Peter Turchin: Wojna i pokój, i wojna

2 miesięcy temu

Wysoki poziom współpracy występuje tam, gdzie ludzie muszą się jednoczyć, by odeprzeć wspólnego wroga. Właśnie ten rodzaj współpracy doprowadził do powstania rosyjskiego i rzymskiego imperium, a także Stanów Zjednoczonych. Proces ten nie może jednak trwać wiecznie, gdy imperia rosną w siłę, bogaci stają się bogatsi, a biedni biedniejsi, konflikt zastępuje współpracę, wskutek czego następuje nieuchronny rozpad (z opisu Wydawcy).

Wydawnictwu WEI dziękujemy za udostępnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury całej książki.

Wstęp

„A zatem pokój przynosi wojnę, a wojna pokój”

Imperium zjednoczyło wreszcie wszystkie cywilizacje. Po wielu latach wojen ostatni wrogowie zostali pokonani. Wydaje się, iż przed mieszkańcami imperium otwiera się perspektywa wiecznego pokoju i dostatku. Tymczasem nietuzinkowy matematyk Hari Seldon burzy ten sielankowy obraz. Stworzył nową naukę, psychohistorię, która pozwala przewidzieć dążenia całych społeczeństw na podstawie równań opisujących działania miliardów jednostek. Dzięki tym równaniom można określić z wyprzedzeniem rozkład i upadek władzy centralnej, bunty lokalnych przywódców i nielojalnych generałów, a w końcu okrutną wojnę domową, która przekształci tętniącą życiem, wielomiliardową stolicę imperium w miasto widmo zamieszkane przez kilka tysięcy niedobitków walczących o przetrwanie wśród ruin. Długotrwały proces rozkładu i upadek imperium następują dokładnie według przewidywań skromnego matematyka.

Jest to scenariusz przedstawiony w trylogii Izaaka Asimowa Fundacja. Opisuje on przyszłość planety Trantor, stolicy potężnego imperium galaktycznego.

W powieści fantasy Asimowa historię ludzkości można zrozumieć i przewidywać tak samo, jak fizycy poznają i szacują trajektorie planet, a biolodzy ekspresję genu. Kluczem do przewidywania losów społeczeństw jest psychohistoria, „gałąź matematyki, która zajmuje się reakcjami konglomeratów ludzkich na określone bodźce społeczne i ekonomiczne”.

Możliwości precyzyjnego prognozowania nie są jednak nieograniczone. Psychohistoria nie potrafi dokładnie przewidzieć działań jednostki. Ponadto społeczność, której przypuszczenie dotyczy, nie może jej znać. „Znajomość prognozy powodowałaby zwiększenie wolności, a liczba dodatkowych zmiennych, które by się pojawiły, przekraczałaby możliwości psychohistorii”, wyjaśnia Hari Seldon. Prognozowanie przyszłości społeczeństw mogłoby się okazać niemożliwe z jeszcze jednego powodu. Złożone systemy dynamiczne są z natury nieprzewidywalne w dłuższym okresie z powodu tzw. efektu motyla. Niepozorne przyczyny mogą powodować poważne skutki, na przykład ruchy skrzydeł motyla frunącego gdzieś w Australii mogą wywołać huragan nad Atlantykiem. Inny przykład zawiera powiedzenie: „Z braku gwoździa zginęła podkowa, z braku podkowy koń się zmarnował, z braku konia zginął jeździec”. Jednakowoż Asimow nie mógł jeszcze wiedzieć o efekcie motyla, gdyż swoją trylogię pisał na początku lat pięćdziesiątych XX wieku, zanim powstała matematyczna teoria chaosu.

Dzieło Asimowa podziałało na wyobraźnię milionów czytelników, nie wyłączając licznej grupy naukowców i historyków.

