Od „Babiego lata” do „Krzyża w zadymce”

myslpolska.info 3 tygodni temu

W dniu 27 września b.r. w Muzeum Narodowym w Warszawie otwarto przekrojową wystawę monograficzną malarstwa Józefa Chełmońskiego – jednego z najwybitniejszych polskich malarzy okresu realizmu.

Wystawa jest ukoronowaniem prowadzonych przez kilka lat badań naukowych jego spuścizny przez trzy Muzea Narodowe: w Warszawie, Poznaniu i Krakowie. Będzie też miała trzy prezentacje: w Muzeum Narodowym w Warszawie do 26 stycznia 2025; w Muzeum Narodowym w Poznaniu od 6 marca do 29 czerwca 2025; w Muzeum Narodowym w Krakowie od 8 sierpnia do 30 listopada 2025 r. Organizatorzy stworzyli kolekcję 119 prac (aczkolwiek nie jest to cała jego spuścizna), obejmujących twórcze życie malarza – nie przedstawili ich chronologicznie, ale raczej tematycznie. Wystawie towarzyszy katalog dzieł malarskich Józefa Chełmońskiego. Na ekspozycję składają się obrazy i rysunki, pochodzące ze zbiorów własnych MNW, jak i wypożyczonych z blisko 20 innych placówek: muzeów krajowych i zagranicznych, m.in. z Węgier i USA, kolekcji prywatnych i kolekcji spadkobierców artysty, a niektóre dotarły z terenów dotkniętych powodzią.

Twórca, pochodził ze zubożałej rodziny szlacheckiej. Urodził się 7 listopada 1849 r. w Boczkach k. Łowicza. Po maturze został uczniem Wojciecha Gersona w Warszawskiej Szkole Rysunkowej, pod którego wpływem pozostawał zwłaszcza w pierwszym okresie swojej twórczości, a jeżeli chodzi o stosunek do sztuki pojmowanej jako pokorna służba tworzenia – przez całe życie. W latach 1872-1875 studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium, skąd wyniósł warsztatową perfekcję. Po powrocie do Warszawy wspólnie ze Stanisławem Witkiewiczem (ojcem Witkacego), Adamem Chmielowskim (późniejszym bratem Albertem) i Antonim Piotrowskim tworzyli w pracowni na wynajętym strychu Hotelu Europejskiego. Z tego okresu – poprzez Adama Chmielowskiego – datuje się jego znajomość z Heleną Modrzejewską i z Henrykiem Sienkiewiczem. W latach 1875 – 1887 przebywał w Paryżu, gdzie z miejsca odnosił wielkie sukcesy, w tym na słynnej corocznej wystawie zwanej Salonem paryskim. Swoimi obrazami z życia polskiej wsi oraz koni – w tym dynamicznych, pędzących trójek i czwórek – zafascynował krytyków, marszandów i kolekcjonerów z wielu krajów, w tym z USA, którzy chętnie je kupowali. Natomiast w 1889 r. na Wystawie Powszechnej w Paryżu otrzymał Grand Prix (Tę słynną wystawę najlepiej symbolizuje wieża Eiffla). Współpracował również jako rysownik – ilustrator z pismem „Le Monde illustre”.

Dopiero wtedy zaczął być doceniany w kraju. Do tego czasu Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych odmawiało przyjęcia jego dzieł, a wręcz ostro skrytykowano m.in. słynne dziś Babie lato. Do deprecjonowania uznawanego dziś za jedno z najdoskonalszych prac Noc gwiaździsta przyłączył się sam Bolesław Prus, zarzucając twórcy naruszenie astronomicznych porządków konstelacji gwiazd na niebie odbitym w jeziorze (sic!) Chełmońskiego bronił przyjaciel Stanisław Witkiewicz podkreślając, iż „prawda w sztuce nie zależy od prawdziwości przedstawionej sytuacji – niebo Chełmońskiego z całym swoim nieporządkiem astronomicznym jest zupełnie prawdziwe” (cyt. za Paweł Tomczyk: „110 lat temu zmarł Józef Chełmoński, malarz „tajemnic polskości”). Na szczęście dość gwałtownie Zachęta zrehabilitowała się urządzając indywidualną wystawę jego malarstwa. jeżeli zaś chodzi o inne nagrody – to w 1891 r. malarz otrzymał najwyższe odznaczenie Ehrendiplom , na Międzynarodowej Wystawie Sztuki w Berlinie, rok później – złoty medal w Glass Palace w Monachium, a w1894 r. – złoty medal na Powszechnej Wystawie Sztuki w San Francisco.

W 1889 roku Chełmoński kupił niewielki dworek w Kuklówce k. Grodziska na Mazowszu, gdzie mieszkał i tworzył już do końca życia, Zmarł 6 kwietnia 1914 r. Życie na wsi było okresem głębokiej religijności, kontemplacji, wyciszonego nastroju, a co znalazło wyraz na jego płótnach, na których znowu przyroda i wiejskie krajobrazy stały się ich tematami. Tworzył pejzaże i z pietyzmem odtwarzał bogactwo roślin i zwierząt. Doskonale malował nie tylko konie, ale i woły oraz psy – wiejskie kundelki.

„W krajobrazach z okresu zamieszkiwania w Kuklówce Chełmoński dążył do stworzenia niejako syntezy całej natury, ukazania tego wszystkiego, co w niej żywe, ruchliwe, zmienne, jak i tego, co odwieczne i nieprzemijające. Takie podejście skłaniało do interpretacji dzieł artysty w duchu XIX-wiecznego symbolizmu. Jego estetykę kształtowało przekonanie o tym, iż nieuchwytny, ale intuicyjnie wyczuwalny pierwiastek duchowy przenika wszelkie zjawiska” – zaznacza w komentarzu do wystawy jej kurator Ewa Micke-Broniarek.

