Producent wyrobów medycznych z Zabrza, firma ZARYS jest jednym z podmiotów, które zgłosiły zainteresowanie nabyciem akcji spółki Górnik Zabrze S.A. O wizji, celach i priorytetach firmy serwis Roosevelta81.pl rozmawia z prezesem zarządu firmy ZARYS, Pawłem Ossowskim.
Jaką firmą jest ZARYS? W mediach przejawia się krzywdzące Wasze przedsiębiorstwo określenie ”lokalne konsorcjum farmaceutyczne z Zabrza”.
– Lokalne – jeżeli chodzi o korzenie – na pewno tak. Ja urodziłem się i wychowałem w Zabrzu. Co do sfery działalności naszej firmy – działamy międzynarodowo. Nasze produkty są dostępne w 50 krajach na całym świecie, a przez spółki zależne prowadzimy bezpośrednią działalność nie tylko w Polsce, ale także w Portugalii, Hiszpanii, Niemczech, Czechach, na Węgrzech i w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Nie mamy też nic wspólnego z lekami – z farmacją nie łączy nas żaden związek.
Co zatem należy do głównej grupy produktów, które oferuje Państwa firma?
– Jesteśmy producentem jednorazowych wyrobów medycznych – szerokiej gamy produktów wykorzystywanych głównie w szpitalach. Nasz asortyment obejmuje rękawice, materiały opatrunkowe, strzykawki, igły oraz obłożenia pola operacyjnego. W Polsce zajmujemy pozycję lidera w tej branży, podczas gdy na rynkach zagranicznych jesteśmy w fazie rozwoju.
Jesteście też ”królami przetargów”.
– Naszymi głównymi klientami są szpitale, które działają w oparciu o ustawę o zamówieniach publicznych. Największą przewagą ZARYSu jest szeroka oferta wyrobów medycznych – pod tym względem nie ma w Polsce drugiej takiej firmy. Dzięki temu, iż dostarczamy produkty praktycznie do każdego szpitala w kraju, uczestniczymy w wielu przetargach. Wygrywamy większość z nich ze względu na korzystny stosunek jakości do ceny naszych produktów.
Skąd pojawił się pomysł, żeby iść akurat w tę dziedzinę? Nie jest to grupa produktów, które mógłby sprzedawać zwykły Kowalski na ulicy.
– ZARYS to firma rodzinna. Została założona przez mojego tatę, który w 1989 roku, podczas przemian ustrojowych w Polsce, szukał pomysłu na własną działalność. Zaczynaliśmy od produkcji papieru do kserokopiarek. Ponieważ głównymi klientami już wtedy były szpitale, otrzymywaliśmy wiele sygnałów o braku na rynku producenta jednorazowych środków medycznych. Dostrzegliśmy tę potrzebę rynkową i niedługo rozpoczęliśmy produkcję właśnie takich wyrobów.
Jesteście ludźmi sukcesu. Po co Wam wobec tego Górnik Zabrze, który z sukcesem bynajmniej dziś się nie kojarzy?
– Jesteśmy ludźmi z ambicjami. Sukces to dość szerokie pojęcie i mam nadzieję, iż na prawdziwy sukces dopiero pracujemy. Górnik to uwarunkowania lokalne – jestem jego kibicem, chodziłem na Roosevelta, jeździłem na wyjazdy. Stąd wzięła się moja pasja do klubu, pasja kibica, który chodził na Torcidę. Od 2017 roku jesteśmy sponsorem medycznym i jednym z większych sponsorów klubu. Urodziłem się w 1988 roku i za mojego życia nie widziałem sukcesu Górnika na boisku. Owszem, było czwarte miejsce i pucharowy wyjazd do Mołdawii, ale chciałoby się czegoś więcej. Uznaliśmy więc, iż warto zmierzyć się z tym wyzwaniem i spróbować wprowadzić Górnika na adekwatne tory.
Jesteście zdecydowani, by nabyć akcje klubu?
– Jesteśmy na bardzo wczesnym etapie tego procesu. Trudno składać deklaracje bez znajomości sytuacji finansowej Górnika i bieżącego stanu klubu. Ogłoszenie na stronie miasta odbierałem jako zaproszenie dla zainteresowanych podmiotów do zgłoszenia swojego udziału, rozpoczęcia negocjacji i dokładnej analizy wewnętrznej kondycji klubu.
