Wystarczy 5 minut spóźnienia pociągu jadącego do Dębicy, by w porannym SKA Kolei Małopolskich zrobił się pokaźny tłok. O miejscach siedzących można zapomnieć już w Krzeszowicach, a od Rudawy pasażerowie podróżują już niczym sardynki w puszce.
Kiedyś narzekaliśmy na przepełnione busy do Krakowa. Teraz kiedy transport autobusowy na linii Kraków – Chrzanów praktycznie zanikł, a po modernizacji linii E30 pasażerów w pociągach lawinowo przybyło, na kolei robi się tłok.
Wystarczyło kilka słonecznych dni, przepełniony pociąg PolRegio z Dębicy i godziny szczytu na Dworcu Głównym w Krakowie, by przekonać się, czym taka jazda się kończy. W piątek Radio Kraków informowało o dwóch zasłabnięciach. Gdy skład zatrzymał się w Zabierzowie, z pociągu wyciągnięto jedną z pasażerek. – Potem się okazało, iż w pierwszym wagonie zasłabła kolejna osoba, do której wzywano karetkę – relacjonował jeden z pasażerów podróżujących pociągiem.
W październiku Koleje Małopolskie zapowiedziały, iż dołożą dodatkowe wagony, by zapewnić pasażerom większy komfort jazdy. Niestety, niewielkie odstępy czasowe między przewoźnikami w porannych godzinach i spóźnienia sprawiają, iż SKA przez cały czas są zatłoczony, a podróż koleją to walka o przetrwanie.