I choć w finale nie sprostali faworytom całej ligi, czyli ChKS-owi Chełm, to śmiało można podsumować, iż napisali wspaniałą historię. Nie tylko klubu, a całego drugiego szczebla zmagań. Proszę sobie bowiem wyobrazić, iż choćby w ostatniej dekadzie tylko raz do finału tych rozgrywek udało się dotrzeć drużynie spoza podium sezonu zasadniczego, a i tak było to 4. miejsce. A oni tę część zmagań zakończyli na szóstej lokacie! Ostatnio tak dobry wynik tak nisko rozstawionej drużyny mieliśmy w 2012 roku, gdy siódme po rundzie zasadniczej Cuprum Lubin też dotarło do finału rozgrywek.
Zresztą, cała ta kampania była dość nietypowa. Wszak z pierwszej czwórki w półfinale znalazł się tylko ówczesny i późniejszy triumfator rozgrywek. Do tego wszystkie ćwierćfinały rozgrywane były na dystansie trzech spotkań, czyli „wersja max”, ponadto z 12 meczów połowa zakończyła się tie breakiem.
– Nie dziwi mnie to szczególnie. Przecież przed play off zespoły z miejsc 2-8 dzieliło tylko siedem punktów. I było wiadomo, iż każdy będzie mógł być w tej czwórce, niezależnie, z której pozycji startował – nie krył w rozmowie z „O!Polską” przyjmujący kluczborczan Janusz Górski.
Mickiewicz Kluczbork kontra faworyci
To siódmy sezon Mickiewicza na drugim szczeblu. Tak naprawdę nieudany był tylko pierwszy, gdy utrzymali się jedynie dzięki temu, iż z elity wycofała się Stocznia Szczecin. Do play off nie weszli jeszcze tylko w 2022 roku, gdy zajęli 13. lokatę, ale z bezpieczną przewagą nad strefą spadkową. W „sezonie covidowym” zyskali prawo gry w fazie pucharowej, ale zmagań nie dokończono i sklasyfikowano ich na siódmej lokacie. W pozostałych trzech sezonach odpadali w ćwierćfinale.
Żeby było ciekawiej, większych emocji nie było jedynie wtedy, gdy byli wyżej rozstawieni niż rywal. Dwa lata temu do rywalizacji przystąpili z „czwórką” i wówczas to dwukrotnie stosunkowo łatwo (po 0:3) przegrywali z BKS-em Visła Bydgoszcz. W dwóch pozostałych latach mocno stawiali się faworytom i późniejszym finalistom, odpadając dopiero po przegranym tie breaku trzeciego meczu. O ile w zeszłym roku lepszy okazał się BKS Bielsko-Biała, o tyle w 2021 roku wyeliminował ich ten sposób obecny mistrz kraju z Lublina!
Za mało pieniędzy na PlusLigę
Teraz podopieczni Mariusza Łysiaka też trafili na faworyzowanych przeciwników w ćwierćfinale, mianowicie Czarnych Radom, którzy w jego odczuciu zbudowali najlepszy zespół ze wszystkich. Tym razem jednak sprawili niespodziankę, a w półfinale mierzyli się z MCKiS-em Jaworzno. I choć akurat w tym wypadku do play off podeszli z wyższej pozycji, to należało mieć na uwadze, iż ówcześni rywale sprawili podobnego kalibru sensację, eliminując wicemistrza fazy zasadniczej Lechię Tomaszów Mazowiecki.
Mieli jednak przewagę własnego boiska, co wykorzystali maksymalnie. Najpierw wręcz rozgromili ten zespół, bo w setach nr 2 i 3 dali tej ekipie ugrać łącznie 18 punktów, a w trzecim pojedynku dość pewnie zwyciężyli 3:1. W wielkim finale już nie sprawili niespodzianki i w trzech meczach z ChKS-em Chełm ugrali tylko jednego seta. Niemniej sezon 1. ligi zakończyli na drugim miejscu, za co należy się im ogromny szacunek.
– Tym razem też nie byliśmy faworytami, ale pokazaliśmy siłę. Sport znowu pokazał piękne oblicze – nie krył trener i prezes kluczborczan.
Warto zwrócić uwagę, iż spośród ósemki ćwierćfinalistów play off tylko Mickiewicz i MCKiS Jaworzno nie zgłosiły się po licencję PlusLigi. Musiałyby się na to znaleźć odpowiednie fundusze. Nie da się przecież zbudować zespołu na miarę krajowej elity bez odpowiedniego budżetu, a ten w porównaniu do obecnego musiałby w Kluczborku „przynajmniej trzy-czterokrotnie wzrosnąć”.
***
Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania