Tysiące z nas do późna bawiły się w domach, restauracjach, klubach i na ulicach. Kilka godzin później Wrocław wyglądał tak, jakby... jego populacja wyginęła. Czasem przejechał autobus, niekiedy przeszedł jakiś człowiek. Pusty Rynek, puste ulice, wolne miejsca parkingowe. Gdyby nie nasz fotoreporter, na mieście prawie nikogo by nie było.