Wizja w nim przedstawiona jest jednak całkowicie sprzeczna z poglądami większości zawodowych historyków i przedstawicieli nauk ścisłych, które w naszej kulturze podziela zresztą większość. Filozofowie od wieków zastanawiali się nad możliwością analizowania historii metodą nauk ścisłych. Niemal wszyscy doszli do przekonania, iż w ten sposób nie da się badać społeczeństw, ponieważ znacznie różnią się one od systemów fizycznych i biologicznych. Są zbyt złożone. Składają się z niepowtarzalnych jednostek, z których każda jest obdarzona wolną wolą i zdolna do celowego działania, a nie z prostych, identycznych elementów, takich jak atomy lub molekuły. Stwierdzono jednoznacznie, iż jakakolwiek historia jako nauka ścisła musi być fantastyką naukową, a nie prawdziwą nauką. I niektórym pewnie się zdaje, iż tak jest lepiej.

Historia jako nauka ścisła brzmi zimno i twardo – czyż takie ujęcie nie pozbawiłoby nas przyjemności podziwiania całego bogactwa wątków, z których upleciona jest przeszłość? Ponadto, czy nauka ta nie stałaby się narzędziem w rękach jakiejś tajnej sekty, która mogłaby go użyć do złowrogiej manipulacji? Zastanówmy się jednak: czy utraciliśmy umiejętność podziwiania błękitu nieba w pogodny letni dzień lub gry kolorów o zachodzie słońca? A przecież fizycy, począwszy od Newtona, a skończywszy na Einsteinie, badali właśnie to, jaki jest związek barwy nieba z załamywaniem się promieni słonecznych w atmosferze. Istotnie, historia jako nauka ścisła mogłaby zostać użyta w niecnych celach, ale każda nauka może służyć dobrym i złym celom. W powieści Asimowa pojawia się Druga Fundacja, złożona z psychohistoryków pociągających za sznurki z tajnego centrum. Jest to jednak najmniej przekonujący wątek książki.

Wojna i pokój, i wojna to próba udzielenia odpowiedzi na pytanie, które postawił Asimow (a przed nim wielu innych, m.in. Marks i Tołstoj):

Czy historia jako nauka ścisła jest możliwa? Czy da się zbudować teorię upadku wielkich mocarstw, która byłaby nie mniej wartościowa niż, powiedzmy, nasza wiedza o przyczynach trzęsień ziemi?

Sejsmolodzy poczynili wielkie postępy na drodze do zrozumienia ich natury. Potrafią choćby przewidzieć w przybliżeniu, w jakich rejonach świata wystąpią w najbliższym czasie wstrząsy, choć nie są w stanie dokładnie określić ani ich czasu, ani siły. Czy historia jako nauka ścisła mogłaby również wyjaśniać, dlaczego rozpadają się państwa oraz przewidywać, które społeczeństwa stoją w obliczu upadku?

Tematem tej książki są mocarstwa. Dlaczego niektórym – początkowo małym i nieodgrywającym istotnej roli – narodom udaje się zbudować potężne imperia, a innym nie? I z jakiego powodu twórcy tych imperiów z upływem czasu zawsze doprowadzają do ich upadku? Czy jesteśmy w stanie zrozumieć przyczyny narodzin i rozpadu wielkich mocarstw?

Imperium to duże, wielonarodowe państwo o rozbudowanej strukturze władzy. Najistotniejszym czynnikiem jest tu wielkość. Kiedy jakiś organizm państwowy staje się dostatecznie duży, zawsze obejmuje różne grupy etniczne, co przekształca go w państwo wielonarodowe. W epoce przedindustrialnej dużym wyzwaniem dla takiego mocarstwa była kwestia łączności. Rozwiązaniem problemu miały być różne wymyślane ad hoc sposoby spajania odległych terytoriów z centrum. Jednym z nich było wcielanie sąsiednich, mniejszych państw jako samorządnych prowincji, które odtąd musiały płacić daninę i zrzec się samodzielnej polityki zagranicznej, ale zachowywały niezależność w sprawach wewnętrznych. Taki proces stopniowego powiększania terytorium prowadzi zwykle do powstania skomplikowanych łańcuchów przekazywania poleceń oraz do współistnienia w jednym państwie heterogenicznych terytoriów.

