O muzyce i festiwalu Męskie Granie na spotkaniu z Olą Budką i Piotrem Stelmachem w Bibliotece Miejskiej (zdjęcia)

9 godzin temu

Piotr Stelmach i Ola Budka opowiadali wczoraj w Bibliotece Miejskiej w Wieluniu o swojej dziennikarskiej pasji muzycznej. Piotr Stelmach jest od samego początku związany z festiwalem Męskie Granie, napisała choćby książkę o nim.

Dzisiejsze spotkanie odbywa się w ramach Tygodnia Bibliotek, a hasło tegorocznej edycji brzmi: „Biblioteka, lubię tu być”. Dlatego cieszy mnie państwa obecność na tym spotkaniu. 8 maja to też Dzień Bibliotekarza, chciałabym wszystkim pracownikom Miejskiej i Gminnej Biblioteki Publicznej złożyć życzenia – satysfakcji z pracy, wielu czytelników, pasji do książek, do literatury, bo to najważniejsze. – mówiła podczas otwarcia wydarzenia Marlena Włodarczyk, dyrektorka książnicy.

Zapraszam państwa na spotkanie, które będzie kręciło się wokół książki o fenomenie Męskiego Grania, ale mam nadzieję, iż porozmawiamy o radiu, muzyce. Marzy mi się, aby to spotkanie wyglądało w taki sposób – zadam kilka pytań, Piotr nie zna pytań, porozmawiamy o książce, a po serii moich pytań, mam nadzieję, iż państwo zadadzą nam pytania. – mówiła Ola Budka, prowadząca spotkanie, również dziennikarka muzyczna radia 357. – Doskonale znam Radio ZW, ponieważ dobrze znam te okolice i u moich teściów przez cały czas gra Radio ZW, jestem zaznajomiona, Wieluń jest mi bliski, czuję się tu jak w domu!

Od razu dwa pytania: czekacie na biały dym?(…) A drugie pytanie: czy istnieje jeszcze klub WKS Wieluń? Jak grałem w Widzewie jako nastolatek, to przyjeżdżaliśmy na sparingi, czasami oni przyjeżdżali do nas. Chciałam przeprosić, bo zawsze wciry dostawali od nas. choćby kiedyś bramkę zdobyłem! – wspominał Piotr Stelmach, który odpowiedział na pytanie m.in. o to czy ma swoje motto życiowe. – Tak, wyluzuj się! Serio. Jestem rocznik 1971. Przyszło mi żyć w pewnym rozkroku, przez 18 lat – jak to Zbyszek Wodecki mawiał – żyłem w Polsce „ludowy”, a później przestałem. Ten rozkrok polegał na tym, iż dorastaliśmy w czasach, kiedy nie było dostępu do dóbr kultury, takich jak chcieliśmy, gdyby ktoś wtedy nam powiedział, iż za ileś czasu będziesz mógł w samochodzie odtwarzać każdą muzykę świata w warunkach stereo, to nikt by nie uwierzył. Tamta Polska nas zmuszała do pewnego rodzaju wysiłku, takiego fajnego wysiłku intelektualnego, którego dziś brakuje, bo trzy kliknięcia myszką wszystko załatwiają.

(Ola Budka): Co doprowadziło cię do Męskiego Grania, do tego, iż jesteś autorem o 15-leciu Męskiego Grania, bo ja wiem, iż gdyby nie radio nie byłoby festiwalu albo Ciebie na Męskim Graniu. Kim jesteś? Jaką drogę przeszedłeś, i w radiu, i zanim radio pojawiło się w twoim życiu? Czy mały chłopiec w łodzi myślał, iż jest taka profesja jak dziennikarz, a tym bardziej dziennikarz muzyczny?

(Piotr Stelmach): Jakie jest myślenie młodego człowieka w tamtej Polsce, który chciałby trochę się wyrwać z tej Łodzi, trochę nie, mam wrażenie, iż w pewnych zakamarkach Łodzi w tamtych czasach kryło się mimo wszystko trochę więcej poezji niż teraz, bo teraz rozwój tego miasta, gdzie wszystko musi być super fajnie i koniecznie z czerwonej cegły. Dobrze, iż to miasto się rozwija, ale mam Mam wrażenie, iż gdzieś przez jakiś wentyl ucieka jakiś duch. Wciąż to miasto kocham! Zdecydowałem się na technikum gastronomiczne z jednego powodu – miałem włączone myślenie: jak nie dostaniesz się na studia, to pójdziesz do woja to będziesz obierał ziemniaki w kuchni, a nie latał po poligonach. Żałowałem, iż nie wybrałem klasy z językiem niemieckim, ale w tym technikum było dość zabawnie. – mówił Stelmach.

(Ola Budka): Jaka jest twoja rola na Męskim Graniu? Jak byś się nazwał? Konferansjerem? Pupilkiem? Twarzą, która sprzedaje bilety na Męskie Granie czy dobrym wujkiem, który chwali i pociesza za sceną?

(Piotr Stelmach): Koleś z Elvisem. Elvis to ten Mikrofon, którego ja używam. Wymyślił mi go Wojtek Wysocki na drugiej edycji. Mówi: wyjdź, charakterystycznie się ubierz, zrób to dobrze, profesjonalnie, a nie jakaś Myszka Miki, a nie jakaś strzelnica sportowa z jakiegoś odpustu. Wymyślili tego Elvisa w sposób straszny, żeby było po kanadyjsku ekstra fajnie, to mikrofon zjeżdżał na kablu z góry, ja łapałem go i coś mówiłem. Mówiłem: zróbcie coś z tym, bo to siara. Jak jestem po to, aby zrobić artystom dobre entrée, ale nie polega to na tym, żeby pełnić funkcję klakiera, ale trochę też. Publiczność bywa różna. To była taka funkcja, która miała zachęcić ludzi do reakcji, ale to funkcja merytoryczna. Artysta wie, iż ktoś przedstawi go w sposób nie wikipedyczny, taki od siebie, zakładam, iż z każdym z tych artystów mam osobisty stosunek, jakieś podejście. Zawsze staram się wygrzebać coś z ich twórczości, co mi „coś zrobiło”. I o tym „coś mi zrobiło” mówię. Jak czeka 40 tys. ludzi, to fajnie jak artysta wychodzi na scenie nie jak kolejny punkt programu, który trzeba „odptaszyć”ale gdy ktoś o nim coś powie takiego, czego się nie znajdzie w Wikipedii. Na tym polega moja funkcja.

Chciałam wykorzystać też ten moment i podziękować wszystkim bibliotekarzom, bo dziś jest ich dzień. Chciałam podziękować za wszystko, co robicie. Robicie kawał potrzebnej nam wszystkim roboty. Zapraszam was wszystkie na scenę! – mówiła Joanna Skotnicka-Fiuk, wiceburmistrz Wielunia składając życzenia bibliotekarzom podczas wczorajszego wydarzenia w Bibliotece Miejskiej.

Idź do oryginalnego materiału