To Wasze kolejne podejście do tego procesu.
– Przystąpiliśmy już do poprzedniego konkursu, ponieważ – jak wspomniałem – chcieliśmy zobaczyć, co zastaniemy wewnątrz. Mamy pomysł na prowadzenie klubu, ale wszystko zależy od kierunku, w jakim ten proces się rozwinie. Nie jesteśmy jedynym zainteresowanym podmiotem, a zmiennych jest bardzo wiele. Nasze zainteresowanie pozostaje niezmienne, jednak to dopiero początek drogi.
Nie brakowało głosów, iż poprzedni przetarg dotyczący prywatyzacji Górnika Zabrze, ogłoszony był tylko po to, żeby zrobić szum przed wyborami samorządowymi.
– Z naszej perspektywy złożyliśmy ofertę, po czym nastąpiła cisza. Nic się nie wydarzyło. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się stało. Ten konkurs wygląda podobnie do poprzedniego, ale zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Obecnie trwa weryfikacja złożonych dokumentów i na przełomie lutego i marca powinien ruszyć kolejny etap, w którym otrzymacie wgląd do ksiąg finansowych klubu.
– Gdy poznamy sytuację finansową przedstawioną w księgach, będziemy mądrzejsi. Klub piłkarski to wprawdzie specyficzne przedsiębiorstwo, ale zasady finansów i zarządzania pozostają uniwersalne. najważniejsze będzie przeanalizowanie zadłużenia, kosztów wynajmu stadionu oraz bieżącego funkcjonowania klubu. Dopiero gdy zobaczymy to wszystko czarno na białym, będziemy mogli podjąć konkretne decyzje.
Według informacji, które przekazał obecny zarząd klubu, zadłużenie krótkoterminowe wynosi dziś ok. 22,5 mln złotych. I w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy zostało zredukowane o blisko 29 procent.
– Uważam, iż w Polsce można zarządzać klubem piłkarskim tak, by bilansował się finansowo. Można choćby na nim zarabiać, choć jest to większe wyzwanie. Na pewno da się prowadzić klub w taki sposób, iż w dłuższej perspektywie nie będzie wymagał dodatkowego finansowania. Dotyczy to szczególnie takiego klubu jak Górnik Zabrze, który dysponuje oddanymi kibicami, pięknym stadionem i wspaniałą historią, do której chcielibyśmy nawiązywać. Jestem przekonany, iż można tak zorganizować klub, by się bilansował, a wszelkie inwestycje i wpływy od sponsorów kierować na jego rozwój. Choć w ostatnich latach tak się nie działo, jestem przekonany, iż przy odpowiedniej determinacji jest to osiągalne.
Jak ocenia Pan współpracę z nowym zarządem Górnika? Widać progres w porównaniu z tym, co widział Pan za poprzedniej ekipy, czy niekoniecznie?
– Nie mam zbyt wielu okazji do kontaktu z zarządem klubu. Postrzegam ich jako profesjonalistów, którzy pozytywnie zmieniają klub poprzez wprowadzanie nowych rozwiązań. Widoczny jest progres w działaniach marketingowych i zwiększeniu przychodów z dni meczowych. Prowadziliśmy też wewnętrzne rozmowy dotyczące umowy i finansowania różnych obszarów działalności klubu. Górnik jest dziś bez wątpienia profesjonalnie zarządzany, jednak interesuje mnie nie tylko teraźniejszość, ale przede wszystkim długofalowa perspektywa.
Spodziewał się Pan, iż Lukas Podolski złoży ofertę jako drugi podmiot zainteresowany nabyciem akcji klubu?
– Nie spodziewałem się, iż wystąpi z ofertą osobiście. Raczej zakładałem, iż zrobi to jakaś grupa kapitałowa, którą Lukas przyciągnie do Zabrza.
Była to dla Pana miła niespodzianka, czy raczej twardy orzech do zgryzienia?
– Wiem, iż Lukas ma Górnika w sercu i spodziewałem się jego chęci pomocy klubowi. Nie znam jednak jego wizji ani planu i nie chciałbym spekulować na ten temat.
Bierzecie pod uwagę taką ewentualność, iż znajdziecie z Lukasem Podolskim nić porozumienia, mającą na celu przywrócenie Górnika do świetności?
