Pavels Steinbors w latach 2013-2015 reprezentował barwy Górnika Zabrze. W niedzielę doświadczony łotewski bramkarz w barwach RFS Ryga zakończy piłkarską karierę. W rozmowie z serwisem Roosevelta81.pl weteran opowiada m.in. o kulisach transferu do Zabrza, paszporcie wysyłanym w kopercie z pieniędzmi oraz o rzucie karnym, którego obronę zalicza do TOP5 najlepszych w ciągu swojej kariery.
40 lat minęło, jak jeden dzień…
Pavels Steinbors: – Po raz pierwszy zakładałem koszulkę, kiedy miałem 14-15 lat. Myślałem wtedy, jak będzie to wyglądać kiedy będę kończył karierę czy na tamten moment przygodę z piłką. Nie wiedziałem, czy to będzie za 3-4 czy 25 lat. Udało mi się grać naprawdę długo i pod tym względem jestem szczęśliwym sportowcem. Cieszę się, iż kończę grę w piłkę na własne życzenie, a nie przez problemy ze zdrowiem czy kontuzje.
Długo nosiłeś się z myślą o zawieszeniu butów na kołku?
– Tak, nie ukrywam, iż ostatni rok już to wszystko schodziło w dół. W RFS dogadaliśmy się, iż będę łączył grę z pełnieniem nieco innych funkcji. Staram się pomagać w szkoleniu młodych bramkarzy i po prostu się rozwijam pod kątem pracy trenerskiej.
Jakie emocje przed tym niedzielnym meczem Ci towarzyszą?
– Na pewno chcę po prostu powiedzieć: Dziękuję futbolowi za to, co przeżyłem, te wszystkie wspaniałe chwile. Jak dobre, tak i złe. Czy było sentymentalnie, powiem po meczu. Na razie wszystko przebiega normalnie, przygotowuję się do tego spotkania jak do każdego innego.
Wiesz już, jak Twoje pożegnanie będzie wyglądało?
– Wyjdę w wyjściowym składzie i będę kapitanem RFS. Później będzie zmiana. Długo nie będę grał. Klub chciał, żebym rozegrał cały mecz, ale ja nie za bardzo to czuję… Myślę, iż zagram 10-15 min i zejdę.
Jakbyś miał w tej skali szkolnej 1-6 ocenić za swoją karierę, to jaką byś sobie ocenę wystawił? Udało Ci się zrealizować to co zakładałeś jako nastolatek, czy może wyciągnąłeś coś ponad stan?
– Myślę, iż mocna „4”.
Jako nastolatek, choćby nie obawiałem sobie, iż będę miał tak długą i bogatą karierę. Że będę mistrzem Łotwy, potem będę grał w Polsce. Cieszę się, iż było mi dane pracować z takimi trenerami jak Adam Nawałka, Bogdan Zając, Jarosław Tkocz. To są ludzie znani i szanowani w Polsce, nie tylko za pracę w klubach, ale też w reprezentacji. Dużo się od nich nauczyłem. W sumie od wszystkich trenerów się dużo nauczyłem. To nie tylko świetni trenerzy, to są wyjątkowi ludzie.
Spodziewałeś się przy transferze do Zabrza, iż w polskiej lidze zabawisz – z krótkimi przerwami – na niemal dziewięć lat?
– Nie spodziewałem się, iż będę grał w polskich klubach tak długo. Kiedy odchodziłem z Białegostoku, mówiłem w wywiadach, iż Polska to będzie mój drugi dom. Po latach to się nie zmieniło.
Transfery Łotyszy do polskiej ligi to nie jest jakiś wielki ewenement. Nie byłeś pierwszym, ani ostatnim piłkarzem z Twojego kraju w naszej lidze. Twój transfer był jednak wyjątkowy, bo dotyczył transferu łotewskiego bramkarza wprost z… RPA.
