przedruk
Gdyby nie on, nie mielibyśmy Tatr, Zakopanego i Morskiego Oka. 101 lat temu zmarł hr. Władysław Zamoyski. Cały rodowy majątek oddał Polsce
opublikowano: wczoraj

Hr. Władysław Zamoyski na tle Morskiego Oka, pocztówka wydana przez Bibliotekę Kórnicką / autor: Zbiory Biblioteki Kórnickiej
Czy wędrując po górskich szlakach pamiętamy, komu zawdzięczamy ocalenie Tatr? Hrabia Władysław Zamoyski uratował zdewastowane tatrzańskie lasy przed całkowitym zniszczeniem. I nie jest to jego jedyna zasługa. Nazywano go „białym krukiem wśród arystokracji”, „Don Kichotem”, „zbawcą Tatr”, „panem o hetmańskim obliczu”. Gdyby nie on, Tatry zostałyby ogołocone, Morskie Oko leżałoby poza polską granicą, a Zakopane pewnie by nie istniało. Kupił Tatry na licytacji, urządził je za własne pieniądze, wybudował linię kolejową z Chabówki do Zakopanego, przez 20 lat toczył spór graniczny z Królestwem Węgier o Morskie Oko. Był gorącym patriotą, podobnie jak jego dziadkowie i rodzice – gen. Władysław Zamoyski i Jadwiga z Działyńskich Zamoyska. Wszystkie rodowe dobra – wielkopolskie i zakopiańskie – przekazał Polsce. Ostatni właściciel dóbr kórnickich i zakopiańskich zmarł w Kórniku 101 lat temu – 3 października 1924 roku. Odszedł w wieku 71 lat, po pracowitym i pełnym poświęceń życiu. Cały swój majątek zapisał w testamencie narodowi polskiemu. „Całe mienie swoje, cały trud życia swego składa w ofierze: Bogu na chwałę, Polsce i przyszłym jej pokoleniom na pożytek” – żegnał go ks. Arkadiusz Lisiecki, późniejszy biskup katowicki, podczas Mszy św. pogrzebowej w kolegiacie przy zamku w Kórniku.
Żeromski: Jego testament trzeba czytać w szkołach
„Wola nie żelazna, ale stalowa… syn Boży” - pisał o Władysławie Zamoyskim Stefan Żeromski. Uważał, iż akt donacyjny fundacji Zamoyskich „winien być czytany w szkołach na równi z arcydziełami wieszczów narodowych”. „Nawet najwięksi bohaterowie Plutarcha nie okazali tyle miłości ojczyzny, tyle skromności” – pisał Aleksander Świętochowski. To właśnie Zamoyskiemu jemu zawdzięczamy Tatrzański Park Narodowy, Zakopane, które doprowadził do świetności, nie szczędząc pieniędzy na inwestycje, infrastrukturę drogową i kolejową, muzea, kościoły, domy zakonne, przedsięwzięcia kupieckie i turystyczne. W każdej inwestycji stawiał na polskich wykonawców i dbał o rozwój polskich inicjatyw. Zamoyscy wszelkimi siłami próbowali ochronić też polską ziemię przed dostaniem się w obce ręce, choć przecież Polska rozszarpana była wówczas przez zaborców. Właśnie tą troską kierował się Zamoyski, podejmując decyzję o zakupie na licytacji tatrzańskiego majątku. Stanowił on wówczas „stertę kamieni” ogołoconych z drzew, a kupić go chcieli żydowscy przedsiębiorcy, by do reszty przetrzebić lasy na papier, kamień przerobić na tłuczeń, a mieszkańców wyzyskać do pracy. Kupił teren obejmujący 1/3 dzisiejszych Tatr polskich, Kuźnice, wszystko powyżej Zakopanego, obszary wokół i wewnątrz miasta, dolinę Kościeliską – ratując wszystko przed zniszczeniem. Zainwestował, zaprowadził ład i wspierał zakopiańską kulturę, sadził lasy, zbudował kolej, wodociągi, elektrownię oraz kilka szkół. W niemal każdym przedsięwzięciu umożliwiającym rozwój polskiej góralszczyzny miał udziały prawne. Wspierał ją w czasie najważniejszym, gdy tworzyła się, formowała i hartowała. Jak do tego doszło?
