Opolscy ratownicy: do wyzwisk jesteśmy przyzwyczajeni…

8 godzin temu

Wracamy do sytuacji z Siedlec, gdzie ratownik medyczny zmarł po ugodzeniu nożem. Jak się okazuje, takich groźnych sytuacji nie brakuje też na Opolszczyźnie. jeżeli ktoś pracuje kilkanaście lat, agresja słowna nie robi już na nim wrażenia. Niestety, coraz częściej idzie za tym przemoc fizyczna – mówią opolscy ratownicy.

– Agresja często pojawia się ze strony osób będących pod wpływem środków odurzających, osób psychicznie chorych, ale także kiedy udzielamy pomocy podczas większych imprez, czy w ogóle tam, gdzie jest więcej osób – mówi Krzysztof Gnot, ratownik z Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego.

– Coraz częściej takim przypadkom towarzyszy użycie lub groźba użycia noża, widelca, łyżki, czy tzw. tulipana, czyli rozbitej butelki – dodaje Małgorzata Florczak, ratownik medyczny oraz koordynator OCRM w Opolu.

– Dla nas największym zagrożeniem są wolno biegające zwierzęta gospodarskie, kierowcy, którzy chcą koniecznie zdążyć i przejechać tuż pod lądującym helikopterem oraz właściciele posesji, na których lądujemy, a którym się to nie podoba – przyznaje Krzysztof Kowalski, ratownik medyczny opolskiego LPR-u.

– Przyznaję, iż ostatnie wydarzenia z Siedlec spowodowały, iż zastanawiałem się, czy dalej pracować w zawodzie, pewnie nie tylko ja – dopowiada Robert Czochara, ratownik medyczny i koordynator OCRM w Opolu.

Przypomnijmy, wczoraj (29.01) przedstawiciele ratowników medycznych domagali się w resorcie zdrowia oraz MSWiA zmian w prawie, które poprawią ich bezpieczeństwo.

– Być może wiele mogłaby zmienić akcja edukacyjna o tym, jaką rolę w systemie ochrony zdrowia pełni ratownictwo medyczne. Często agresja pacjentów lub ich bliskich wynika z tego, iż oczekują od ratowników rzeczy, których oni nie mogą zrobić – podkreślał z kolei Jarosław Kostyła, dyrektor Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego – dzisiejszy Poranny Gość Radia Doxa.

Krzysztof Gnot, Małgorzata Florczak, Krzysztof Kowalski, Robert Czochara, Jarosław Kostyła: