wśród młodzieży.
Słynnym powiedzenie amerykańskiego koszykarza Charlesa Barkley’a było to, iż płacono mu za bycie koszykarzem, a nie wzorem dla młodzieży.
Na starość zmądrzał i w czasie swoich bardzo popularnych wizyt w Studio TNT od wielu lat daje przykład właśnie dojrzałego spojrzenia na sytuacje polityczno-socjalno-sportowe na największych arenach.
Iga Światek z kolei znalazła sobie inny przykład do naśladowania: Hiszpana Rafaela Nadala.
Jest on w 100 procentach dżentelmenem i doskonałym, niestety już „byłym” tenisistą.
Zawsze wstrzemięźliwy i kulturalny w swoim zachowani i wypowiedziach. Chyba najlepszy model tenisowy do naśladowania.
Iga nie szuka rozgłosu na siłę. Zresztą tak jak Nadal. Chce ten rozgłos zdobyć rakietą.
Jak na razie udaje to się jej doskonale.
Nic – tylko życzyć Jej sukcesów.
www.bogdanpoprawski.com
Have a Great Day!
Bogdan