– Nie rozmawialiśmy na ten temat, ale jesteśmy otwarci na taką możliwość. Dla mnie to kwestia drugorzędna, kto formalnie będzie właścicielem klubu, jeżeli Górnik zdobędzie mistrzostwo Polski. Przyświeca mi cel przywrócenia tego klubu na adekwatne tory i nawiązania do lat jego największych triumfów. Pod wieloma względami jest dziś czołowym klubem w Polsce. Mam na myśli przede wszystkim bazę kibicowską i stadion, ale osobiście brakuje mi sukcesów na boisku. Naprawdę chciałbym przeżyć coś więcej niż tylko świętowanie powrotu do Ekstraklasy czy zajęcie miejsca 5-8 w tabeli. To były miłe wspomnienia, ale w piłce nożnej chodzi przecież o walkę o najwyższe cele.
W jakiej perspektywie czasu Pana zdaniem to realne?
– Nie mówię, iż można to osiągnąć w ciągu roku, ale powinien to być cel, pod który będziemy budować solidne fundamenty. Oczywiście, były w Polsce kluby, które zdobywały mistrzostwo czy medale bez tych fundamentów – dziś próżno ich szukać na piłkarskiej mapie Polski. W najlepszym wypadku grają gdzieś w I lidze lub jeszcze niżej. Żyjemy jednak w czasach, gdy kluby się profesjonalizują. W ostatnich latach pojawiło się w Polsce kilka zespołów, które regularnie walczą o najwyższe cele, choć jeszcze niedawno ich tam nie było. Wiadomo, iż piłka nożna to specyficzna dziedzina – organizacyjnie wszystko może być dopięte, a potem zawodnik na boisku trafi w słupek albo złapie kontuzję i wszystko się sypie. To jest jednak nasz cel i marzenie: zbudować takie fundamenty, by Górnik Zabrze znalazł się w tej czołówce.
Jak duże środki finansowe są niezbędne, by klub liczył się w walce o najwyższe ligowe laury?
– To zależy, ale sądzę, iż zbilansowane budżety na poziomie 50-60 milionów złotych powinny zapewnić stabilność finansową i umożliwić walkę o wyższe cele.
Budżet klubu na ten rok wynieść ma 38 mln złotych, więc brakuje dość sporo.
– W Polsce łatwo jest zwiększyć budżet kosztowy. Bez trudu znajdziemy piłkarzy, którzy podniosą budżet płac choćby do 100 mln złotych (śmiech). Mi jednak zależy na budżecie zbilansowanym, tak by klub nie generował nowych długów na koniec roku.
Jaką wizję na Górnika Zabrze ma ZARYS?
– Są trzy najważniejsze obszary, które będą warunkować nasze dalsze działania i powinny być przedmiotem negocjacji. Po pierwsze, kwestia stadionu — doprecyzowanie kosztów jego utrzymania, wynajmu pomieszczeń i lóż biznesowych, bo to jest serce klubu. Interesuje nas również kwestia zadłużenia wobec spółki „Stadion”. Po drugie, Akademia. Nie można budować długofalowego projektu bez inwestowania w młodzież. W polskich realiach musimy rozwijać młodych zawodników, którzy zasilą kadrę pierwszej drużyny, a w przyszłości staną się źródłem przychodu i wsparciem rozwoju klubu. Po trzecie, podejście miasta Zabrze do kwestii obligacji i zadłużenia długoterminowego. Dla nas inwestycja to przede wszystkim wkład w rozwój. Chcemy, by środki zainwestowane w Górnika pracowały na przyszłość klubu, a nie tylko na rozwiązywanie problemów z przeszłości. Te trzy obszary zadecydują o tym, czy przystąpimy do finalnej fazy negocjacji.
Zadłużenie długoterminowe wynosi w tej chwili 18 mln złotych. W sumie zadłużenie klubu wynosi zatem ok. 40 mln złotych. Nie jest najlepiej, ale nie jest też tak tragicznie, jak wielu wróżyło.
– Nie złożylibyśmy tej oferty, gdybyśmy nie widzieli sensu i perspektyw wyprowadzenia Górnika na prostą. Jest szansa na uporządkowanie wielu spraw i uzdrowienie klubu, ale wymaga to współpracy z obecnym właścicielem.