Zamoyscy i Działyńscy – ród gorących patriotów
Hrabia Władysław Zamoyski był wnukiem Tytusa Działyńskiego i Gryzeldy Celestyny Zamoyskiej – wielkopolskich arystokratów, mecenasów kultury, działających na rzecz niepodległości, polskości i aktywności patriotycznych. Jego rodzice także całe swoje życie poświęcili sprawie polskiej – generał Władysław Zamoyski i Jadwiga Zamoyska z Działyńskich z oddaniem walczyli o polską niepodległość na emigracji i w kraju. Jego matka założyła pierwszą w Polsce Szkołę Domowej Pracy Kobiet, szkołę życia patriotycznego i katolickiego, która miała przygotowywać do życia kobiety wszystkich stanów, tak by nabyte umiejętności w najlepszy sposób mogły służyć krajowi po odzyskaniu niepodległości. Ale jej życiowa działalność była niepomiernie większa. Towarzyszyła mężowi – gen. Zamoyskiemu – w misjach dyplomatycznych, była niezwykle ceniona wśród polityków, dyplomatów i duchownych w wielu krajach, a każde działanie podejmowała na rzecz sprawy polskiej. w tej chwili toczy się jej proces beatyfikacyjny.
„Sterta kamieni” ocalona przez Zamoyskiego
W roku 1888 Zakopane było już słynną stacją klimatyczną, promowaną przez lekarza Tytusa Chałubińskiego, ale postępująca gospodarka rabunkowa nie wróżyła mu przetrwania. Austriacki zaborca nie dbał o polskie góry, a od czasu III rozbioru duża część Tatr znajdowała się w rękach prywatnych właścicieli. Dla nich były one wyłącznie źródłem dochodu. Po utracie przez Polskę niepodległości dobra zakopiańskie wystawiono na sprzedaż. Kupiła je pochodząca z Węgier rodzina Homolacsów. Na terenach liczących ok. 11 tysięcy hektarów nowi właściciele wybudowali huty i zakłady metalurgiczne w Kuźnicach i Kościelisku, przez niemal pięć dekad eksploatując tatrzańskie złoża rud żelaza. W 1869 r. Jan Wincenty Homolacs sprzedał Zakopane berlińskiemu bankierowi Ludwigowi Eichbornowi, który 12 lat następnie przekazał je swojemu zięciowi Magnusowi Peltzowi, producentowi zabawek z Saksonii. Peltz liczył na szybki zarobek. Zrezygnował z hutnictwa i przystąpił do masowej wycinki lasów. W efekcie, tereny nawiedziła potężna powódź, która doprowadziła Peltza do bankructwa.
W lutym 1888 r. dobra zakopiańskie zostały wystawione na sprzedaż za cenę wywoławczą 400 tys. guldenów austro-węgierskich, tzw. złotych reńskich. Pojawiła się szansa odzyskania Tatr, ale zdobycie takiej sumy było dla Polaków nieosiągalne. Jednak nadzieja tak silnie poruszyła polską opinię publiczną, iż łączono siły, co relacjonował ją z zapałem sam Henryk Sienkiewicz. Powołane ad hoc Towarzystwo Ochrony Tatr zorganizowało zbiórkę, ale nie zdołało zgromadzić wystarczającej kwoty. Zakopanem zainteresował się najbogatszy mieszkaniec Nowego Targu, żydowski kupiec Jakub Goldfinger oraz Henryk Kolischer, żydowski właściciel papierni, rzekomo pełnomocnik księcia Hohenlohe. Jak pisał Sienkiewicz, sam Goldfinger nie miał wprawdzie wystarczającej sumy, ale „worki współwyznawców stały dlań otworem”. „Zresztą Kolischer czy Goldfinger znaczyło to samo, co zamknięcie gór, wycięcie lasów, zniszczenie, rabunkowe gospodarstwo, wyzysk górali i upadek miejscowości”.
