Zebrało mi się na wspomnienie o Władku.
Dlaczego? Ano dlatego, iż gdyby żył, to właśnie skończyłby 85 lat.
I dlaczego jeszcze? Ano dlatego, iż byliśmy bliskimi kolegami z boiska i poza. Nie przyjaciółmi, ale kolegami i to z ciekawą historią.
Zacznę jednak od prawdziwej historii rodzinnej Władka, takiej, o której z ciekawością czyta się w różnych poważnych wydawnictwach.
Urodził się w Kownie, w, 11 kwietnia 1940 roku.
Był potomkiem rodzin szlacheckich z obu stron: Litwy i Polski.
Ojciec — również Władysław, a adekwatnie Vladislavas Komaras — reprezentował barwy Litwy w biegu na 110 m przez płotki. W czasie drugiej wojny światowej był oficerem Armii Krajowej, co przypłacił tragiczną śmiercią. Został zakopany żywcem przez litewskich faszystów w swoim majątku Rogówek w 1944 r.
Matka, Wanda Jasieńska, również pochodziła z ziemiańskiej rodziny – tym razem polskiej, z Wielkopolski.
Była zawodniczką AZS Poznań i później – Warty Poznań. Piąta zawodniczka Światowych Igrzysk Kobiecych w Pradze w 1930 (kula – 11,21). Srebrna medalistka kobiecej Olimpiady we Florencji w 1931 (kula – 11,64). 3-krotna mistrzyni Polski (1931-33) i 4-krotna rekordzistka Polski w pchnięciu kula (do 12,02 w 1933).
Po tragicznej śmierci męża, matka Komara uciekła wraz z dziećmi do Polski, gdzie nie było im lekko żyć.
Z tej krótkiej rodzinnej historii wynika, iż Władek odziedziczył po rodzicach nie tylko sportowe geny, ale i te, które trudno nazwać, ale pomagające w robieniu wrażenia na ludziach, których spotkał.
Krótko – niespotykany facio.
Na dobre zaprzyjaźniliśmy się w 1970 roku, kiedy skończyłem studia i zacząłem pracę jako asystent w Zakładzie Lekkiej Atletyki poznańskiej wtedy Wyższej szkoły Wychowania Fizycznego, w której, właśnie wtedy, otwarto kierunek trenerski zaocznych studiów.
Pomysł był dobry. Na kierunek ten przyjmowano czołowych zawodników, którzy z oczywistych względów nie mieli czasu w stacjonarne studiowanie. Obozy, wyjazdy, zagraniczne starty na różnych kontynentach siłą rzeczy na to nie pozwalały.
Władek był członkiem pierwszego rocznika, na którym studiowało kilkunastu „tuzów” ówczesnej polskiej lekkiej atletyki. To wspomnę kilku medalistów olimpijskich jak Andrzeja Badeńskiego, Józefa Schmidta, Ryszarda Katusa czy Tadka Ślusarskiego.
Taka jakość sportowa studentów spowodowała, iż także i kadra naukowo-dydaktyczna poznańskiej uczelni musiała się zdecydowanie poprawić jakościowo … z wyjątkiem jednej Pani Profesor.
Profesor dr. hab. Wanda Rożynak- Łukanowska była od lat znana jako czołówka krajowa w dziedzinie fizjologii w sporcie. Była również znana z innej strony: niepobłażania nikomu… z wyjątkiem …
Przed Igrzyskami Olimpijskimi w Monachium w 1972 roku, podczas ćwiczeń z fizjologii, Władek głośno wyraził się, iż jedzie na olimpiadę zdobyć złoty medal.
A oto prawdziwa historia:
Pani Profesor na to: Panie Komar. To trzeba prawdziwego chłopa, aby to osiągnąć
Władek: A co mi brakuje?
Pani Profesor: Panie Komar. Pan zdobędziesz złoty medal to ja panu dam piątkę na egzaminie z fizjologii bez pytania. Nie dość tego – czwórkę za srebrny albo trzy pytania do wyboru – za brąz.
Pod koniec września 1972 roku Władek wrócił do Poznania na kolejną sesję ze złotym medalem i natychmiast zameldował się w Zakładzie Fizjologii.
Pani Profesor: Panie Komar. Słowo się rzekło. Daj pan indeks. No i gratulacje.
Lata później powiedział:
„Gdy wręczano mi złoty medal olimpijski w Monachium, pomyślałem o ojcu. Pociekły mi wtedy łzy po policzkach, ale wówczas nikt nie wiedział z jakiego powodu. Przypuszczano, iż to ze wzruszenia po tym, jak stanąłem na najwyższym stopniu podium.”
www.bogdanpoprawski.com
Have a Great Day!
Bogdan