Brak środków na wykończenie lóż biznesowych jest dla Pana problemem?
– Jest to temat do dyskusji, ponieważ wiele podmiotów wyraża zainteresowanie zakupem lóż. Nie chodzi tu wyłącznie o samą sprzedaż – to także szansa na nawiązanie cennych relacji biznesowych. Istnieje możliwość, iż nabywca loży w przyszłości zostanie sponsorem klubu. Loże to przestrzeń biznesowa, gdzie prowadzi się ważne rozmowy i negocjacje. To bez wątpienia złożona kwestia, którą należy przedyskutować z właścicielem.
Mówi się, iż brakuje ok. 50 mln złotych, by loże w tej chwili wykończyć.
– Nie prowadziłem rozmów z miastem ani ze Spółką „Stadion” odnośnie koncepcji dokończenia tej inwestycji. Z pewnością będzie to jeden z kluczowych tematów podczas negocjacji.
Brakuje też pieniędzy na klubowe muzeum, kolejny punkt, który mógłby dla Górnika generować profity i finansowe, i marketingowe.
– Muzeum klubowe – pomijając kwestię przychodów z biletów – stanowi integralną część zwiedzania stadionu. W największych klubach na świecie muzeum i sklep klubowy zawsze wieńczą trasę zwiedzania. To również najważniejszy element budowania tożsamości klubu. Musimy pamiętać, iż ostatnie wielkie sukcesy Górnika są coraz odleglejszą historią. Bez wyników na boisku będzie nam coraz trudniej zainteresować młode pokolenia klubem. Świat się zmienia, a młodzi ludzie są pochłonięci nowymi technologiami. Bez sukcesów sportowych trudno będzie wypełniać trybuny – i to nie tylko teraz, ale także za pięć czy dziesięć lat. Dlatego jestem przekonany, iż muzeum musi powstać. Odwiedziłem stadiony wielu klubów, choćby tych o znacznie skromniejszej historii niż Górnik, a ich muzea są świetnie zorganizowane i skutecznie budują świadomość oraz tożsamość klubową.
Brak perspektyw na powstanie lóż biznesowych w najbliższym czasie spowoduje, iż Pana zapał spadnie?
– pozostało za wcześnie i zbyt wiele niewiadomych, by mówić o zapale. W tej sytuacji trudno składać konkretne deklaracje. To, co mamy obecnie, to tylko bardzo ogólny zarys. Nie znamy pomysłu Lukasa Podolskiego na Górnika. Powtórzę raz jeszcze – wierzę, iż ma on Górnika w sercu. Właśnie dlatego chcielibyśmy poznać jego stanowisko w wielu kwestiach.
Będzie Pan dążył do tego, by spotkać się z Lukasem Podolskim jeszcze przed rozpoczęciem negocjacji?
– Oczywiście. Znamy się z Lukasem i takie spotkanie na pewno się odbędzie. Nie chodzi nam o rywalizację, ale o znalezienie najlepszego rozwiązania dla Górnika. Moim priorytetem jest to, by klub odnosił sukcesy, był profesjonalnie zarządzany i zachował stabilność organizacyjną oraz finansową.
Jest szansa, iż do negocjacji podejdziecie z zawartym porozumieniem o współpracy?
– Dla mnie – jako kibica Górnika Zabrze – kwestia właścicielska jest sprawą drugorzędną. W Polsce funkcjonują dwie grupy podmiotów zainteresowanych zarządzaniem klubami piłkarskimi. Pierwsza to taka, gdzie dominuje sama chęć posiadania klubu, pokazania się, sprawdzenia w roli właściciela i udowodnienia opinii publicznej swoich możliwości. Druga grupa to podmioty emocjonalnie związane z konkretnym klubem, któremu kibicują i mają jego dobro na sercu. Ja nie mam ambicji prowadzenia innych klubów piłkarskich. jeżeli miałbym się zaangażować, to wyłącznie w Górnika Zabrze. To Górnik jest tutaj najważniejszy, nie chęć posiadania klubu dla samego posiadania.
Firma ZARYS brała udział w procesie ściągnięcia ”Poldiego” do Górnika? Takie głosy się pojawiały, ma Pan okazję powiedzieć, ile w tym było prawdy.