– (śmiech) W całym życiu są przypadki jakiejś fortuny. Ta fortuna się toczy i kieruje tym jak toczy się twoje życie. I mnie ta fortuna skierowała do Republiki Południowej Afryki. Ten transfer doszedł do skutku dzięki mojemu przyjacielowi, który już wcześniej tam grał. Trener Golden Arrows szukał bramkarza. Ten kolega zadzwonił do mnie i zapytał, czy byłbym zainteresowany takim transferem. Powiedziałem: „Czemu nie?”. Rozmawiałem potem z trenerem przez telefon, powiedział, iż przyjedzie z RPA mnie obejrzeć. Jak to usłyszałem, pomyślałem, iż nic z tego nie będzie i w ogóle zapomniałem o sprawie. I wyobraź sobie, iż ten trener przyjechał na mecz w Lipawie. Grałem wtedy w Metalurgu. Nie wiedziałem nawet, iż jest wtedy na trybunach. Po meczu podszedł do mnie i powiedział, iż zobaczył co chciał i już wszystko wie. I iż za tydzień chciałby mnie widzieć na treningu w Golden Arrows.
Dostałeś siedem dni na spakowanie się i stawienie się w nowym klubie, 15 tysięcy kilometrów od Łotwy?! To jakieś szaleństwo…
– Też byłem w szoku. Pomyślałem: „Kurde, no ale jak to?”. Przecież tam są wizy, pozwolenia na pracę, a my na Łotwie nie mamy ambasady RPA. Musiałem wszystko wysłać do Sztokholmu w Szwecji. Wziąłem paszport, włożyłem do koperty razem z koronami szwedzkimi i wysłałem do ambasady, żeby dostać wizę na wjazd do RPA. Choć to szalone, udało się to załatwić i niedługo wsiadłem w samolot i poleciałem do Durbanu.
Twoja przygoda z Golden Arrows nie trwała jednak długo…
– Wszystko rozbiło się o to, iż trener, który mnie ściągnął odszedł z klubu po trzech miesiącach. Podpisałem umowę na dwa lata, ale po roku powiedziałam, iż to nie ma sensu. Z trenerem, który mnie ściągał umawiałem się na coś. Z tym drugim te ustalenia były nieaktualne i mój pobyt w klubie stracił sens.
Wtedy zadzwonił Górnik Zabrze. Kto z Roosevelta się z Tobą skontaktował?
– Transfer doszedł do skutku dzięki Jarosławowi Tkoczowi. On właśnie do mnie zadzwonił, znał o mnie i powiedział, żebym przyjeżdżał na testy. Przyjechałem i zostałem w Zabrzu na dwa lata. Spotkałem w Górniku ludzi, których nazwiska w historii polskiej piłki napisane są naprawdę wielkimi literami.
Adam Nawalka to najlepszy trener, z jakim pracowałeś w swojej karierze?
– Jeden z najlepszych, bez dwóch zdań. Z pracy z każdym trenerem coś wyciągasz dla siebie. Od jednych bierzesz więcej, od innych mniej. Od Adama Nawałki i jego sztabu brałem pełnymi garściami. Mnóstwo tej wiedzy mam do dziś i mam nadzieję, iż będzie mi dane z niej korzystać w przyszłości.
Tutaj jednak historia też zatoczyła koła, bo trener który Cię do Zabrza ściągnął odszedł po kilku miesiącach do pracy z reprezentacją Polski.
– Tak było i przyszedł trener Ryszard Wieczorek. Też wspominam go dobrze. To zupełnie inny trener od Adama Nawałki, ale jak ja powiedziałam… W każdym szukasz czegoś dobrego, co ci pomoże w przyszłości.
Adam Nawałka zostawiał Górnika w czubie tabeli. Potem się niestety zaczął zjazd…
– Tak było, ale nie mogę powiedzieć, iż winny był trener. Wszyscy razem ponosiliśmy za to odpowiedzialność. To było dość dawno i nie pamiętam już tak dobrze szczegółów, ale na pewno nasza forma – jako drużyny – poszła mocno w dół. A za tym poszły wyniki.
Po dwóch sezonach odszedłeś z Górnika do cypryjskiego Nea Salamis Larnaca. Dlaczego zdecydowałeś się na ten krok? Miejsce między słupkami miałeś pewne…
– Rozmawialiśmy ze – świętej pamięci – Krzysztofem Majem o nowym kontrakcie. Górnik chciał, żebym został, proponowali mi nową umowę. Ale chcieli, żebym zszedł z warunków kontraktu i zgodził się na obniżkę zarobków. Nie powiem, iż mój kontrakt był bardzo wysoki, ale po prostu się nie zgodziłem. Nie mogłem sobie na to pozwolić. Mieszkałem w Polsce sam, poza moim krajem. Rodzina na Łotwie, a ja w Polsce, no to wiesz… To była trudna decyzja, ale musiałem ją podjąć.