Mocarstwa nie są jedynym przedmiotem badań historii jako nauki ścisłej. Historycy, tacy jak np. Arnold Toynbee, napisali tomy o powstaniu i upadku całych cywilizacji. Innych fascynuje rozwój wielkich religii, ewolucja stylów w sztuce, postępy nauki i techniki lub zmiany gospodarcze i demograficzne. Wszystkie te dziedziny mogą być tematem dociekań. Nie da się ich jednak zawrzeć w jednej książce. Zacznijmy więc od badania narodzin i śmierci imperiów.

W przeciwieństwie na przykład do cywilizacji państwa, jako organizacje terytorialne, można stosunkowo łatwo zdefiniować i wyróżnić spośród innych form organizacji ludzkich społeczności (takich jak państwa–miasta, przymierza plemienne itd.). Historycy nie przestają się spierać o to, jak odróżnić jedną cywilizację od drugiej. Niektórzy uważają, iż Persja Achemenidów była częścią cywilizacji syryjskiej, inni – iż częścią irańskiej, a kolejni – mezopotamskiej. W odróżnieniu od tej mnogości stanowisk w sprawie cywilizacji ustalenie przebiegu granic imperium Achemenidów nie nastręcza większych trudności: w każdym atlasie historycznym przedstawione są podobnie.

Choć dokonania imperiów zajmują najwięcej miejsca w przekazach historycznych, to nie powinniśmy stąd wyciągać wniosku, iż były normą w dziejach ludzkości.

Do XVIII wieku powierzchnia ziemi nadająca się do zamieszkania była w większości (a do czwartego tysiąclecia przed Chr. w całości) podzielona między małe bezpaństwowe społeczności, a nie imperia. Historyczne imperia zaś były bardzo często w stanie zapaści lub rozpadu. Duże i trwałe imperium utrzymujące wewnętrzny pokój to rzadkość w historii. Kiedy spojrzy się na zagadnienie z takiej perspektywy, to najbardziej palącą kwestią wymagającą wyjaśnienia staje się pytanie, jak imperiom udaje się przetrwać, a nie dlaczego doznają rozkładu i upadają.

Historie imperiów działają na wyobraźnię. Pomyślmy, jak mógł się czuć podróżujący po świecie w XVIII wieku Anglik, który znalazł się wśród dobrze zachowanych ruin starożytnego Rzymu (zanim jeszcze wchłonęło je nowoczesne wielkie miasto). Dziś podobnego uczucia doznajemy w Chichén Itzá w Meksyku. (Trzeba tam być wcześnie rano, zanim autokary przywiozą tłumy turystów). Kim byli ludzie, którzy wznieśli te wspaniałe świątynie i piramidy? Dlaczego już ich nie ma? Dzieje imperiów – czy to będzie imperium Ozymandiasza z sonetu Shelleya, czy imperium Dartha Vadera – niezmiennie nas fascynują.

Jako zapowiedź tego, o czym jest ta książka, przedstawiam w największym skrócie jej główną myśl. Procesy historyczne są często dynamiczne.

Imperia powstają i upadają, społeczeństwa i gospodarki przeżywają okresy rozwoju i stagnacji, światowe religie zyskują coraz więcej wyznawców, a później ich tracą. Dynamika historyczna to dział nauki zajmujący się takimi zmiennymi procesami w historii.

Gros badań dotyczyło jak dotąd społeczności rolniczych, w których większość ludzi (w niektórych wypadkach ponad 90 procent) uczestniczy w produkcji żywności.

Podstawa teoretyczna, nad którą pracuję od kilku lat, pozwala skupić się na zmianach zachodzących w grupach ludzi, a nie na ewolucji jednostek. Ostatecznie zachowanie grupy jest wynikiem działań jej członków, ale grupy społeczne nie są prostymi zbiorami identycznych elementów dających się łatwo opisać w kategoriach fizyki statystycznej, ale systemami o złożonej strukturze wewnętrznej.