Brawurowa licytacja Tatr
Władysław Zamoyski, świadom dziejowego momentu, podjął się próby odzyskania dla Polski Tatr i Zakopanego. Miał 35 lat i pełnię sił, które z wyboru ofiarował ojczyźnie. Efekty jego gorączkowych działań najlepiej opisuje w swoich wspomnieniach jego siostra Maria, relacjonująca spotkanie brata z notariuszem:
Mój Brat dalej: Ja jestem gotów cały majątek poświęcić, żeby uratować Zakopane, ale ja nie chcę jednego centa dać dla parady, więc Towarzystwo Tatrzańskie udaje, iż chce kupić Zakopane, ale ja wiem, iż oni nie mają pieniędzy, więc ja bym Pana prosił aby, póki Towarzystwo Tatrzańskie figuruje, żeby się Pan nie odzywał, żeby im szyków nie psuć, ale oni się niedługo cofną, wtenczas Pan wystąpi, poda swą kaucję i ja odtąd Pana proszę, żeby jakąkolwiek wygłoszą cenę. Pan nie dodawał więcej jak jednego centa”. A pan Rettinger: „To oryginalne, ale to się da zrobić”.
I jadą obydwaj do Nowego Sącza, gdzie się miała odbyć licytacja. Mój Brat się kryje w jakiś kąt, by nie zauważono, iż go to interesuje i obserwuje, czy pan Rettinger wszystko tak poprowadzi, jak on sobie tego życzył. Licytacja idzie. Towarzystwo Tatrzańskie się wreszcie cofa, pan Rettinger wykłada kaucję - i gdy wygłaszają już nie wiem ile tam tysięcy ..i centa”, odzywa się Rettinger. Na to się oglądają, co to znaczy, czy to ktoś ma w czubku? I ze złością ten, co zastępował księcia Hohenlohe dodaje 10 000 florenów – „i centa” mówi Rettinger. A Żyd Goldfinger dodaje 5000 „i centa” znowu. Widzieli więc, iż jest jakaś żelazna wola, której nie dadzą rady i ustąpili. Ulicznicy w Krakowie, skacząc po ulicach krzyczeli: „Zamoyski kupił Zakopane za trzy centy?”
Delegacja Towarzystwa Tatrzańskiego przybyła z podziękowaniem, a z Warszawy, Poznania, Paryża i Rzymu przychodziły listy gratulacyjne. Dobra zakopiańskie były jednak w opłakanym stanie. To Zamoyskiego nie przerażało. Rozpoczął od wprowadzenia mądrej gospodarki leśnej. Na kilka lat zablokował wyręby, walczył z plagą korników i zalesiał przetrzebione tereny. Dopiero po około dziesięciu latach majątek zaczął dawać 2 proc. dochodu rocznie, co Zamoyski przeznaczał na dokupowanie ziemi, by przekazać je później narodowi polskiemu w jak najbardziej okazałym stanie.
