Polka Basia Karpińska Hopkins w reprezentacji Stanów Zjednoczonych w żeglarskich mistrzostwach świata

bialyorzel24.com 2 miesięcy temu

Basia Karpińska Hopkins od lat zawodowo jest związana ze służbą zdrowia, ale z żeglarstwem w formie pasji jest związana jeszcze dłużej. Zaczęła pływać w Polsce jako harcerka, a w tej chwili reprezentuje Stany Zjednoczone w mistrzostwach świata. We wrześniu wzięła udział w mistrzostwach dwójek mieszanych offshorowych, w których była o włos od finału. W rozmowie z „Białym Orłem” opowiada o swojej pasji, wrażeniach z mistrzostw i tym, czego życiowo uczy ją żeglarstwo.

Basia Karpińska Hopkins i Kevin Morgan – jej załogowy partner podczas tegorocznych mistrzostw świata. Fot. Archiwum prywatne

„Biały Orzeł”: Jak zaczęła się Twoja przygoda z żeglarstwem?

Basia Karpińska Hopkins: Moja przygoda z żeglarstwem zaczęła się wcześnie. Jeszcze w Polsce jako zuch jeździłam na letnie obozy harcerskie. Nasza baza obozowa znajdowała się nad jeziorem Wilczkowo na Pojezierzu Drawskim. Byłam wtedy może w czwartej, piątej klasie szkoły podstawowej i wolno nam było używać tylko kajaków, ale starsi harcerze mogli brać łódki i czasami można się było z nimi przepłynąć. Imponowała mi ich odwaga, umiejętności i niezależność od „dorosłych”. Po kilku latach, w czasie moich studiów na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie na rehabilitacji, była taka możliwość, żeby robić specjalizację z żeglarstwa; robiło się najpierw patent żeglarza, później patent sternika, a następnie instruktora.

Od zucha i obozów nad jeziorem Wilczkowo, przez specjalizację z żeglarstwa na uniwersytecie, aż po udział w międzynarodowych regatach w reprezentacji USA. Ile to już lat?

No już ponad 40 lat. Nie wiem jak to możliwe, kiedy mam dopiero 27! (Basia się uśmiecha z przymrużeniem oka).

Musisz się tym naprawdę pasjonować, iż Twoja miłość do żeglarstwa utrzymuje się już tyle lat…

Wydaje mi się, iż to jest już taki trochę styl życia. Niektórzy ludzie lubią biegać, inni lubią chodzić na siłownię, a ja… jestem dość leniwa. Najchętniej siedziałabym w domu i głaskała koty, ale żeglarstwo trzyma mnie w ryzach, bo jednak trzeba się trochę poruszać, przygotować, przyjemnie jest być na zewnątrz. Chociaż nie zawsze, szczególnie, gdy jest trudna pogoda, wtedy przyjemność przeradza się w wyzwanie; duże osobiste wyzwanie, zwłaszcza z upływem czasu.

Kiedy podjęłaś decyzję, żeby zacząć pływać wyczynowo?

Początkowo w Polsce żeglarstwo miało dla mnie bardziej rekreacyjny charakter, związany z harcerstwem i zabawą na wodzie. Potem przerodziło się w formę dydaktyczną, kiedy zdobywałam patent instruktora żeglarstwa. Natomiast wyczynowo zaczęłam pływać dopiero w Stanach, po kilkuletniej przerwie, w czasie której byłam skupiona na pracy. Przełomowym momentem w mojej żeglarskiej amerykańskiej przygodzie był rok 2000, kiedy odbywała się w Nowym Jorku Operacja Żagiel. Na to wydarzenie przypłynęły żaglowce z całego świata, między innymi polskie: Dar Młodzieży, Pogoria i Zjawa IV. Polonia została zaproszona do ich odwiedzenia. Właśnie wtedy udało mi się na Darze Młodzieży przepłynąć z Nowego Jorku do Bostonu, co było niesamowitym przeżyciem. Dzięki tej imprezie poznałam członków Polskiego Klubu Żeglarskiego na Brooklynie i zaczęłam z nimi pływać, na początku tylko polskich łódkach. W tym czasie, w okolicach moich 30. urodzin, pojawiły się nagle kłopoty ze zdrowiem, co spowodowało, ze sobie pomyślałam: no jak nie teraz, to kiedy? To mnie zmobilizowało, żeby popłynąć na moje pierwsze regaty oceaniczne z Newport, RI na Bermudy, po których zaczęły pojawiać się kolejne zaproszenia do żeglowania, prowadzące do nowych możliwości.