Ważnym aspektem struktury grupowej jest to, iż poszczególni jej członkowie w różnym stopniu korzystają z dostępu do władzy i bogactwa.

W społeczeństwach rolniczych prawie cała władza i większość zasobów znajdują się w rękach niewielkiej liczby osób (zazwyczaj 1–2 procent ludzi). Jest to elita lub arystokracja. Resztę społeczeństwa stanowi plebs.

Inną istotną cechą struktury społecznej jest narodowość rozumiana jako wykorzystywanie przez grupę wszelkich przejawów kultury do budowania wewnętrznej spójności i odrębności w stosunku do innych społeczności. Członkowie grupy narodowościowej są odseparowani od reszty ludzi umowną granicą. Grecy na przykład stworzyli barierę oddzielającą ich od barbarzyńców, czyli ludów niemówiących po grecku. Do wyznaczenia granicy etnicznej mogą być użyte różne markery symboliczne: język i dialekt, religia i zachowania rytualne, rasa, strój, konwenanse, fryzura, ozdoby i tatuaże. Nie jest istotne, których markerów się używa, tylko czy pozwalają one odróżnić członków grupy od nie-członków, „swoich” od „obcych”.

Najczęściej każdy identyfikuje się z kilkoma grupami etnicznymi, które zawierają się jedna w drugiej. Mieszkaniec Dallas może być jednocześnie Teksańczykiem, Amerykaninem i członkiem cywilizacji zachodniej. Najpojemniejszą kategorię wśród grup społecznych, obejmującą liczne narody, nazywa się zwykle cywilizacją, ja jednak wolę używać nazwy wspólnota metaetniczna (od greckiego meta – „ponad” i ethnos – „grupa narodowościowa” lub „naród”). Moja definicja odnosi się nie tylko do cywilizacji w utartym znaczeniu – takich jak cywilizacja zachodnia, islamska, chińska – ale również do kręgów kulturowych, na przykład Celtów lub stepowych koczowników turecko-mongolskich. Z reguły największe różnice kulturowe występują między ludźmi należącymi do różnych wspólnot metaetnicznych; niekiedy są one tak duże, iż członkowie jednej grupy odmawiają wręcz człowieczeństwa tym, którzy znajdują się po drugiej stronie metaetnicznej przepaści.

Dynamika historyczna może być rozumiana jako skutek rywalizacji i konfliktu między grupami, z których jedne zyskują przewagę nad innymi. Dominacja z kolei jest możliwa tylko dlatego, iż poszczególne grupy spaja współdziałanie ich członków na poziomie mikro. kooperacja wewnątrzgrupowa stanowi podstawę międzygrupowego konfliktu, który w skrajnych wypadkach przyjmuje postać wojny, a choćby ludobójstwa.

Każda grupa charakteryzuje się specyficznym stopniem spójności i solidarności. Tę cechę grupy nazywam za czternastowiecznym myślicielem arabskim Ibn Chaldunem asabijją. Określa ona zdolność grupy społecznej do skoordynowanego, wspólnego działania. Podobnie jak wiele konstruktów teoretycznych, takich jak newtonowskie pojęcie siły, zdolność do wspólnego działania nie może być przedmiotem bezpośredniej obserwacji, można ją jednak zmierzyć na podstawie dających się zauważyć skutków.

Każde imperium ma za swoje jądro – naród imperialny. (Niektóre imperia miały w pewnych okresach więcej niż jeden naród imperialny, ale taka struktura jest niestabilna). Zdolność imperium do powiększania swojego terytorium i obrony przed wrogami zewnętrznymi i wewnętrznymi zależy w dużym stopniu od charakterystyki jej narodu imperialnego, przede wszystkim od jego asabijji. Jako iż duże imperia powstają tylko za sprawą grup o wysokim poziomie asabijji, zasadniczą kwestią staje się odpowiedź na pytanie: jak owe grupy osiągają jej taki wysoki stopień oraz dlaczego ostatecznie ją tracą?