– Firma ZARYS – jako przedsiębiorstwo – nie brała udziału w tym procesie. Ja osobiście, jako Paweł Ossowski, angażowałem się w przekonanie Lukasa, by spełnił marzenie i dołączył do Górnika. Skupiałem się na przedstawieniu mu wizji i możliwości rozwoju klubu. Sam Lukas przed transferem miał wątpliwości co do sytuacji w Górniku i potencjału zmian. Nie chodziło o wsparcie finansowe, ale o pokazanie „Poldiemu”, iż w Zabrzu można zbudować projekt, z którego wszyscy będziemy dumni.
Jego wątpliwości dotyczyły spraw organizacyjnych klubu i kwestii właścicielskich?
– Było ich wiele. Dobrze pamiętam tamten czas i prowadzone rozmowy. Cieszę się, iż udało się je pomyślnie sfinalizować. Transfer Lukasa odmienił atmosferę wokół Górnika — pojawił się powiew świeżości i nadzieja na powrót klubu na adekwatne tory. Znacząco pomógł Górnikowi, na boisku i wielu innych kwestiach. Ten etap chyba powoli dobiega końca i przed nami nowe wyzwania.
Sam Lukas Podolski wielokrotnie podkreślał, iż w jego opinii ówczesny zarząd Górnika nie umiał wykorzystać potencjału, jaki wiązał się z pozyskaniem mistrza świata.
– Nie byłem bezpośrednio zaangażowany w sprawy klubu, ponieważ skupiam się na zarządzaniu ZARYSem. Jednak było widoczne, iż przez pewien okres klub nie wykorzystywał w pełni potencjału marketingowego jego osoby.
Pan jak ocenia współpracę z byłym zarządem Górnika? Była na zadowalającym poziomie czy też nie do końca?
– Nie chciałbym oceniać kompetencji tych osób. Koncentrowaliśmy się wyłącznie na realizacji umowy sponsorskiej zawartej z klubem. Od zawsze byłem zwolennikiem prywatyzacji Górnika i mam nadzieję, iż ten proces zostanie pomyślnie sfinalizowany.
Prywatyzacja klubów w Polsce, to temat rzeka. Było wiele takich klubów, które miały bogatych właścicieli, wysokie aspiracje i wielkie sukcesy. A gdy ci odchodzili, kluby odchodziły w niebyt. Groclin, Amica, Wisła Kraków, Polonia Warszawa…
– Dziś mamy zupełnie inne realia. Mówimy o sytuacjach sprzed kilku, a choćby kilkunastu lat. w tej chwili w Ekstraklasie są znacznie większe pieniądze — wyższe przychody od ligi i ze sprzedaży praw telewizyjnych. Oczywiście, prowadzenie klubu w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce to wciąż spore wyzwanie. jeżeli na którymkolwiek etapie pojawią się z naszej strony wątpliwości co do możliwości pełnego zaangażowania, nie będziemy za wszelką cenę dążyć do przejęcia Górnika. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Sam miałbym do siebie jako kibic pretensje, gdyby coś poszło nie tak. Na ten moment wydaje mi się, iż spełniamy warunki, by być odpowiedzialnym właścicielem. Niemniej na składanie poważnych deklaracji jest zbyt wcześnie. Myślę, iż za około dwa miesiące będę w stanie powiedzieć więcej o tym, w jakim kierunku to zmierza.
Prywatyzacja jest jedyną nadzieją Górnika Zabrze?
– Zawsze byłem zwolennikiem prywatnej własności, zarówno w sporcie, jak i w innych obszarach życia. Samorząd powinien skupiać się na zarządzaniu miastem, nie na prowadzeniu klubu piłkarskiego. Podmioty prywatne z reguły są zarządzane stabilniej i rozważniej. Widać to wyraźnie na przykładzie polskich klubów — te w rękach prywatnych właścicieli są lepiej zarządzane i osiągają większe sukcesy niż kluby prowadzone przez samorządy czy spółki Skarbu Państwa.
Która wizja prowadzenia klubu jest Panu bliższa? Ta, którą wdrażała Prezydent Małgorzata Mańka-Szulik, która często bywała na konferencjach prasowych czy Prezydent Agnieszki Rupniewskiej, która oddała zarządzanie klubem zarządowi?