Barbara Karpińska Hopkins jest związana z żeglarstwem od 40 lat. Jako członek New York Yacht Club, najstarszego klubu żeglarskiego w Ameryce, pływa ostatnio w reprezentacji Stanów Zjednoczonych, ale w 2022 r. reprezentowała Polskę na mistrzostwach Europy. Od 5 lat Basia jest zaangażowana w promowanie nowej dyscypliny żeglarskiej – Mixed Offshore Doublehanded. Zawodowo jest związana ze służbą zdrowia – najpierw jako fizjoterapeutka, aktualnie jako konsultant, doradca i wykładowca akademicki, z czynnym wkładem w przekształcanie systemów opieki zdrowotnej i budowanie start-upów. Fot. Seth Cabot Hopkins

Co jest według Ciebie najtrudniejszego i najfajniejszego w żeglarstwie?

Myślę, iż najtrudniejszy jest pewien stopień nieprzewidywalności. Powiedziałabym, iż jest to i największe wyzwanie, i największa przyjemność. Oczywiście przygotowujemy się najlepiej jak umiemy, fizycznie i psychicznie, i przygotowujemy łódkę. Piękne jest to, iż jak się odpłynie kawałek od lądu, to można podziwiać przyrodę i widoki, czasem delfiny przypływają do łódki. Ma to swoje bardzo duże uroki. Jesteśmy cały czas w naturze i warunki pogodowe czasami się zmieniają bardzo szybko. Regaty przybrzeżne, krótkodystansowe stanowią bardziej fizyczne wyzwanie. Natomiast regaty oceaniczne, długodystansowe uczą podejmowania decyzji, samowystarczalności i pokory oraz podejścia: jak mogę sobie poradzić na oceanie, to na lądzie też ze wszystkim sobie poradzę.

Są jakieś momenty z Twoich żeglarskich wypraw, które szczególnie zapadły Ci w pamięć?

Jeśli chodzi o najprzyjemniejsze wspomnienia, to natychmiast przychodzą mi na myśl regaty transatlantyckie z USA do Wielkiej Brytanii w 2015 roku. To były dość burzliwe regaty, w najtrudniejszym momencie mieliśmy 55 węzłów wiatru. Ale w trakcie tych regat, na środku Atlantyku, zauważyliśmy całe fale wypełnione delfinami. Zdarza nam się widzieć delfiny, czasem przypłynie stadko i chwilę sobie poskaczą, ale wtedy szły po prostu całe fale. To był niesamowity, przepiękny widok. Inne wspomnienie mam z regat z Marblehead Massachusets do Halifaxu, które realizowane są co dwa lata. Podczas tych regat, kiedy zakręca się z zatoki Maine już w stronę Halifaxu, często jest tam mgła, więc nic nie widać, ale za to czuć intensywny zapach żywicy drzew iglastych, które tam rosną. To daje moc do działania i nadzieję, iż do domu, do portu już blisko.

A trudniejsze momenty?

Do wyzwań, które zapadły w pamięć, należą jedne z moich regat na Bermudy. Trafiliśmy na sztorm, blisko 50 węzłów wiatru. Z powodu odłamania się metalowej części roler foka wyrwał się z pokładu, czyli straciliśmy sztag, a sztagi utrzymują maszt w pionie. Było bardzo duże ryzyko, iż stracimy maszt. Musieliśmy gwałtownie zareagować, zrzucić żagle, asekurować maszt fałami i płynąć z wiatrem. I tak przy zrzuconych żaglach, na samym silniku, przez ponad sto mil doczołgać na te Bermudy.