20 lat walki o Morskie Oko
Za całą sprawą stał jeszcze jeden istotny czynnik, któremu hrabia Zamoyski poświęcił kolejne 20 lat życia: walka o Morskie Oko. Węgrzy stali na stanowisku, iż znajduje się poza terytorium Polski i należy do nich. Zamoyski wiedział, iż trzeba walczyć o ten jeden z najpiękniejszych zakątków Tatr wszelkimi sposobami. Sprawa trafiła do międzynarodowego trybunału, a poszczególne jej etapy przebiegały tak płomiennie, iż wymaga to oddzielnej opowieści. Hrabia miał świadomość, na co się pisze. Tutaj także warto przytoczyć zapiski Marii Zamoyskiej:
Jeżeli mój Brat nabył Zakopane, to nie tylko, by uratować od żydowskich rąk, ale jeszcze dlatego, iż tam była kwestia prawdziwie „narodowa”, w której on jako właściciel miałby prawo się odezwać, mieć zdanie swoje i sprawy bronić. O co chodziło? O granicę między Polską a Węgrami. Wszędzie ta granica szła szczytami gór tatrzańskich, a nie wiadomo, jak kiedyś komuś spodobało się przeprowadzić tę granicę raptem ze szczytów przez środek Morskiego Oka do rzeczki Białki. Mojemu Bratu chodziło o to, by na mocy różnych map i dokumentów doprowadzić do tego, by granica wróciła na szczyty. Gdy się o to rozbijał u władz ówczesnej Galicji, każdy sobie lekceważył te jego fantazje, mówiąc: Cóż to może szkodzić i tak tej Polski nie masz”. A on dalej mimo to się starał. Kiedyś opowiedział nam następujący szczegół: Na jednej z sesji w Krakowie jeden z referentów (Badeni, namiestnik Galicji) odezwał się w ten sposób: Czyż to warto dla tych kilku nieużytków tyle robić hałasu”. Na to mój Brat zamilkł, ale widząc kapelusz owego referenta na stołku, udał, iż chce na nim usiąść – a ten w głos: „Co Pan robisz, to mój kapelusz!”, a mój Brat na to: „Pan krzyczysz o kapelusz, który kosztuje kilka koron, a Polska nie ma krzyczeć o najpiękniejszy szmat ziemi swojej?” Takie to wrażenie na tych panach zrobiło, iż z przeciwników tej sprawy stali się jej najwierniejszymi zwolennikami.
Działania te były gorąco omadlane przez uczennice szkoły Zamoyskich. Okazało się, iż skutecznie. We wrześniu 1902 roku, sprawa została wygrana. Międzynarodowy Sąd Rozjemczy ds. ustalenia granicy w Tatrach uznał, iż Morskie Oko jest nasze. Henryk Sienkiewicz w liście gratulacyjnym pisał:
Jestem przekonany, iż gdyby nie ta energia Pańska, która zmusiła choćby austriacką ospałość do zajęcia się tą sprawą, sama sprawa wlokłaby się jeszcze przez lata całe i zbutwiałaby w końcu doszczętnie. Należy się też za to Panu wdzięczność całego społeczeństwa.
Nic dla siebie, wszystko dla Polski
Zarówno hr. Tytus Działyński, właściciel dóbr wielkopolskich, pałacu w Poznaniu, zamku w Kórniku i wielu innych ziem, jak i jego spadkobiercy, żyli w przekonaniu, iż wszelkie dobra, jakie posiadają, mają zostać przekazane narodowi polskiemu. Władysław również żył tym pragnieniem i powtarzał często, iż z majątku kórnickiego nie ma prawa wziąć choćby grosza na sprawienie sobie zelówek.
„Kiedy architekci oglądali zamek kórnicki już po zagospodarowaniu się tam Zamoyskich, kiedy pokazano im skromniutki pokój Władysława, przypuszczali, iż to pomieszczenie jego służącego. Do dziś też opowiada się w Kórniku, iż gdy Zamoyski wyjeżdżał do Poznania, brat ze sobą garnczek z kaszą, żeby nie tracić pieniędzy w restauracjach”
– pisał Zenon Bosacki.
Zamoyski pracował bez wytchnienia, odmawiając sobie wszelkich rozrywek. Nie palił, nie pił, zrezygnował z polowań i wędkowania. Żył po spartańsku i to od najmłodszych lat. Spał na twardej desce, a za poduszkę służyła mu książka. To jedno z wielu umartwień, jakie przyjął w intencji odzyskania przez Polskę niepodległości. Ubierał się skromnie, cały rok chodząc w jednej ciemnej pelerynie i sprawiając wrażenie dziwaka. Ale to, co odbierał sobie, oddawał innym. Hojnie wspierał cele narodowe i społeczne.