Grupy o wysokiej asabijji powstają na pograniczach metaetnicznych, czyli obszarach, gdzie krańce imperium pokrywają się z linią styku dwóch metaetnicznych wspólnot. Takie pogranicza to tereny bardzo intensywnej konkurencji międzygrupowej. Ekspansywne imperia wywierają ogromną presję militarną na ludy wokół swoich granic. Jednocześnie bogactwo imperium bardzo pociąga społeczności mieszkające na pograniczach. Próbują one uszczknąć z tego bogactwa coś dla siebie przez wymianę handlową lub grabież. Zarówno zewnętrzne zagrożenie, jak i perspektywa zysku stanowią mocne bodźce integrujące, które zasilają asabijję. W tyglu metatnicznego pogranicza grupy słabo zintegrowane rozpadają się lub zanikają, natomiast te dobrze współpracujące rozwijają się i poszerzają swoje wpływy.

Aby dorównać potędze starego imperium, grupa pogranicza o wysokiej asabijji – kandydatka na naród imperialny – musi pomnożyć swój potencjał przez wchłonięcie innych grup. Na pograniczu integracja grup podobnych pod względem etnicznym jest łatwiejsza za sprawą obecności odmiennych „innych” – graniczących metaetnicznych wspólnot. Stosunkowo niewielkie różnice między grupami po tej samej stronie granicy stają się nieistotne w porównaniu z ogromną przepaścią kulturową między nimi po obu jej stronach. Na podstawie danych empirycznych można stwierdzić, iż duże agresywne imperia nie powstają na obszarach, gdzie granice polityczne dzielą społeczności zbliżone kulturowo.

Otóż główną myślą mojej książki jest to, iż wspólnoty tworzące się na pograniczach o charakterze uskoku metaetnicznego nabywają umiejętności współpracy i wysokiej zdolności współdziałania, co z kolei umożliwia im budowanie dużych i potężnych państw. Rozwijam tę myśl w części I, posługując się przykładami Rosji i Ameryki (rozdziały 1. i 2.), Germanów i Arabów na pograniczu Rzymu (rozdziały 3. i 4.), początków Rzymu (rozdział 6.) oraz powstania supermocarstw europejskich (rozdział 7.).

Najważniejszą hipotezą, którą stawiam w tej książce, jest ta, iż fundamentem potęgi imperium jest kooperacja.

Podważa ona zasadnicze postulaty dominujących teorii nauk społecznych i biologicznych: racjonalnego wyboru w ekonomii i samolubnego genu w biologii ewolucyjnej. Trzeba jednak zauważyć, iż ostatnie odkrycia nowo powstałych pól badawczych, takich jak ekonomia eksperymentalna i dobór wielopoziomowy, pokazują, iż model standardowy, oparty na hipotezie interesu własnego, zawiera poważne błędy. Nie potrafi wyjaśnić zagadki ultrasocjalizacji człowieka – naszej wyjątkowej zdolności łączenia się we współpracujące grupy złożone z milionów niespokrewnionych ze sobą jednostek. Co więcej, prawdziwości tego modelu przeczą eksperymenty behawioralne.

Wykształcenie się ultrasocjalizacji było możliwe za sprawą dwóch istotnych adaptacji. Pierwsza to strategia moralisty: współpracuj, dopóki większość członków grupy również współpracuje i karze tych, którzy nie współpracują. Grupa, w której znalazło się wystarczająco wielu moralistów, by jej kolektywne zachowanie osiągnęło poziom kooperatywnej równowagi, zyskała przewagę nad grupami, które nie potrafiły działać wspólnie, lub wręcz eksterminowała je. Druga adaptacja to adekwatna człowiekowi umiejętność posługiwania się markerami symbolicznymi do definiowania grup współpracujących. Pozwoliła ona na wykształcenie się w procesie ewolucyjnym socjalizacji, która przełamała ograniczenia interakcji bezpośredniej. Organizmy społeczne rosły w siłę skokowo w kolejnych fazach rozwoju ludzkości: od wioski i klanu, przez plemię i związek plemion, aż po państwo, imperium i cywilizację. W rozdziale 5. przedstawiam tę nową naukę dotyczącą kooperacji.

