Z czym kibicom Polonii Bydgoszcz kojarzy się Unia Tarnów? Większość z Was pewnie myśli teraz o początku XXI wieku, gdy Jaskółki przeżywały najlepszy okres w swojej historii.
W sezonie 2003 klub z Małopolski wywalczył awans do Ekstraligi. Dzięki wsparciu Rafinerii Trzebinia mógł pozwolić sobie na głośne transfery Tony’ego Rickardssona oraz braci Gollobów. Już w pierwszym sezonie w elicie dało to efekt w postaci mistrzostwa. W 2005 roku unici zamierzali obronić tytuł, a na ich drodze pojawiła się Polonia.
W Bydgoszczy to były czasy Andreasa Jonssona. W 2004 roku Szwed praktyczne w pojedynkę utrzymał Polonię w Ekstralidze. Na kolejny sezon udało się wzmocnić kadrę – do mocnych na torze przy Sportowej, ale gorszych na wyjazdach Jacka Krzyżaniaka i Michała Robackiego dołączono Piotra Protasiewicza i Roberta Sawinę, a formację juniorską miał wraz z Krystianem Klechą tworzyć niespełna 19-letni Krzysztof Buczkowski.
Skromne zwycięstwo Unii w Tarnowie
Od początku sezonu zarówno Unia, jak i Polonia prezentowały się bardzo dobrze. Do pierwszego bezpośredniego pojedynku doszło w 5 kolejce w Tarnowie. Rok wcześniej Polonia nie miała tam czego szukać. Tymczasem w majówkę 2005 pojechała bardzo dobrze, przegrywając tylko 42:48.
Należy wspomnieć, iż w tamtym spotkaniu unici jechali w krajowym składzie, bez Tony’ego Rickardssona, co na pewno miało wpływ na wynik. Sześć punktów straty oznaczało, iż w rewanżu Polonia może zawalczyć o punkt bonusowy, który w tamtym sezonie był regulaminową nowością.
Pierwszy taki mecz w historii
Rewanż w Bydgoszczy odbył się w połowie czerwca. – Wysoka stawka meczu, przyjazd braci Gollobów i dobra pora rozpoczęcia zawodów pozwalają mi sądzić, iż możemy liczyć na rekord frekwencji w tym sezonie. Jesteśmy na fali wznoszącej i na pewno taka sytuacja zostanie dostrzeżona przez kibiców – mówił ówczesny prezes Bogdan Sawarski.
Tygodnik Żużlowy zapowiadał spotkanie jako pierwszy w historii mecz w Bydgoszczy, kiedy Gollobowie przyjadą w roli gości, a kolorów Polonii bronić będzie Piotr Protasiewicz. Sawarski przyznawał, iż pojedynki dwóch najlepszych polskich żużlowców tamtych lat będą dodatkowym smaczkiem dla kibiców.
Bydgoszczanie – jak zapowiadał “TŻ” – mieli dwa duże powody do optymizmu. Andreas Jonsson wracał do formy po kontuzji, a w coraz lepszej dyspozycji był też Krzysztof Buczkowski. Junior na silniku przygotowanym przez klubowego mechanika Witolda Gromowskiego zaliczył dwa udane występy i mógł z optymizmem czekać na mecz z Tarnowem.
Unia miała za sobą wysokie zwycięstwo z Włókniarzem i celowała w wygranie fazy zasadniczej. W przeciwieństwie do sezonu 2004, tym razem tytuł trzeba było wywalczyć w play-offach. I to o tyle specyficznych, iż drużyny z miejsc 1-2 czekały w półfinale, a zespoły z lokat 3-6 jeździły w ćwierćfinałach.
– W Bydgoszczy mam wspaniałych kibiców i zawsze będę o nich pamiętał, ale teraz zdobywam punkty dla Unii – mówił Tomasz Gollob, którego transfer wciąż był jeszcze dość świeżą sprawą i wiele osób liczyło, iż mistrz będzie jeszcze miał okazję wrócić do Polonii.
Polonia odskoczyła od początku
Zgodnie z nadziejami Sawarskiego frekwencja na meczu była znakomita. Spotkanie nie było transmitowane w telewizji i na trybunach zasiadło ponad 15 000 widzów. Zanim zobaczyli pierwszy wyścig, miała miejsce nietypowa sytuacja. Na prezentacji jedna z kibicek wręczyła Gollobowi… pracę licencjacką napisaną na jego temat.
W biegu młodzieżowym eksportowa para Unii, czyli Kołodziej i Rempała wygrała 4:2. Przyjezdnych rozdzielił Krzysztof Buczkowski. Potem jednak sprawy przybrały dobry obrót dla bydgoszczan. Jonsson pokonał Rickardssona, a Sawina i Robacki zwyciężyli parę Grzegorz Rempała – Jacek Gollob, dzięki czemu mieliśmy 11:7. Kolejne biegi to indywidualne zwycięstwa liderów gości: Tomasza Golloba (nad Protasiewiczem), Rickardssona i Jacka Golloba, ale Polonia przez cały czas prowadziła (19:17).
Zarówno dla Rickardssona, jak i dla starszego z braci były to jedyne zwycięstwa tego dnia. W kolejnej serii doświadczony Szwed przegrał i z Protasiewiczem, i z Jonssonem, który znalazł też sposób na Tomka Golloba. Druga linia bydgoszczan była lepiej dysponowana niż druga linia Unii, dzięki czemu udało się odskoczyć na 6 punktów (30:24).
Tomasz Gollob razy trzy
Kolejne dwa ciosy Polonia wyprowadziła w wyścigach 10 i 11. Po dwóch zwycięstwach 4:2 zrobiło się już 38:28. Swój moment chwały miał Krystian Klecha, który wygrał wyścig przed Jackiem Gollobem, Jonssonem i defektującym Kołodziejem.
Aby dobrze zobrazować, jak wyrównany był to mecz, wystarczy powiedzieć, iż kibice tylko raz byli świadkami podwójnego zwycięstwa. Po 12 wyścigach Polonia prowadziła 41:31, więc wygrana była o krok, a punkt bonusowy także wydawał się bardzo realny. Wtedy jednak swój koncert rozpoczął Tomasz Gollob, który wygrał wszystkie trzy ostatnie wyścigi! W biegu 13 wraz z Jackiem triumfował 4:2, a w 14 zapewnił Unii biegowy remis (46:38). W obu przypadkach tuż za nim przyjeżdżał Protasiewicz. – Dwukrotnie z nim prowadziłem, ale dałem się objechać, bo pojechałem zbyt elegancko i delikatnie – mówił potem “Pepe”.
Ostatni bieg dnia decydował o bonusie. Polonia potrzebowała remisu, ale Gollob ponownie był nieuchwytny. Na drugim miejscu przyjechał Sawina, trzeci był Rickardsson, a czwarty Jonsson. Wynik 48:42 oznaczał, iż żadna z drużyn nie zdobyła bonusa.
Był to drugi mecz Polonii z Unią w tamtym sezonie, ale nie ostatni. Obie drużyny spotkały się jeszcze w finale rozgrywek. Ale to już osobna historia, którą przypomnimy innym razem.