Nie było w Zakopanem ani jednej sprawy, ani inwestycji, w której by hrabia Władysław Zamoyski nie brał udziału i której by szczodrze nie poparł. Telefony, rozszerzenie poczty, szkoły, muzea itp. to w wielkim stopniu jego zasługa. Oddał gminie ujęte już źródła dla urządzenia wodociągów i przyznał dla nich teren ochronny na swoich gruntach; pozwolił klimatyce na urządzenie parku w swym lesie, ułatwia letnikom spacery na całym obszarze swych dóbr, choć niemałe stąd ponosi szkody (tylko ci, co znali namiętną pieczołowitość, z jaką zalesiał obnażone stoki górskie, są w stanie ocenić, jakim było dlań poświęceniem zostawić turystom swobodę krążenia po górach bez zastrzeżeń). Chętnie też pomaga góralom, czy to przez dostarczanie drzewa pod łatwymi warunkami na budowę willi, czy w inny sposób…
— pisano o nim w „Gazecie Narodowej” 29 września 1912 r. Niespełna 10 lat wcześniej, o 48-letnim Zamoyskim gazety pisały:
Pan Potocki poluje na lwy w Afryce, pan Stemiński hoduje konie wyścigowe, pan Lanckoroński grzebie w starożytnościach Pamfilii, a on (…) organizuje spółki, prowadzi fabryki, daje chleb setkom ludzi, stwarza dobrobyt, buduje koleje, chroni lasy od zniszczenia (…) potrafił pogodzić tabliczkę mnożenia z romantyzmem.
Rodowy majątek dla narodu
Hrabia Zamoyski nie założył rodziny. Szukał następcy wśród synowców, ale nie pozwolił, by ktokolwiek bezmyślnie roztrwonił rodowy majątek. Ten przecież od samego początku miał służyć wolnej Polsce, o którą walczyli w powstaniach i wojnach jego przodkowie. Dał temu wyraz w jednym z listów:
Nie po to Ojciec mój, Matka i ja pracowaliśmy ciężko przez całe życie i odmawiali sobie wszystkiego tak, żeśmy nieraz na opinię skąpców i wariatów zasłużyli, by po naszej śmierci byle synowiec rozbijał się automobilem. Wszystko, cośmy posiedli, ma służyć Ojczyźnie i Rodakom potrzebującym lub nieszczęśliwym, szczególnie od macierzy oderwanym.
We własnym majątku w Kórniku mógł pojawić dopiero po odzyskaniu niepodległości. Założył wówczas, wraz z siostrą, fundację „Zakłady Kórnickie”, co pozwalało na przekazanie spadku narodowi polskiemu.
Majątku, jaki mi Bóg w ręce oddał, nigdym nie uważał za własność moją, ale za własność Polski, w czasowem mojem posiadaniu; własność, z której mi uronić niczego nie wolno, która Ojczyźnie jedynie, a nie mnie ma służyć. Na potrzeby moje osobiste nigdym z Kórnika centa nie wziął. Na zbytki żadne, nigdym sobie nie pozwalał. Odmawiałem sobie wszystkiego, co mi się nie wydawało wprost niezbędnem. Ale gdzie sądziłem, iż sprawa tego wymaga, wysiłków nie szczędziłem. Jedno miałem pragnienie gorące, by wysiłki były skuteczne, a pomoc dana zmarnowaną nie została. Nie chodzi tu o mnie, boć mnie kilka potrzeba, ale o krzywdę wyrządzoną sprawie publicznej, której służy i służyć ma wszystko, czem rozporządzam”.
Ostatnie chwile i walka o oddanie majątku
Okazało się, iż przekazanie rodowego majątku wcale nie było takie proste. Wymagało ogromnych starań ze strony obdarowujących. Ślad niepokoju, jaki temu towarzyszył, widnieje we wspomnieniach siostry Zamoyskiego – Marii, która opisuje ostatnie chwile życia brata:
Brata mego zastałam w łóżku, bo gdy był taki jakiś cierpiący, to moi kuzynowie i Małecki namawiali go, by nie sypiał na stole, jak dotąd, ale pozwolił łóżko wnieść do swego pokoju. On sam mi kiedyś mówił, iż gdyby nie był Polakiem, to by był wstąpił do trapistów, iż o ile tego nie zrobił to dlatego, żeby mógł swobodniej służyć Ojczyźnie. Opowiadał mi też, iż gdy miał 12 lat, to już o trapistach myślał i iż kiedyś Matka, wchodząc wieczorem do jego pokoju, zastała go leżącego na ziemi obok swego łóżka, a Matka nie domyślając się, co on miał na myśli, mówi mu: „Cóż ty za głupstwa robisz! Kładź się do łóżka!”. Więc z posłuszeństwa wstał i położył się do łóżka. Później jednak, choć nie wstąpił do trapistów, to żył jak trapista i mianowicie pracując przy biurku w swoim pokoju wieczorem na tymże biurku, długim jak stół, kładł się, zawinięty tylko w derkę, a pod głową miał słownik jako poduszkę. Teraz więc, gdy go namawiano, by pozwolił łóżko wnieść do swego pokoju, zgodził się i podobno przed położeniem się uklęknął przed nim i z jakie trzy kwadranse się modlił.
Maria Zamoyska opisuje ich serdeczne powitanie i ciężki stan brata. Lekarze byli bezsilni. Po przyjęciu sakramentów i Szkaplerza, Zamoyski żył jeszcze dwa dni. Czy pogrążyły go rozczarowania związane z problemami wokół przekazania spadku? Na pytanie to odpowiada we wspomnieniach jego siostra”
Za moim przybyciem się przekonałam, jak bolesnym mu jest, iż Rząd nie chce się zgodzić na naszą darowiznę, więc napisałam list do Pani Prezydentowej Mościckiej.
Oficjalnej wiadomości o tym, iż Rada Ministrów skierowała 1 października akt fundacyjny do Sejmu, Zamoyski nie doczekał. Dotarła ona bowiem do Kórnika 3 października po południu. Tego dnia – kilkanaście godzin wcześniej – Władysław Zamoyski zmarł. Pochowany został 6 października w krypcie Zamoyskich, w podziemiach kórnickiego kościoła.
Śmierć wstrząsnęła całą Polską. Na ręce Marii Zamoyskiej spłynęły depesze kondolencyjne od najważniejszych osób osoby w państwie, m.in. prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, marszałka Senatu Wojciecha Trąmpczyńskiego, premiera Władysława Grabskiego, gen. Władysława Sikorskiego, arcybiskupa gnieźnieńskiego i poznańskiego kardynała Edmunda Dalbora). Zamoyskiego żegnali także luminarze nauki i kultury, m.in. Oswald Balzer i Stanisław Ignacy Witkiewicz.
Stefan Żeromski napisał, iż po Władysławie Zamoyskim nie pozostały żadne pisma, plany, gadulstwo i deklaracje, ale tylko nagi uczynek i dlatego właśnie powinien być czytany w szkołach na równi z arcydziełami narodowych wieszczów. Do dziś majątek Zamoyskich i Działyńskich służy Polsce. I choć korzystamy z tej wielkiej spuścizny, niewielu ma świadomość, komu to zawdzięcza. Czas tę pamięć przywrócić.
wpolityce.pl/historia/742194-dzieki-niemu-mamy-tatry-101-lat-temu-zmarl-hr-zamoyski