– Klub powinien być zarządzany przez profesjonalistów – osoby, które się na tym znają i są rozliczane z efektów swojej pracy. Gdy brakuje rezultatów, powstaje przestrzeń do dyskusji o przyczynach takiej sytuacji.
Wspominał Pan o największych plusach i atutach Górnika Zabrze. Jakie są z kolei Pana zdaniem największe bolączki i płaszczyzny do poprawy na już?
– Cała struktura organizacyjna wymaga zmian. Najważniejszym wyzwaniem będzie rozwiązanie kwestii zadłużenia z przeszłości. najważniejsze znaczenie ma też stworzenie profesjonalnej Akademii — takiej, która naprawdę będzie napędzać rozwój klubu. Nie złożę deklaracji w stylu „wykładam pieniądze i za rok walczymy o mistrzostwo Polski”. Za dobrze pamiętam przypadek Allianz, gdzie padały właśnie takie obietnice — były głośne transfery, był trener Kasperczak. Wielu już wtedy otwierało szampana, a wiemy, jak to się skończyło. Zdaję sobie sprawę, iż to nie jest popularne podejście. Rozumiem, iż kibice są spragnieni sukcesu i zaraz po zmianie właściciela chcieliby walki o najwyższe cele. Najpierw musimy jednak zbudować solidny fundament pod silny klub — taki, który będzie regularnie walczył o puchary, a nie raz na dekadę.
Pana zdaniem, Górnik powinien być polski czy zagraniczny? Mam na myśli skład kadry, bo nie jest tajemnicą, iż Allianz Polska czkawką odbiło się kilka transferów polskich zawodników z bajońskimi kontraktami.
– Górnik powinien być najlepszy. Tak prowadzić politykę transferową i skauting, by ściągać do Zabrza najlepszych piłkarzy. Choć nie ma złotego środka, co do składu kadry, Górnik musi zachować polską i śląską tożsamość. Umieć wykorzystywać swoje legendy – kilka klubów w Polsce może się pochwalić takimi ikonami jak Stanisław Oślizło czy Włodzimierz Lubański. Każdy zawodnik przychodzący do klubu musi rozumieć, do jakiego miejsca dołącza. Czy gole będzie strzelał Polak, czy Hiszpan – to kwestia drugorzędna.
ZARYS – zostając potencjalnym właścicielem Górnika Zabrze – wskakuje według Pana wizji na koszulki drużyny? Tak zrobił Allianz i stracił możliwość sprzedaży dość dużego i cennego nośnika reklamowego.
– ZARYS nie potrzebuje takiej formy promocji. Z perspektywy biznesowej i naszych klientów, obecność na koszulkach nie przyniesie nam wymiernych korzyści. Lepiej udostępnić to miejsce podmiotowi, który osiągnie rzeczywiste korzyści wizerunkowe i będzie gotów odpowiednio za to zapłacić. Uważam, iż miejsce na koszulce jest jednym z cenniejszych atutów marketingowych klubu i powinien on czerpać z tego konkretne zyski. To jednak w tej chwili forma spekulacji, bo dopiero gdy zobaczymy dokumenty i będziemy wiedzieć, co leży na stole, jakie miasto ma podejście do tematu prywatyzacji i jakie podejście ma Lukas, będziemy mogli rozmawiać o konkretach.
Wierzy Pan, iż prywatyzację klubu da się dopiąć do końca tego sezonu?
– Nie wiem, wydaje mi się, iż może być to trudne. To złożony proces. Standardowa akwizycja trwa zwykle około pół roku Moje doświadczenie biznesowe, z negocjacji, gdzie jeden chce coś sprzedać, a drugi kupić, mówi, iż nie było takiego procesu, który trwałby krócej niż 5-6 miesięcy. Zamknięcie procesu prywatyzacji do połowy czerwca może być trudne, ale nie niemożliwe.
Referendum może skomplikować ten proces?
– Nie zdarzyło się chyba w Polsce, by takie referendum było skuteczne. Nie jestem jednak specjalistą od polityki, dlatego ciężko mi się wypowiadać. Na pewno zmiana władzy w Zabrzu mogłaby skomplikować ten proces, jednak wydaje mi się to dość mało prawdopodobne.
Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: ZARYS / Wojciech Mateusiak