Jak wyglądały zarobki w Polsce w stosunku do tego, co zarabiałeś na Łotwie? Zawsze wydawało się, iż finansowo to przepaść…
– Jeżeli będziemy brać pod uwagę topowe kluby w Polsce, to tak. Ale teraz są kluby na Łotwie, które płacą naprawdę dobre pieniądze. W porównaniu na przykład do polskich klubów ze środka tabeli ekstraklasy. Myślę, iż w środku. Ja to finansowo myślę, iż w środku. W czasach, kiedy przyjechałem do Polski, zarabiałem w Górniku troszeczkę więcej niż w Metalurgu, ale nie było takiego skoku jak na trampolinie.
A w stosunku do tego co było w RPA?
– Tam moje wynagrodzenie było lepsze niż w Zabrzu. Nie był to też wielki skok, ale jednak.
Z Cypru po roku wróciłeś znowu do Polski. Podpisałeś kontrakt z Arką Gdynia i z tym klubem zdobyłeś Puchar Polski i dwa Superpuchary.
– Gra w Gdyni była najbardziej udanym dla mnie okresem podczas pobytu w Polsce. Arka będzie w moim sercu. Wiesz, każdy klub zostanie w moim sercu, ale Arka ma takie osobiste miejsce. Zrobiliśmy takie rzeczy, na które kibice czekali trzydzieści lat. Pracowałem tam z bardzo dobrymi trenerami, w ogóle ludzie byli bardzo mili i sympatyczni. Wspominam ten okres bardzo dobrze.
Z Gdyni odszedłeś do Jagiellonii Białystok.
– Też dobrze wspominam ten czas. Jasne, tam już miałam więcej kontuzji i grałem mniej, ale takie jest życie zawodowego sportowca.
Jaga w tym czasie starała się już aspirować do ligowej czołówki.
– Oczywiście, iż tak. Mieliśmy wtedy dobry skład. Niestety się nie udało sięgnąć po żadne trofeum, ale dziś ten klub jeszcze mocniej poszedł do przodu.
Najbliższy tydzień będzie wyjątkowy, bo trzy kluby w których grałeś rozegrają między sobą w sumie trzy mecze.
– Kibicuję i przeżywam mecze Górnika, Arki i Jagi. Staram się być z polską ligą na bieżąco i mam zamiar oglądać te spotkania w telewizji.
Jesteś zaskoczony grą i pozycją Górnika Zabrze w tabeli?
– Idzie im świetnie, są drudzy. Nie jestem ich grą i wynikami zaskoczony, bo Górnik to sobie wypracował. To jest wielki klub, jeden z najlepszych w historii polskiej piłki. Zresztą nie tylko w Polsce. Mój tata mieszka na Łotwie, a Górnik, Ruch Chorzów czy Wisłę Kraków zna z bardzo dobrych występów w europejskich pucharach. Teraz bardziej są znane Legia, Jagiellonia czy Lech Poznań, ale nie zmienia to faktu, iż Górnik to wciąż wielki klub. Stale się rozwija i w końcu uda im się powtórzyć sukcesy sprzed lat, jestem pewny. Wiem, iż w Zabrzu są ludzie, którzy bardzo, bardzo mocno pracują nad tym, żeby Górnik szedł do przodu. I ta praca przyniesie dobre owoce.
Jak oceniasz szanse Górnika i Jagiellonii przed niedzielnym meczem? Zagrają o lidera…
– Oba zespoły są w dobrej formie. Niech wygra lepszy, ale ja myślę, iż w niedzielę padnie remis.
Po meczu z Jagą Górnika czeka dwumecz z Arką Gdynia. Najpierw w Pucharze Polski, a potem w lidze. Jaki wynik uznasz za niespodziankę?
– Niespodzianka będzie, jak w tym meczu padnie wynik 7:7 (śmiech). Arka potrafi grać w Pucharze Polski, nieprzypadkowo wygrywała to trofeum. Górnik też wraca na dobre tory, ma trenera, który potrafi grać o krajowy puchar. Dla Arki te rozgrywki znaczą dużo, i dla Górnika znaczą wiele. Kiedy Górnik ostatni raz wygrał Puchar Polski?
