Nowoczesną instalację do precyzyjnego nawodnienia i nawożenia upraw pozyskał Lubelski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Końskowoli. Jej częścią są np. czujniki wilgotności gleby, które określają, kiedy instalacja ma pracować.
– Jej zaletą jest także automatyka pozwalająca w łatwy sposób ustawić sposób nawodnienia i nawożenia, czyli fertygacji – mówi Karol Kłopot z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli. – Mamy komputer, który zarządza napełnianiem zbiorników retencyjnych, mieszaniem roztworów, które są przygotowane, czyli tych stężonych nawozów w odpowiedniej proporcji. Mamy mieszalnik automatyczny, w którym mamy możliwość ustawienia naprawdę dużej liczby programów, grup. o ile mamy różne gatunki, nawozimy je oddzielnie. o ile mamy podobne gatunki o tych samych potrzebach nawodnieniowych, możemy ustawić nawodnienie tych samych kwater w tym samym czasie, tą samą ilością wody, tym samym nawożeniem, czyli fertygacją.
– Precyzyjne nawodnienie jest sposobem na to, aby woda została racjonalnie wykorzystana i aby nie dochodziło do jej niezasadnych strat w środowisku – mówi Beata Bartosiewicz, pracownik Zakładu Gleboznawstwa i Analiz Środowiskowych Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa PIB w Puławach. – Nawodnienie powinniśmy również stosować w zależności od tego, na jakiej glebie mamy uprawę. Gleby piaszczyste nie mają takich zdolności retencyjnych jak gleby gliniaste, w związku z tym nie są zdolne utrzymywać odpowiedniej ilości wody przez cały okres wegetacyjny, a szczególnie w okresach suszy. W takich przypadkach precyzyjne nawodnienie to jest bardzo dobre rozwiązanie.
– Musimy wychodzić naprzeciw pewnym zjawiskom, np. gradowi (możemy zastosować sieci gradowe) czy suszy – zaznacza Michał Kuflewski, plantator z okolic Końskowoli. – Jestem zwolennikiem przeciwdziałania i zapobiegania, a więc instalowania instalacji nawodnieniowych w tych uprawach, w których jest to możliwe. Nie w każdej uprawie możemy to zastosować i nie w każdej uprawie będzie to skuteczne. Może to być wręcz niewykonalny temat, chociażby z uwagi na duże rozdrobnienie działek, gruntów. Nie do każdej działki jesteśmy w stanie doprowadzić wodę.
POSŁUCHAJ PODCASTU: Agrobiznes
– Ważna pozostało jedna rzecz, o którą też się pokusiliśmy. Zainstalowaliśmy czujniki wilgotności gleby – mówi Karol Kłopot. – Są różne rodzaje gleb, mają one inną pojemność wilgotnościową. W sytuacji, kiedy mielibyśmy tylko jeden czujnik, a mielibyśmy borówkę w substracie torfowo-trocinowym, a czujnik byłby zainstalowany w glebie mineralnej, byłyby różne zakresy wilgotności i jedno byśmy przelali, drugiego byśmy nie dolali.
– Jeszcze nie widzimy tego gołym okiem, ale dzięki tym czujnikom możemy już na wczesnym etapie zorientować się, iż wody w glebie nie jest dostatecznie dużo, aby roślina mogła się prawidłowo rozwijać – wskazuje Beata Bartosiewicz. – To jest taki sygnał, iż teraz należy zacząć dozować wodę. System informuje nas, kiedy jest wystarczająco dużo wody w glebie. Dzięki temu nie powodujemy niepotrzebnych strat.
– Sama instalacja nawodnieniowa, nieuzbrojona w system fertygacji, doprowadza do tego, iż samą wodą przepłukujemy nawozy poza system korzeniowy – wyjaśnia Karol Kłopot. – Nawadnianie w profesjonalnych systemach nawodnieniowych zawsze powinno być razem z systemem fertygacyjnym. Gospodarstwa, które je mają, nigdy by już nie wróciły. To jest tak jak telewizor z pilotem i bez pilota. Instalacja nawodnieniowa to jest naprawdę super duży plus.
Tego typu instalacja dedykowana jest dla kilkuhektarowych i większych gospodarstw ogrodniczych. Kosztowała około 300 tysięcy złotych.
ŁuG / opr. WM
Fot. pixabay.com