Część I poświęcona jest imperiogenezie – omówieniu czynników, które wyjaśniają powstawanie imperiów, natomiast w części II koncentruję się na imperiopatozie, czyli przyczynach upadku imperiów.

Stabilizacja i pokój wewnętrzny panujące w silnych imperiach zawierają już w sobie zalążki przyszłego chaosu. Skutkują one wzrostem liczby ludności. Rozwój demograficzny doprowadza do przeludnienia, przeludnienie powoduje spadek wynagrodzeń, wzrost czynszów dzierżawnych i spadek dochodów per capita wśród plebsu.

Z początku korzystają na tym klasy uprzywilejowane, które pomnażają swoje bogactwo dzięki niskim wynagrodzeniom i wysokim czynszom. W miarę jednak jak liczebność i apetyty wyższych klas rosną, one również zaczynają odczuwać spadek dochodów. Pogorszenie standardu życia wywołuje niezadowolenie i konflikty. Elity żądają od państwa zatrudnienia i dodatkowego wynagrodzenia, co doprowadza do wzrostu wydatków państwa. Jednocześnie przychody podatkowe się kurczą, ponieważ gros ludności biednieje. Kiedy finanse państwa się załamują, traci ono kontrolę nad armią i policją. Znikają wszelkie hamulce, wzmagają się konflikty wewnątrz elit, doprowadzając do wojny domowej. Z kolei niezadowolenie biedoty przeradza się w powszechny bunt.

Załamanie się porządku budzi z uśpienia czterech jeźdźców apokalipsy: głód, wojnę, zarazę i śmierć. Spada liczba ludności, płace rosną, czynsze maleją. Podczas gdy dochody plebsu wracają do dawnego poziomu, fortuny klas wyższych nikną. Upadek ekonomiczny elit oraz brak skutecznych rządów podtrzymują ciągłe konflikty wewnętrzne. Wskutek wojen domowych elity zostają przetrzebione. Ich członkowie giną w walkach frakcyjnych, potyczkach z sąsiadami lub po prostu rezygnują z utrzymania arystokratycznego statusu i niepostrzeżenie zasilają szeregi plebsu. Walki wewnątrz elit ustają, co pozwala przywrócić ład. Stabilizacja i pokój zapewniają wzrost zamożności i rozpoczyna się kolejna faza cyklu. Jak to ujął szesnastowieczny komentator: „pokój przynosi wojnę, a wojna pokój”.

Pełny cykl, który składa się z łagodnej fazy integracji oraz niespokojnej fazy dezintegracji, trwa zwykle dwa lub trzy stulecia. Te potężne wahania w strukturach: demograficznej, gospodarczej i socjalnej społeczeństw agrarnych nazywam cyklami sekularnymi. Teorię demograficzno-strukturalną wyjaśniającą cykle sekularne przedstawiam w rozdziałach 8. i 9., powołując się na przykłady z historii Francji i Anglii w okresie średniowiecza i początków współczesności.

Faza cyklu sekularnego wpływa na trend w nierównościach ekonomicznych i społecznych, co z kolei oddziałuje na dynamikę asabijji. Narody, które mają zadatki na zbudowanie swojego imperium, są względnie egalitarne. Grupa, w której panują duże różnice zamożności między jej członkami, gorzej współpracuje i ulega rywalom, którzy dysponują wyższym poziomem asabijji. Ponadto pogranicza metaetniczne są zwykle słabo zaludnione, więc jest tam dość ziemi (głównego bogactwa w społeczeństwach agrarnych) dla wszystkich, którzy chcą ją uprawiać. Sukces narodu imperialnego w ekspansji terytorialnej powoduje jednak przesunięcie granic daleko od centrum, co eliminuje istotną siłę hamującą wzrost nierówności. Pokój prowadzi do wzrostu liczby ludności, z kolei przeludnienie skutkuje zubożeniem mas chłopskich. Biedni biednieją, a bogaci się bogacą.