Obrazy oraz szkice pędzlem i rysunkiem inspirowane widokiem mazowieckiej wsi, ale i kresowych miasteczek podczas wyjazdów na Wołyń, Podole, Polesie, Litwę i Ziemie Ukrainne (gdzie odwiedzał swoją ciotkę Ludwikę Ułaszynową w majątku Lechaczycha), wystawiono w siedmiu salach. Jest wśród nich odnaleziony po ponad stu latach nastrojowy Letni wieczór – przedstawiający siedzącą dziewczynę przy oknie – prawdopodobnie w dworku jego ciotki. W pierwszych trzech salach dominuje Malarska kronika życia wsi, jak Sprawa u wójta, Wielki Piątek, Przed karczmą, Skowronek, Oberek, Sobota na folwarku, Przed dworkiem zimą, Wnętrze chaty na Polesiu, Przed deszczem, Babie lato, Wołyńskie miasteczko, Rankiem w puszczy, Dziewczyna u przełazu, Matula są, Sielanka, tematyka jarmarków i polowań, w tym śliczne Polowanie na słonki, są też epizody z powstania styczniowego, które artysta pamiętał z dzieciństwa, obrazy kozaków. Wielką fascynację końmi i mistrzostwo ukazania ich anatomii w stadzie, w ruchu, galopie przedstawiają choćby obrazy Trójek, Czwórek, Polska furmanka, Błotnista droga, monumentalny Targ na konie w Bałcie (Podole), Powrót z balu, Sanna, Jeźdźcy.

Ekspozycjom w kolejnych salach organizatorzy nadali nazwę Pejzaż. Człowiek wobec natury. Tu dominuje tematyka pór roku, pogody, burzy, natury – nierzadko z ruchliwym ptactwem (Przed burzą, Burza, Łąka w słońcu, Owczarek (znany obraz przedstawiający młodego wiejskiego skrzypka z psem), Wiosna, Krajobraz Podola, Stóg siana pod Pińskiem, kilka wersji Drogi przez las, Bociany, Żurawie, Sójka (w zaśnieżonym lesie), Dropie, Kuropatwy na śniegu, Jastrząb, Bąk. Ostatnia sala nosi nazwę Symbole natury. Mistycyzm – z Krzyżem w Zadymce, z widzeniem Matki Bożej z Dzieciątkiem na tle zachmurzonego nieba (Pod Twoją Obronę), Pejzaż z krzyżem, Kurhan, Powitanie słońca, Odlot żurawi. Tłumnie odwiedzana, także przez młodzież, wystawa emanując prawdą i pięknem – zachwyca i wzrusza zwiedzających.

A na koniec łyżka dziegciu. Organizatorzy w swej politycznej poprawności, zgodnie z obowiązująca modą i wbrew historycznej prawdzie, koniecznie starają się zanegować integralny charakter obszarów istniejącej przecież kilkaset lat Rzeczypospolitej przedrozbiorowej w świadomości Polaków (albo robią to bezrefleksyjnie, płynąc z lewicowym prądem) i tworzyć mit Ukrainy jako… państwa. Piszą i mówią, co zgrzyta i brzmi po prostu żenująco, bo fałszywie, iż Chełmoński kilkakrotnie „jeździł do… Ukrainy” (!) pomijając to, iż choćby do istniejącej właśnie jako państwo dopiero od dwudziestu kilku lat, niepodległej Ukrainy stosuje się przyimek „na”. Co gorsze, pani kurator wystawy mówi i pisze o „uwolnieniu sztuki od patriotycznych powinności i ideowego zaangażowania” w twórczości Chełmońskiego”. Otóż wręcz przeciwnie! Objeżdżał ziemie Rzeczypospolitej, bo to była jego i innych Polaków po prostu ojczyzna. Opisywał jej piękno, życie wieśniaków, znój pracy oracza na dalekich Kresach, przywiązanie Polaków do koni, naturę z jej bogactwem zwierząt i roślin, choć rzeczywiście mało jest tam scen z historycznych bitew (dwa obrazy z bitwy pod Racławicami prócz wyżej wspomnianych epizodów z 1863 r.). Ale czy ojczyzna, czy patriotyzm to tylko walka szabelką z Moskalem? To przecież ziemia, która daje nam życie i jego sens, a którą autor pojmuje także duchowo, metafizycznie – jako sacrum. Chełmoński zaklął w swym malarstwie tajemnicę polskości – podkreślił Maciej Masłowski w Malarskim żywocie Józefa Chełmońskiego. Przesłanie jego twórczości bardzo dobrze zrozumiał tragiczny emigrant Jan Lechoń w wierszu „Chełmoński

Kaczki ciągną, grążele kwitną na jeziorze,/ Jakby wypisz, wymaluj Chełmońskiego płótno./ Pachnie łąka skoszona i myślę:/ „Mój Boże Jak dobrze jest mi tutaj i jak bardzo smutno!”/ Jak w Polsce płyną skądciś swędy spalenizny,/ Zając przemknął przez drogę, piesek obok człapie./ Wiem, czego mi potrzeba: tęsknię do ojczyzny,/ Której nigdy nie było i nie ma na mapie./

Dla pięknych przeżyć, dla zachwytu i wzruszeń nad uduchowionym realizmem artysty i dla odkrywania w obrazach Józefa Chełmońskiego tej zaklętej tajemnicy polskości – koniecznie trzeba obejrzeć przynajmniej raz tę wspaniałą wystawę.

Halina Ostowicz

Myśl Polska, nr 49-50 (1-8.12.2024)

Idź do oryginalnego materiału