Żeglarstwo nie jest łatwą dyscypliną, wymaga dużego przygotowania i umiejętności. Jak u Ciebie przebiegają te przygotowania?

Przygotowania realizowane są na wielu poziomach i uczą odpowiedzialności za siebie, za zespół czy partnera i za łódkę. Przez lata wypracowuje się tzw. SOP, Standard Operating Procedures, czyli schematy działania. Ja się zawsze śmieję, iż na regaty w lipcu ubieram się cieplej niż na narty w styczniu. Na przykład ta konkretna torba to jest moja torba żeglarska, w której mam odpowiedni ekwipunek i przygotowane ubrania. Sztormiak, jedna para spodni, dwie góry: lekka i grubsza, buty sportowe, kozaki, skarpety, czapki, rękawiczki, a do tego „drysuit”, czyli kombinezon nieprzemakalny. Następnie przygotowanie fizyczne. Żeglarstwo wymaga ogólnorozwojowego treningu, więc trzeba trochę poćwiczyć. Biegać nie lubię, ale chodzę z psem na spacery, ćwiczę jogę, od czasu do czasu siłownia i pływanie. Przez wiele lat tańczyłam w Zespole Pieśni i Tańca Krakus na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, mam również czarny pas w taekwondo. To wszystko pomaga w żeglarstwie. Ważne jest również przygotowanie z punktu widzenia dietetyki: od 15 lat stosuję dietę niskocukrową.

A jeżeli chodzi o łódkę, załogę?

Fot. Vladimir Kulinichenko

Kiedy pływam w większej załodze, za przygotowania odpowiedzialny jest zwykle profesjonalny tzw. „boat captain”. Natomiast w przypadku tegorocznych mistrzostw świata w dwójkach mieszanych offshorowych, w których reprezentowałam Stany Zjednoczone, sytuacja wyglądała nieco inaczej. Ponieważ są to tak zwane regaty „one design”, wszystkie jachty są takie same. Zapewnia je organizator, ale my płacimy za ich wynajem i sami musimy je posprawdzać i przygotować pod siebie. Podłączyć nasz komputer, sprawdzić wszystkie systemy, oznaczyć łódkę, ocenić stan techniczny. Pewnie schematy w przygotowywaniu łódek możemy powielić, ale pewne musimy sobie kreatywnie wymyślić. Wprowadzanie się na nową łódkę jest trochę jak wprowadzanie się do nowego domu, który trzeba umeblować.

Jak to się stało, iż zostałaś reprezentantką Stanów Zjednoczonych w mistrzostwach świata?

Parę miesięcy przed mistrzostwami została opublikowana tzw. „Notice of Race”, czyli oficjalne oświadczenie, o terminie, miejscu i zasadach regat. Każdy kraj, który został zaproszony, ogłosił konkurs dla żeglarzy. W innych dyscyplinach reprezentację zwykle wybiera się na podstawie tworzonego przez lata rankingu, ale ponieważ dwójki mieszane offshorowe to nowa dyscyplina, Stany Zjednoczone, a dokładnie US Sailing ogłosiło konkurs do reprezentacji. Wymagane było żeglarskie CV, zawierające dotychczasowe wyniki zwłaszcza z ostatnich trzech lat, uprawnienia z pierwszej pomocy i używania radia, zaświadczenie o ukończeniu praktycznego kursu o bezpieczeństwie na morzu. Następnie komisja US Sailing robiła przegląd i na jego podstawie wybrała dwie reprezentacyjne załogi. Ja zostałam wybrana do załogi US 1.

Jak przebiegały Twoje przygotowania do mistrzostw?