Puchar Polski w okresie 1971/72, Superpuchar w 1988 roku. Ale w finale Pucharu Polski Górnik grał w 2001 roku.
– No ciekawe, będę się starał oglądać tę mecz, bo to będzie naprawdę interesujące spotkanie. A o ile chodzi o wynik… Niech będą karne (śmiech).
Twojego karnego – obronionego w Wielkich Derbach Śląska – kibice Górnika Zabrze pamiętają do dziś.
– Nagrywałem z Canal Plus taki filmik, znajduje się moich top5 interwencji w skali całej kariery i ten rzut karny tam właśnie jest. I to całkiem wysoko, bo na czwartym miejscu. Wiem, iż dla kibiców Górnika mecz z Ruchem jest jednym z najważniejszych w sezonie. To dla mnie wielka sprawa, iż udało mi się tego karnego w takim meczu obronić. Tym bardziej, iż wcześniej w karnych nie szło mi najlepiej. Tutaj się udało, w dodatku zatrzymałem takiego strzelca jak Filip Starzyński, który świetnie te karne wykonuje. Wszystkie gwiazdy na niebie świeciły w dobrym kierunku.
Górnik z Arką w czwartek grają mecz Pucharu Polski, a w niedzielę mecz ligowy. W takim wypadku może być mowa o jakimś planie taktycznym na rywala? Elemencie zaskoczenia?
– Żadnego zaskoczenia tutaj nie będzie. To będą dwa, zupełnie inne mecze. To nie będzie kopiuj-wklej, tak mi się wydaje. Grałem w swojej karierze z jednym rywalem dwa razy w ciągu kilku dni i każdy z tych meczów potoczył się zupełnie inaczej. Myślę, iż tutaj będzie podobnie, a kibice obejrzą dwa fajne spotkania, w których nie zabraknie emocji.
Arka wróciła do PKO BP Ekstraklasy po długiej przerwie.
– Myślę, iż Arka była w pierwszej lidze za stanowczo za długo. W klubie pracują ludzie, którzy też bardzo starają mocno. Pierwsza liga jest dziś bardzo mocna, wystarczy spojrzeć jakie zespoły tam grają. Żeby wywalczyć awans musisz być silny, dla tego myślę, iż Arka dziś jest silniejsza niż wtedy kiedy spadała z ekstraklasy.
Jaki masz pomysł na życie po piłce? Będziesz dalej pracował w Rydze?
– Umowę mam do końca listopada. Ostatni mecz gramy 9 listopada, potem kończymy ligę. Będą jakieś treningi po zakończeniu sezonu. Później trochę odpocznę.
Wziąłem się ze szkolenie, rozwijam właśnie w tym kierunku. Kursy trenerskie, kursy progresywne. Ogólne, właśnie też związane ze sportem, nie tylko z piłką nożną. Zobaczymy co będzie dalej. Na razie uczę się, rozwijam. A jak będzie zobaczymy.
Zobaczymy Cię w Polsce jako trenera bramkarzy?
– Na razie nie mogę nic powiedzieć. jeżeli trochę popracuję i będę czuł, iż jestem w tym dobry, to oczywiście zawsze jestem otwarty. Z dużą euforią wróciłbym jako trener do Polski. Na razie potrzebuję jednak trochę czasu.
Szkoda, iż tak bogatej kariery nie udało Ci się ukoronować kolejnym mistrzostwem Łotwy. FC Ryga wyprzedza was o osiem punktów na trzy kolejki przed końcem sezonu…
– Byłem tutaj byłem jak cztery lata. Dwa razy zdobyliśmy mistrzostwo, raz zajęliśmy trzecie miejsce. Teraz będziemy wicemistrzem. Wiadomo, zawsze życzysz swojemu klubowi jak najlepiej, ale w tym sezonie po prostu się nie udało. Taka jest piłka, nie zawsze się wygrywa.
Bardzo Ci dziękuję za tę rozmowę. I życzę Ci, żeby Twoje życie po piłce było co najmniej tak samo fascynujące jak w trakcie kariery.
– Również bardzo dziękuję i Tobie, za rozmowę, i kibicom Górnika za wiele ciepłych słów. I samemu Górnikowi Zabrze, za to iż wspomnieli o moim pożegnalnym meczu. To naprawdę wiele dla mnie znaczy i jest bliskie mojemu sercu.
Rozmawiał: eMZet
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl