Prezes ABRAMCZYK Polonii przeprosił kibiców. „Ten wynik to dla nas porażka”

20 godzin temu

ABRAMCZYK Polonia zremisowała u siebie z Fogo Unią, choć po 10. biegach prowadziła z leszczynianami różnicą 14 punktów. – Jesteśmy rozczarowani. Rywale są zdecydowanymi faworytami w drodze po bezpośredni awans do PGE Ekstraligi, ale my nie zamierzamy się poddawać – mówi MetrpoliaBydgoska.PL prezes klubu z Bydgoszczy Jerzy Kanclerz.

Bogumił Burczyk, dziennikarz MetropoliaBydgoska.PL: To nie tak miało wyglądać. Jak pan ocenia wynik spotkania teraz, gdy emocje opadły?

Jerzy Kanclerz, prezes ABRAMCZYK Polonii Bydgoszcz: Celowaliśmy w zupełnie inny wynik. W żadnym wypadku nie możemy mówić o satysfakcji. Czujemy ogromny niedosyt. Zwłaszcza ze względu na przebieg tego meczu. Wygrywaliśmy już czternastoma punktami, by ostatecznie zakończyć zawody remisem. Ten rezultat jest dla nas jak porażka. Nie można roztrwaniać takiej przewagi. Już rozmawiałem z odpowiednimi osobami w klubie na temat tego, co zaszło. Jako prezes biorę na siebie odpowiedzialność za cały projekt. Niemniej nie wsiądę za żużlowców na motor. Nie wszystko zależy ode mnie.

Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z klasy leszczyńskiej drużyny oraz jak trudne zadanie przed nami, by ją pokonać w dwumeczu. Fogo Unia już wcześniej była faworytem tej rywalizacji. Teraz jej szanse na bezpośredni awans wzrosły. Zdajemy sobie sprawę, iż znaleźliśmy się w bardzo trudnym położeniu. Nie zmienia to faktu, iż zamierzamy walczyć dalej, a w sporcie nikomu nie należy odbierać szans. Musimy wygrać w Lesznie przynajmniej jednym punktem i właśnie taki jest nasz cel na rewanż.

Po zakończeniu zawodów wielu kibiców poruszało wątek, ich zdaniem, przelanego toru. Z tym nie zgodził się na przykład Andrzej Koselski w rozmowie z nami. Jak sytuacja wygląda z pana perspektywy?

Nie jestem zwolennikiem roztrząsania tego typu wydarzeń, należy jedynie wyciągać z nich odpowiednie wnioski. Ten mecz jest już za nami. Nie zmienimy jego losów. Warunki pogodowe były inne niż te, które towarzyszyły nam przy okazji półfinałowego spotkania z Cellfast Wilkami. W drugiej fazie zawodów także zaszło słońce.

Niemniej chciałbym jasno podkreślić, iż nie zamierzamy w ten sposób usprawiedliwiać porażki i uznawać warunków pogodowych za ich przyczynę. Po prostu w żużlu wiele czynników ma wpływ na końcowy wynik. Fogo Unia do tej pory była od nas lepszą drużyną. Dwukrotnie pokonała nas w rundzie zasadniczej i teraz zremisowała w Bydgoszczy.

W niedzielnym meczu zupełnie zawiódł Tom Brennan. Jego dyspozycja diametralnie różniła się od tej, którą prezentował w poprzednich spotkaniach.

Tom dołożył do dorobku drużyny trzy punkty z bonusem i otwarcie przyznam, iż nasze oczekiwania względem niego są zupełnie inne. Niestety pojechał słabo. Z drugiej strony myślę, iż nie można go obarczać winą za końcowy wynik. Ten jest wypadkową rezultatu wszystkich żużlowców. W gruncie rzeczy każdy z naszych seniorów powinien zdobyć punkt albo dwa więcej. Kai Huckenbeck wywalczył tylko 7 punktów z dwoma bonusami, a Aleksandr Łoktajw 7 punktów i bonus. Obu zawodników stać na więcej.

Z kolei Szymek Woźniak zaczął rewelacyjnie – od trzech trójek, ale końcówka nie była już równie udana. Za to Krzysiek Buczkowski udowodnił, iż nie należy go skreślać. Wróciły manewry pod bandą, z których słynie. Jego odwaga zasługuje na uznanie, bo znajdywał miejsce tam, gdzie inni mieliby z tym ogromny problem. Na pochwałę zasługują juniorzy. To był ich najlepszy mecz w tym sezonie. Zdobyli 10 punktów z bonusem i stanęli na wysokości zadania. Zresztą leszczyńska młodzież także nie zawiodła.

Za tydzień rewanż. Mecz, który trzeba wygrać, by wywalczyć bezpośredni awans do elity, co może być niezwykle trudne.

Zdaję sobie sprawę ze skali trudności, która nas czeka. Gdybyśmy utrzymali te 14 punktów przewagi, przystępowalibyśmy do tego meczu z zupełnie innego pułapu i przede wszystkim przez tydzień dzielący oba spotkania, mieli zupełnie inne humory. Nigdy nie można odbierać szans drużynie potencjalnie słabszej. Zrobimy wszystko, żeby mecz wygrać i wierzymy w końcowy sukces.

Jest pan optymistą, czy towarzyszą temu inne emocje?

Myślę, iż przez tyle lat w zawodowym sporcie widziałem już wszystko i nic mnie nie zaskoczy. W życiu prawdopodobnie jeszcze znalazłoby się kilka sytuacji, które by mogły. Niemniej staram się być człowiekiem czynu. Z porażką należało się pogodzić i przystąpić do ciężkiej pracy.

W poniedziałek stawiłem się w klubie już o 7 rano i podjąłem odpowiednie kroki, aby opanować sytuację. Sezon się dla nas jeszcze nie skończył. Jesteśmy skupieni wyłącznie na nadchodzącym rewanżu. Chciałbym przeprosić kibiców, którzy na pewno liczyli na zupełnie inne rozstrzygnięcie, a opuścili obiekt rozczarowani.

Idź do oryginalnego materiału