Zawody zaczynały się 24 września, przyjechaliśmy 10 dni wcześniej, żeby się zaaklimatyzować po zmianie strefy czasowej i spędzić jak najwięcej czasu z francuskim trenerem na łódce, do której nie mamy dostępu w USA, ponieważ jest to nowa jednostka tylko dostępna na razie w niektórych krajach europejskich. Przygotowania realizowane są praktycznie 24 godziny. W ciągu dnia pracujemy na łódce, a wieczorem robimy symulacje nawigacji. Kurs wyścigu zwykle zostaje opublikowany tylko dzień wcześniej albo o poranku w dniu, w którym się wypływa, a wcześniej zostaje podany taki przykładowy kurs, który się zmienia w zależności od pogody.

Jak oceniasz udział w mistrzostwach?

Jak to w życiu bywa, nie obyło się bez trudności. Pierwotnie planowałam start z innym partnerem, niestety okazało się, iż nie da rady płynąć z powodów zdrowotnych. Dzięki szybkiej interwencji społeczności żeglarskiej udało się znaleźć zastępstwo. Największą trudnością była specyfika Zatoki Biskajskiej, na której jesienią panują sztormy. Podczas regat przeszły aż cztery zimne fronty, jeden po drugim. W regatach brały udział 22 załogi, ale było tylko 11 jachtów. To spowodowało, iż byliśmy podzieleni na dwie grupy po 11 załóg, z których pięć najlepszych przeszło do finału. O zakwalifikowaniu do finału zadecydował tym razem tylko jeden bieg, ze względu na warunki pogodowe na Zatoce Biskajskiej (w poprzednich latach było tych biegów trzy). Naszym celem było zakwalifikowanie się do finału, ale niestety skończyliśmy na szóstym miejscu.

Jedno miejsce i bylibyście w finale!

Tak jest, tylko jedno miejsce i bylibyśmy w finale! Jesteśmy dumni, bo byliśmy na prowadzeniu przez pierwszą część wyścigu i jako jedyna załoga w czasie tych regat wyprzedziliśmy załogę francuskich faworytów do boi zwrotnej – to nie udało się reprezentacji żadnego innego kraju.

Załoga Basi podczas zmagań na Zatoce Biskajskiej. Fot. Manon Le Guen

Jeden dodatkowy bieg i mielibyście szansę na finał?

Najprawdopodobniej, ponieważ podczas tego biegu odkryliśmy usterkę jednej z dwóch płetw sterowych w naszej łódce, która uniemożliwiła osiągnięcie optymalnej prędkości, zwłaszcza w dół wiatru. Natomiast patrzę na to doświadczenie pozytywnie, ponieważ dało nam wiele cennych lekcji! Przede wszystkim pokazało, jak wiele osób nas wspiera.

Otrzymałaś wsparcie również od Polonii?

Tuż przed regatami nowojorskie Radio RAMPA zrobiło ze mną wywiad, otrzymałam też dużo wsparcia z grupy na Facebooku „Polki w Stanach”. Serdecznie wszystkim dziękuję i mam ogromną nadzieję, iż Polonia również mi kibicowała!

Na pewno możesz liczyć na wsparcie od naszych Czytelników!

Bardzo dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników „Białego Orła”!

Rozmawiała Marlena Hebda

SŁOWNICZEK

  • Sztag – olinowanie stałe stabilizujące maszt do dziobu
  • Fały – liny ruchome służące do stawiania i zrzucania żagli
  • Węzeł –jednostka do określania prędkości wiatru równa ok. 1.9 km/h
  • Sztormiak – nieprzemakalna kurtka i spodnie żeglarskie
  • Drysuit – skafander nieprzemakalny
  • US Sailing – organizacja narodowa zarządzająca żeglarstwem w Stanach Zjednoczonych, odpowiednik Polskiego Związku Żeglarskiego (PZŻ)
  • World Sailing – Międzynarodowa Federacja Żeglarska zrzeszająca 145 organizacji narodowych zarządzających żeglarstwem
Idź do oryginalnego materiału