Jest to proces nazywany efektem św. Mateusza. Rosnące dysproporcje między bogatymi a biednymi wystawiają na próbę społeczny konsensus. Rozwarstwienie z powodu nierównego podziału bogactwa wyraża się już nie tylko w powstaniu przepaści między arystokracją a plebsem, ale w rosnących różnicach w obrębie każdej grupy społecznej. Konkurencja wewnątrz elity o kurczące się zasoby doprowadza do powstania frakcji i narusza solidarność narodową. W trakcie fazy dezintegracji cyklu sekularnego tożsamość lokalna i frakcyjna nabierają większego znaczenia niż tożsamość narodowa czy imperialna, czego rezultatem jest erozja asabijji narodu imperialnego. Jak widać, efekt św. Mateusza odgrywa istotną rolę w imperiopatozie, czyli upadku imperiów.

Spadek poziomu asabijji nie jest procesem linearnym. W fazach integracyjnych cykli sekularnych, kiedy nierówności nie są zbyt duże, wygasają konkurencja wewnątrz elit i konflikt między elitami a plebsem; tożsamość imperialna odzyskuje na pewien czas znaczenie. Jak zobaczymy w rozdziale 10., redukcja asabijji do poziomu, który uniemożliwia utrzymanie integralności imperium, następuje dopiero po kilku fazach dezintegracji.

Cykl życia typowego narodu imperialnego obejmuje dwa, trzy lub choćby cztery cykle sekularne. Za każdym razem kiedy imperium wkracza w fazę dezintegracji, asabijja jego rdzennego narodu zostaje znacznie osłabiona. W wielkim cyklu wzrostu i spadku asabijji zawiera się zatem kilka cykli sekularnych. Faza dezintegracji też nie przebiega liniowo. Wojna domowa zaczyna się jak pożar lasu lub epidemia: przemoc rodzi jeszcze większą przemoc, napędzając spiralę mordu i zemsty. W końcu jednak ludzie mają dość ciągłej walki i wojna domowa „wypala się”. Ci, którzy ją przeżyli, a także ich dzieci, nie mają ochoty na kolejną eskalację wrogości. Są niejako uodpornieni na bakcyl waśni domowej. Kolejne pokolenie, wnukowie tych, którzy brali udział w wojnie domowej, nie doświadczywszy na własnej skórze okropności wojny, nie mają już tej odporności. jeżeli społeczne uwarunkowania prowadzące do konfliktu (przede wszystkim nadprodukcja elit) występują nadal, to wnukowie znów wzniecą wojnę domową. W rezultacie w fazie dezintegracji wojna domowa będzie się powtarzać z częstotliwością od 40 do 60 lat. Tę prawidłowość nazywam cyklami ojców i synów. Te składają się na cykle sekularne, które z kolei tworzą cykle asabijji. W rozdziale 11. pokazuję tę współzależność „kół wewnątrz kół wewnątrz kół” na przykładzie postępującego upadku imperium rzymskiego.

Podsumowując, w książce tej omawiam trzy teorie: pogranicza metaetnicznego (wyjaśniającą cykle asabijji), demograficzno-strukturalną (tłumaczącą cykle sekularne) i społeczno-psychologiczną (objaśniającą cykle ojców i synów). Teorie te tworzą część nowej nauki dynamiki historycznej lub – wolę używać tego określenia – kliodynamiki (od Klio – muza historii i dynamika – badanie procesów w czasie).

Kliodynamika czerpie wiele z dwóch dyscyplin przyrodniczych. Koncentruje się na grupach, a nie na jednostkach, co upodabnia ją do mechaniki statystycznej, która zbiera dane dotyczące ruchu miliardów cząsteczek, by przewidywać takie adekwatności układu, jak temperatura i ciśnienie. Jednakowoż badanie i przewidywanie zachowania się grup ludzkich jest znacznie trudniejsze, gdyż ludzie różnią się od siebie (m.in. pod względem siły i tożsamości etnicznej). Ponadto mają wolną wolę.

