Peter Chrzanowski, pseudonim Peter Peru, to wybitny kanadyjski narciarz ekstremalny polskiego pochodzenia, paralotniarz, nagradzany filmowiec oraz animator wydarzeń górskich. Podróżnik. Buntownik. Marzyciel. Szuss, czyli jak przeżyłem samego siebie to jego niezwykła biografia, a zarazem wartka, pełna anegdot i ciekawostek opowieść o początkach narciarstwa ekstremalnego oraz – nieco później – paralotniarstwa na terenie obu Ameryk (i na świecie). Premiera 5 listopada.
Peter (Peru) Chrzanowski będzie gościem imprez literackich, filmowych i górskich.
- 21.10 Katowice, Katowicki Przegląd Filmów Górskich
- 23.10 Żywiec, Festiwal Górski Adrenalinium
Książka Petera Peru to szczera i opowiedziana ze swadą relacja z szalonych czasów pierwszych zjazdów z niedostępnych szczytów obu Ameryk oraz początków epoki, w której pierwsze paralotnie pojawiły się na niebie. Dla osób, które je pamiętają – będzie to sentymentalna podróż do świata, który już nigdy nie wróci – w którym możliwe było postawienie chaty w dowolnym miejscu kanadyjskich Gór Skalistych, a grono młodych zapaleńców jazdy po świeżym puchu mogło wieść beztroskie, choć ryzykowne życie ski bamów. Dla młodszego pokolenia – egzotyczna, inspirująca opowieść o miłości do gór, adrenalinie i spełnianiu marzeń.
W podróżach autorowi zawsze towarzyszyła kamera, dzięki temu powstało kilkanaście filmów dokumentujących działalność narciarską w tamtych latach. Były to zwykle niskobudżetowe produkcje, które powstawały z ogromnym trudem – niejednokrotnie dzięki najróżniejszym sztuczkom. Można je obejrzeć dzięki kodom QR umieszczonym na marginesach poszczególnych kartek. Książka ma także bogatą szatę graficzną (zdjęcia, mapki, szkice pokonywanych tras).
Huaraz, Peru. Lodowiec gdzieś w Cordillera Blanca. Lipiec 1979.
Otworzyłem oczy, ale zobaczyłem tylko ciemność. Odwróciłem głowę, a wtedy poraziło mnie światło dnia. Spojrzałem w dół: byłem boso, zakleszczony w wąskiej szczelinie lodowca. Próbowałem zrozumieć, co się stało. Po chwili bezowocnych wysiłków zacząłem pełznąć w górę, w stronę błysków słonecznego światła. Dłonie miałem zgrabiałe i przemarznięte, bo wcześniej, staczając się po twardym i zlodowaciałym śniegu, zgubiłem rękawice. Uświadomiłem sobie, iż wpadłem w szczelinę, ale na szczęście zatrzymałem się na półce mniej więcej dwa metry poniżej krawędzi. Spojrzenie w dół spowodowało, iż przeszły mnie ciarki – zionęła stamtąd niezgłębiona otchłań, z błękitem lodu stopniowo ciemniejącym aż do całkowitej czerni w dole. Szczęśliwie udało mi się wygrzebać z powrotem na powierzchnię lodowca, gdzie kompletnie zdezorientowany zacząłem wołać o pomoc. Dopiero wtedy przypomniałem sobie, iż jestem w Peru, pod Ranrapalką – wysokim, raczej technicznym szczytem, z którego zamierzałem dokonać pierwszego zjazdu na nartach.
(…)
Peter Chrzanowski wyemigrował z Polski do Kanady jako chłopiec. W latach 60. i 70. dokonał wielu pierwszych zjazdów na nartach z niedostępnych szczytów Ameryki Północnej i Południowej.Był jednym z pierwszych propagatorów narciarstwa w wersji extreme, oraz jednym pierwszych użytkowników paralotni.
W swojej biografii w zabawny sposób przybliża unikalny światek ski bamów, czyli miłośników nart, którzy dla pasji uprawiania narciarstwa poświęcili niemal wszystko. Pozwala poznać bliżej najważniejsze postacie narciarskiej sceny w Ameryce i Europie, a także kulisy organizacji mistrzostw świata w narciarstwie ekstremalnym rozgrywanych na alaskańskich stokach i innych wydarzeń. Miłośnicy paralotniarstwa również znajdą w książce coś dla siebie – opisy wielu ośrodków w Ameryce Łacińskiej, ich unikalną charakterystykę i zalety oraz… liczne wypadki, katastrofy i często nie do końca legalne metody realizacji planów. Takie to były czasy.
Nie brakuje w niej polskich akcentów – Jędrzej Jaxa-Rożen, Andrzej Bargiel, Zbigniew Piotrowicz, Anna Czerwińska – są częścią tej historii i na różnych etapach życia oraz kariery ich drogi przecięły się z drogą autora. jeżeli chodzi o niego samego, to z tekstu wyłania się obraz człowieka, który żyje ogarnięty realizacją swoich licznych pasji. I gotów jest poświęcić dla nich niemal wszystko. Na pewno zdrowie i życie osobiste. Spora dawka adrenaliny gwarantowana.
Ważne miejsce na liście wielu podróży autora odgrywają dwie wyprawy w niedostępne góry na północy Kolumbii, zamieszkiwane przez pierwotne ludy, które nie uległy procesowi hispanizacji. Chrzanowski z należną wnikliwością przybliża wyjątkowe zwyczaje mieszkańców tych ziem.
Pierwsza wyprawa w Sierra Nevada de Santa Marta
(…)
Plemiona Kogi i Arahuaco żują liście koki, nadając temu szczególne duchowe znaczenie – po zmieszaniu z pozyskiwanym z morskich muszli wapnem zestalona ślina pozostawiana jest w poporro, czyli tykwie, którą noszą zawsze przy sobie jako swoisty zasobnik myśli i słów. Taka mieszanka koki z wapnem umożliwiała szybsze uwalnianie do organizmu człowieka kokainy, co dodawało im sił do ciągłegoprzemieszczania się po górach. Dotyczy to jednak tylko mężczyzn. Tu może dodam, iż ludność ta posiada swoje działki uprawne w różnych częściach gór, by zapewnić odpowiednie warunki do uprawy danej rośliny. W miarę jak przemieszczaliśmy się do coraz wyżej położonych wiosek, nierzadko okazywało się, iż byliśmy tam oczekiwani. Robiło to na nas spore wrażenie, bo widzieliśmy, iż nikt nie wychodził z miejsc naszych noclegów ani nie wyprzedzał nas po drodze, więc najwyraźniej opowieści o telepatycznych zdolnościach mamo nie były tylko czczym gadaniem.
Zatrzymywaliśmy się w każdej wiosce, a tam lokalna starszyzna rozważała, czy można nas przepuścić dalej. Bardzo nam tu pomógł fakt, iż w naszej ekipie był Troy. Co prawda słabo mówił po hiszpańsku, nie mógł też w żaden inny sposób porozumiewać się z nieznającymi go Kogi, ale jego na pół indiańskie pochodzenie było widoczne w rysach twarzy, co intrygowało miejscowych i w jakimś stopniu dodawało nam wiarygodności. Ostatecznie nie dotarliśmy jednak do wymarzonych śniegów, bo w którymś momencie kolejni kapłani uznali, iż są one zbyt święte dla „młodszych braci” – co tu kryć, choćby nie wszystkim Kogi wolno było owego śniegu dotykać. Był on świętością, dawał wodę, a więc i życie. Choć swoją drogą, gdy na sam koniec wyprawy zapytałem kapłana, ile kosztowałoby przymknięcie oka na nasze plany, mamo oświadczył, iż wystarczyłoby 10 tysięcy dolarów. Czyli mimo wszystko także i tu można było dostrzec starą prawdę, iż pieniądze rządzą światem.Tak czy inaczejzawróciliśmy i zeszliśmy do Nabusimake, nie poddaliśmy się jednak bez walki…
O autorze:
Peter (Peru) Chrzanowski – mieszkający w Kanadzie narciarz ekstremalny, paralotniarz i filmowiec polskiego pochodzenia. W latach 70. i 80. dokonał wielu pierwszych zjazdów na nartach z wybitnych szczytów Ameryki Północnej, m.in. z Mount Robson.
Uczestniczył w eksploracyjnych wyprawach na terenie Ameryki Południowej, w tym do ludów Arachuaco i Kogi w niedostępnych Sierra Nevada de Santa Marta. Para się również realizacją filmów dokumentalnych o narciarstwie ekstremalnym i paralotniarstwie. Kilka z nich zostało nagrodzonych na festiwalach filmowych. Jako filmowiec brał udział w wyprawie dookoła świata samolotem DC Dakota z czasów II wojny światowej.
Autor wielu artykułów w fachowej prasie narciarskiej. w tej chwili z pasją organizuje i popularyzuje w krajach latynoskich nową dyscyplinę – Aerothlon, składającą się z trzech konkurencji: biegu, jazdy na rowerze górskim i zlotu na paralotni.
W Internecie jest dostępnych kilka jego produkcji filmowych. Szczególnie polecamy film: The North Face. Seven Years on Mount Robson
Dane wydawnicze:
- Wydawnictwo: Annapurna
- ISBN: 978-83-61968-48-1
- Oprawa:miękka ze skrzydełkami
- Liczba stron: ok. 440
- Premiera: listopad 2022
Wszelkie materiały promocyjno-reklamowe mają charakter wyłącznie informacyjny i nie stanowią one podstawy do wzięcia udziału w Promocji, w szczególności nie są ofertą w rozumieniu art. 66 ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny (Dz. U. 2020, poz. 1740 z późn. zm.).