Poprosiliśmy znajome pedagożki i pedagogów ze szkół specjalnych, by napisali nam mi kilka słów o swojej pracy. Co im ona daje, co ich motywuje? Jakie są wyzwania i trudności?
Przeczytajcie i podzielcie się swoimi doświadczeniami.
“Koooooocham pracę w szkole specjalnej!
To jest tak bardzo moje plemię!
Super jest widzieć, jak bardzo rozwój daje euforia – każdy rozwój, na absolutnie każdym poziomie.
Bardzo lubię wymyślać, jak kogoś zaciekawić i coś wytłumaczyć. Od wymyślania, jakie aktywności wprowadzą niemówiącego spastycznego siedmiolatka z mózgowym porażeniem dziecięcym w klimat wiosny, po tłumaczenie klucza maturalnego osiemnastoletniemu nastolatkowi w spektrum autyzmu.
To jest nieustająca łamigłówka.
Bardzo lubię przerabianie otoczenia tak, żeby było dostępne do samodzielnej eksploracji dla moich uczniów. Dostosowywanie oraz tworzenie npomocy edukacyjnych, przestrzeni, tekstów, dzięki których mogą zdobyć kolejne umiejętności lub wiedzę. To jest nie tylko bardzo twórcze, ale daje mi poczucie, jakbym powiększała ich swiat.
To może jest egoistyczne, ale bardzo dużo mi daje taka rola „oswajacza”. Często, gdy mówię, gdzie pracuje, ludzie dopytują i mają sporo obaw. Wówczac czuję się antropologiem opowiadającym o dalekiej ciekawej wyprawie.
Bardzo podoba mi się autentyczność, jaką mogę mieć w tej pracy – zarówno z dziećmi, jak i z kadrą. Sama miałam ogromną dysleksje i ADHD. Lubię to, gdy mogę wszystkich zgromadzonych w sali zapytać, jak coś się pisze bez cienia zażenowania albo zalać się kawą bez obaw.
Lubię również taką myśl, iż ktoś mnie będzie długo pamiętał. Oraz, iż mogłam coś zmienić w jego życiu.
Dużo mi daje to, gdy widzę, jak wiele zmieniają malutkie rzeczy, malutkie dostosowania, malutkie gesty w czyjąś stronę. Bardzo mi to zmienia perspektywę również na innych polach życia.
Ogromna satysfakcję daje mi to, gdy nasi uczniowie zaczynaja nam w czymś pomagać. Na przykład skręcają meble albo pomagają mi włączyć drukarkę. Mam wtedy poczucie, iż oni maja dokładnie tak, jak ja – chcą być potrzebni i przydatni. Czuję wtedy taką jedność ciepła i wspólnotę.
Trudnością jest po prostu brak funduszy oraz nasze ograniczone możliwości. Widzimy, ze trzeba działać na wielu polach, ale jesteśmy tylko szkołą i nie zawsze mamy jak.
Czasami trudne jest to, iż nie potrafię z jakaś osobą uczniowską złapać kontaktu. Jak widzę, iż to jest inny świat i nie mam jak się tam wbić, przedostać. Mamy bardzo różnorodny zespół i staramy się w tym wymieniać, ale to i tak bywa trudne.
Ludzie pracujący w szkole narzekają często na rodziców, ale ja bardzo lubię pracę z rodzicami. Lubię bycie sojusznikiem rodziny. Bardzo lubię mówić rodzicom dzieci ze specjalnymi potrzebami miłe rzeczy o ich dzieciach. Lubię również, jak udaje się szczerze rozmawiać o tym, iż nie wiemy co robić oraz iż często nie ma łatwych odpowiedzi i rozwiązań.
Bardzo trudna jest jednak dla mnie świadomość, iż zostawiam tych rodziców samych. Oni przychodzą, porozmawiamy, ale potem oni wracają do domu i zostają z tym sami. To mi czasami siedzi długo w głowie.
Agnieszka
Żródło materiału: Stowarzyszenie MUDITA













