Krótko przed powodzią spędziliśmy tam kilka dni, bardzo polubiliśmy te tereny. Kiedy w mediach widzieliśmy ogrom zniszczeń czuliśmy, iż musimy pomóc. Uznaliśmy, iż przywrócimy kolory – mówi Dariusz Słowiński, który na terenach popowodziowych założył łąki kwietne.
Łąki kwiatowe od kilku lat zyskują na popularności w Polsce. – W Europie ten trend pojawił się dużo wcześniej, u nas rozwija się od ponad dekady – mówi Dariusz Słowiński z Ciążenia, który wraz z żoną i córką prowadzi gospodarstwo ogrodnicze Łąki kwiatowe Słowińscy. Zwolennicy łąk wskazują liczne zalety takiego zagospodarowania terenów zielonych. – W stosunku do tradycyjnych trawników, łąki mają znacznie więcej korzyści, nie tylko ekologicznych, ale i ekonomicznych. Przede wszystkim łąki kwiatowe zwiększają bioróżnorodność. Dzikie kwiaty i trawy, z których składają się łąki, mają znacznie głębszy niż trawniki system korzeniowy, przez co akumulują więcej wody, a dzięki temu w okresie suszy mogą przez cały czas funkcjonować. Najważniejszą cechą łąk kwietnych jest jednak to, iż kwitną, a to ma nieoceniony wpływ na przyrodę. Dają bowiem pokarm dla mnóstwa gatunków owadów, zwłaszcza dzikich zapylaczy – mówi pan Dariusz, podkreślając ogromną rolę tych owadów w przyrodzie. – Mówiąc o zapylaczach większości ludziom na myśl przychodzą pszczoły, ale przecież jest kilkaset gatunków dzikich zapylaczy. To dzięki nim mnóstwo upraw roślinnych może w ogóle funkcjonować. Oczywiście, pszczoły też odgrywają istotną rolę, ale rola dzikich zapylaczy jest nie do przecenienia. Obserwujemy to na przykładzie dwóch naszych sadów. W Ciążeniu mamy wstawione ule, aby pszczoły pomagały zapytać drzewa. W Zagórowie żadnych uli nie mamy, ale mamy dużo stanowisk łąkowych, które przyciągają mnóstwo dzikich zapylaczy. W Zagórowie nigdy nie mamy problemów z zapyleniem czereśni, w Ciążeniu takie kłopoty się zdarzają, bo pszczoła nie w każdych warunkach pogodowych zapyla – tłumaczy pan Dariusz, który od 8 lat zawodowo zajmuje się zakładaniem łąk kwiatowych.
Pod koniec sierpnia zeszłego roku razem z żoną wybrał się w okolice Nysy, po maszynę do czyszczenia nasion. Postanowili połączyć przyjemne z pożytecznym i oprócz przywiezienia potrzebnej maszyny, przy okazji zwiedzić tamtejszą okolicę. – Nigdy tam z żoną nie byliśmy. Uznaliśmy, iż świetnym pomysłem będzie zabranie rowerów i spędzenie tam kilka dni. Wybraliśmy Stronie Śląskie i Lądek Zdrój. Bardzo nam się tam podobało. Piękne widoki, świetne trasy rowerowe, bardzo mili ludzie. Postanowiliśmy, iż gwałtownie tam wrócimy – opowiada pan Darek. Zaledwie kilka dni po ich powrocie Stronie Śląskie i Lądek Zdrój znalazły się pod wodą. – Z przerażeniem oglądaliśmy kompletnie zniszczone tereny, które niedawno tak bardzo polubiliśmy. Od razu uznaliśmy, iż jakoś musimy pomóc – wspomina nasz rozmówca. Z akcją pomocową poczekali do wiosny. – Zdawaliśmy sobie sprawę, iż kiedy woda opadnie i ruszy odbudowa, miejscowe władze na ostatnim miejscu będą myślały o upiększaniu terenu. To w pełni zrozumiałe, były przecież pilniejsze potrzeby. Ale piękno natury też jest bardzo ważne, bo wpływa kojąco na ludzi, odstresowuje, daje radość. Stwierdziłem, iż dołożymy swoją cegiełkę w przywracaniu kolorów po powodzi – mówi Dariusz Słowiński, który o swoim pomyśle napisał do kilku stowarzyszeń z terenów popowodziowych. Jako pierwsza odezwała Anastazja Sosnowska ze stowarzyszenia Arteweda w Lądku Zdroju. Kiedy wspólnie nagrali rolkę, zaczęły się zgłaszać inne instytucje, m.in. Spółdzielnia Mieszkaniowa. Właśnie spółdzielnia w Stroniu Śląskim stała się głównym partnerem projektu Polska Kwitnie -przywróćmy kolory. Dariusz Słowiński na wysianie łąk kwiatowych na terenach popowodziowych przeznaczył pulę nasion z własnych zasobów. Ale aby wysiać więcej łąk, wymyślił ciekawą akcję. Wśród swoich klientów ogłosił, iż za każdy sprzedany kilogram nasion, pół kilograma przeznaczy na tereny popowodziowe. Klientom akcja się spodobała. Ostatecznie, na tereny popowodziowe można było przeznaczyć kilkadziesiąt kilogramów nasion. Akcja siania łąk odbyła się 8 maja i była sporym wydarzeniem w Stroniu Śląskim. W działania zaangażowało się kilkudziesięciu wolontariuszy, informowały o tym lokalne media.
Kolejny raz państwo Słowińscy odwiedzili Stronie Śląskie na początku września. Na własne oczy mogli zobaczyć, iż ich plan się powiódł. Tereny, które rok temu były całkowicie zniszczone, teraz są piękne i kolorowe. – Daliśmy tym ludziom radość. Tylko tyle i aż tyle – komentuje pan Darek. Wysiane przez nich łąki kwiatowe kwitną już trzeci miesiąc, kwitnąć będą aż do przymrozków. Na wiosnę, po uzupełnieniu nasion, przez cały czas będą cieszyć oko mieszkańców Stronia Śląskiego. – Nie zamykamy projektu – zapewnia pan Dariusz, który do akcji cały czas zachęca inne firmy. Pierwsze sukcesy już ma. Niedawno zgłosiła się do niego duża szkółka, która zadeklarowała przekazanie kilku palet róż i sfinansowanie transportu. – Mamy też parę innych szkółek z Polski, które chcą przekazać materiał nasadzeniowy. Wszystko zatem wskazuje na to, iż wspólnymi siłami przez cały czas będziemy dbać o to, by osiedle, które tak mocno ucierpiało rok temu, stawało się coraz piękniejsze. Mieszkający tam ludzie na to zasługują – kończy Dariusz Słowiński.





