Oferta nie do odrzucenia

bialyorzel24.com 1 miesiąc temu

Jest jakoś i jest jakość. Przed igrzyskami olimpijskimi eksperci ostrzegali, iż Polacy nie poszaleją w Paryżu. Byli też znawcy tematu po staropolsku liczący, iż „Szlachta na koń wsiędzie, ja z synowcem na czele i jakoś to będzie”. No i jakoś tak wyszło, iż sportsmeni znad Wisły uzbierali nad Sekwaną 10 medali. Jeno jeden trzyma jakość najwyższej próby, bo Aleksandra Mirosław we wspinaczce na czas… wspięła się na najwyższy stopień podium.

Jakoś tak wychodzi, iż ostatni raz gorzej było 68 lat temu. Roku pańskiego 1956, w dalekim Melbourne, medali było 9 i też tylko jeden złoty. Procentowo jakość powojennego materiału ludzkiego wyglądała wszakże lepiej. Do Krainy Kangurów wysłano 64 osoby, w Paryżu z rywalami i własną niemocą zmagało się 210 Polaków.

Gdyby siatkarze i Iga Świątek zdobyli złoto, sprawa rozeszłaby się po kościach. No ale nie zdobyli i nad Wisłą trwa szukanie winnych. Sławomir Nitras, minister sportu, obstawia Radosława Piesiewicza, prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Pan Radosław często uśmiecha(ł) się od ucha do ucha, co akurat nad Wisłą niekoniecznie budzi zaufanie. Jest tylko jedno ale – to ministerstwo obdziela pieniędzmi związki sportowe. PKOl zapewnia olimpijczykom galową garderobę, opłaca podróż, pobyt etc. Komitet zrobił swoje, ale szukanie paragrafu na Piesiewicza trwa.

Według ministra sportu do stolicy Francji udało się 13 prezesów ze związków, które nie uzyskały na igrzyska ani jednej kwalifikacji. W tym gronie znalazła się m.in. szefowa Polskiego Związku Biathlonu (sic!). Wyjazd(y) fundnął PKOl. Cios ministra wydaje się celny, ale chyba najszerzej pojechał jeden z dziennikarzy, który przypomniał, iż dawnymi czasy kierujący PKOlem czynili to społecznie. Moim zdaniem, to wręcz brawurowa refleksja. jeżeli przeistoczy się w koncepcję, a następnie w ofertę, ktoś ją będzie musiał przedłożyć prezesowi. Nie mówię, broń Boże, iż musi to być ktoś w typie Luki Brasiego z „Ojca Chrzestnego”. Bez daru skutecznej perswazji się jednak nie obejdzie. Inaczej prezes nam umrze ze śmiechu.

Na koniec parę zdań o mistrzu olimpijskim z 1996 roku. W 52. roku życia pierwszy raz stopę na polskiej ziemi postawił Shaquille O’Neal. Zgodę na wywiad z wielką, dosłownie i w przenośni, legendą basketu uzyskał Kanał Zero. Krzysztof Stanowski przygotował pytania przystępne, ale interlokutor zza Wielkiej Wody jakoś nie potwierdził opinii faceta o krasomówczych talentach. Przeciwnie, robił wrażenie ni to zblazowanego, ni to mało lotnego, co i raz recytując nylonowe frazesy o promowanych przez siebie butach.

Co nieco jednak „Diesel” z siebie wydusił. Pytany przez dziennikarzy o Marcina Gortata stwierdził, iż szanuje „Polskiego Młota”, za pomocą którego m.in. dowiedział się gdzie ta Polska leży. Mnie te słowa przypomniały westernową komedyjkę „Frisco Kid”. Harrison Ford zagaja w niej Gene’a Wildera: – Skąd jesteś? – Z Czech – wyjaśnia filmowy rabin Belinski. – To gdzieś koło Pittsburgha? – dopytuje Ford.

Tomasz Ryzner

Idź do oryginalnego materiału