W rozdziale 12. omawiam znaczenie czynników zwiększających złożoność badań społeczeństw. Jeszcze więcej kliodynamika zawdzięcza dynamice nielinearnej. Społeczeństwa i państwa można przedstawiać jako systemy dynamiczne składające się z elementów, które na siebie oddziałują. Państwa należą do systemu międzynarodowego, co zwiększa jeszcze stopień komplikacji.

Podstawowym pojęciem jest tutaj dynamiczne sprzężenie zwrotne. Zmiana stanu jednego elementu systemu ma wpływ na inny element, ale modyfikacja stanu tego drugiego elementu może z kolei wywołać (zwrotnie) zmianę pierwszego. jeżeli system dynamiczny zawiera takie nielinearne sprzężenia zwrotne, staje się wysoce podatny na oscylację. Ujmując to zwięźle: „pokój przynosi wojnę, a wojna pokój”.

Cykle, którym podlegają społeczeństwa i państwa na przestrzeni dziejów, mają inny charakter niż występujące ze ściśle określoną częstotliwością, powtarzalne cykle zjawisk fizycznych, takie jak ruchy planet czy wahadła. Systemy społeczne są znacznie bardziej złożone. Jak wiadomo z dynamiki nielinearnej, jeżeli dwa lub więcej doskonale linearne zachowania zostaną na siebie nałożone, to rezultatem może być dynamika niecykliczna, innymi słowy: chaos. Interakcje między asabijją, cyklami sekularnymi oraz cyklami ojców i synów mogą skutkować taką złożoną, chaotyczną dynamiką. W systemie chaotycznym niepozorne działanie jednego elementu, na przykład jednostki ludzkiej korzystającej z wolnej woli, może przynieść ogromne konsekwencje. Duże znaczenie mają też czynniki zewnętrzne, na przykład: zmiany klimatyczne powodujące nieurodzaj; przypadkowe mutacje mikroorganizmów, których skutkiem mogą być epidemie; katastrofalne wybuchy wulkanów. Chaotyczność zachowań, wolna wola i klęski żywiołowe to czynniki, które sprawiają, iż dynamiki żywych społeczeństw nie da się dokładnie przewidzieć z dużym wyprzedzeniem. Hari Seldon się mylił.

Choć przewidywanie odległej przyszłości jest niemożliwe, to uwzględniwszy wszystko, co wiemy o społeczeństwach i dynamice nielinearnej, możemy stwierdzić, iż udoskonalone zrozumienie funkcjonowania społeczeństw nie jest wiedzą czysto akademicką.

Zrozumienie procesów, które doprowadzają społeczeństwo do wojny domowej, może stanowić wskazówkę, jak jej uniknąć. Taka inżynieria społeczna to oczywiście kwestia przyszłości. Nasze rozumienie dynamiki społeczeństw agrarnych pozostało dalekie od doskonałości, a przecież wysoce złożone współczesne społeczeństwa industrialne i postindustrialne stanowią o wiele większe wyzwanie dla socjologów. Liczne procesy, które odgrywały decydującą rolę w funkcjonowaniu wspólnot agrarnych, w społeczeństwach nowoczesnych mają o wiele mniejsze znaczenie, lub są go w ogóle pozbawione. W dzisiejszych czasach w społeczeństwach Zachodu adekwatnie nie występuje na przykład zjawisko głodu. Rewolucja przemysłowa nie zmieniła jednak całkowicie ludzkiej natury. W końcowych dwóch rozdziałach zastanawiam się, czego może nas nauczyć kliodynamika o wojnie, pokoju, i wojnie, które być może nas czekają.

Peter Turchin: Wojna i pokój, i wojna. Jak powstają i upadają imperia, Wydawnictwo WEI, 2022

Idź do oryginalnego materiału