W przypadku zwycięstwa w II turze, Rafał Trzaskowski byłby prezydentem Polski jedynie nominalnie. W Belwederze zasiadłby bowiem pupil globalistycznych salonów, które dotychczas nie szczędziły pieniędzy na swojego wychowanka.
Trwającą do dziś przygodę z organizacjami międzynarodowymi, Trzaskowski zaczął już liceum. Jako wolontariusz-tłumacz języka angielskiego wpadł w oko przedstawicielowi gubernatora stanu Michigan, który przyjechał do Polski w roli obserwatora „pierwszych demokratycznych wyborów”. Dzięki tej znajomości, uzyskał kilkumiesięczne stypendium oraz kształcił się w szkole średniej w Bloomfield Hills (Michigan).
Z kolei w wieku 23 lat uzyskał prestiżowe stypendium Open Society Foundations samego George’a Sorosa na Uniwersytecie Oksfordzkim. Miejsce na prestiżowej uczelni zapewnił Trzaskowskiemu prof. Zbigniew Pełczyński, politolog który przez lata decydował, kto z Polski otrzyma wsparcie węgierskiego filantropa. Tak zaczęła się współpraca, która z powodzeniem trwa do dziś.
Choć prezydent Warszawy nie poznał Sorosa osobiście, do dzisiaj cieszy się bliską znajomością z jego synem i spadkobiercą rodzinnej fortuny – Alexandrem. Młody Soros oficjalnie spotykał się z Trzaskowskim jako politykiem przynajmniej dwa razy – w 2023 i 2025 r. Pytany o związki z organizacjami żydowskiego filantropa, Trzaskowski zwykle odpowiada zarzutami o antysemityzm. Wzruszeniem ramion zbywa natomiast wzmianki o jego spuściźnie, naznaczonej wspieraniem nielegalnej migracji, niszczeniem konstytucyjnej wartości tradycyjnego małżeństwa, demontażem struktur suwerennej władzy i wspieraniem pro-brukselskich ośrodków decyzyjnych.
Z kolei w 2019 r. na zaproszenie Radosława Sikorskiego, Trzaskowski wziął udział w spotkaniu wpływowej Grupy Bilderberg. W corocznych zjazdach biorą udział najważniejsi politycy, monarchowie, przedstawiciele instytucji międzynarodowych, wielkich korporacji, banków i znaczących fundacji. Rozmowy toczą się za zamkniętymi drzwiami, a dyskrecji uczestników strzegą funkcjonariusze tajnych służb. Organizacja od samego początku (1954 r.) posiadała globalny charakter, stawiając w centrum integrację europejską oraz działając na rzecz zbliżenia USA i państw Europy Zachodniej.
Trzaskowski znalazł się w wąskim gronie Polaków dopuszczonych do salonów globalistów. W przeszłości w zjazdach Grupy Bilderberga uczestniczyli m.in. premier Hanna Suchocka, Andrzej Olechowski, Aleksander Kwaśniewski, Jan-Vincent Rostowski, Anne Applebaum, Grzegorz Hajdarowicz czy Jolanta Pieńkowska.
Nie każdy może się pochwalić się podobnymi wpływami, choćby wśród liberalnych elit. Nic dziwnego. Trzaskowski od początku kształcił się pod okiem nestorów polskiego demo-liberalizmu jak Bronisław Geremek, którzy pogłębioną integrację europejską uznali niemal za dziejową misję i historyczny imperatyw. Proces ten, o ile ma zostać zakończony pomyślnie, musi nastąpić jednak po trupie suwerennych narodów, których fundament stanowią tradycyjna rodzina i kościoły.
W podobnym tonie wypowiada się od lat kolejny autorytet Trzaskowskiego – Juwal Noa Harari. Naród, Kościół i rodzina złożona z kobiety i mężczyzny to dla najpopularniejszego antyklerykała świata jedne z głównych przeszkód do osiągnięcia „tożsamości globalistycznej”. Jak na oświeconego Europejczyka przystało, Trzaskowski pozostaje entuzjastą „proroka”. Zapewnił, iż docenia wszystkie jego książki (co należy uznać za niezwykle frapujące, o ile faktycznie je przeczytał), a jego ostatnią publikację: Nexus: krótka historia informacji uznał wręcz za „rewelacyjną”.
Ale wspólna historia Trzaskowskiego i podmiotów Sorosa nie kończy się na jednorazowym stypendium i koleżeńskich relacjach. Open Society pozostaje głównym sponsorem czołowej imprezy polityka PO, Campus Polska. Jak przyznał w swojej autobiografii, pieniądze Sorosa oraz Bloomberga pokrywają około 30 proc. kosztów organizacji wydarzenia. Do tego należy doliczyć liczne wsparcie kapitału zagranicznego w postaci międzynarodowych korporacji: MasterCard, Meta, Uber, Orange czy Coca-Cola.
Impreza na olsztyńskim kampusie stanowi znak rozpoznawczy Trzaskowskiego, pozwalając spopularyzować wizerunek polityka zwłaszcza wśród młodszych odbiorców.
Pieniądze Sorosa oraz Michaela Bloomberga finansują jeszcze inną, niezwykle wpływową inicjatywę bezpośrednio związaną z Trzaskowskim. Mowa o organizacji C40 Cities, wspierającej zrównoważony rozwój wielkich ośrodków miejskich, w tym Warszawy.
Ekoterrorysta
To właśnie za sprawą głośnego raportu tej organizacji z 2019 r. przekonaliśmy się, iż dla elit stanowimy zaledwie chodzące generatory dwutlenku węgla. W celu ograniczenia emisji CO2 w miastach, zasugerowano nam spożywanie nie więcej niż 16 kg mięsa na osobę rocznie, ograniczenie spożycia nabiału do 90 kg na osobę, zmniejszenie liczby samochodów na 1000 mieszkańców do najwyżej 190 czy ograniczenie dziennego spożycia do 2,5 tys. kcal. Oczywiście jak w takich przypadkach bywa, wszystko pozostawało w sferze niewiążących rekomendacji.
Rzeczywiście, można by uznać sprawę za kolejny przejaw megalomanii technokratycznych elit, gdyby nie to, iż bliską współpracą z ekologistami chwalił się sam Trzaskowski.
– Krótko (…) my po prostu część tych rzeczy robimy w Warszawie. (…) jedyne miasto w Polsce, które powiedziało, iż w 2050 r. na 100 proc. [wyeliminuje emisje CO2 – red.]. Razem z C40 Cities, organizacją, która jest najbardziej ambitna o ile chodzi o walkę z ociepleniem klimatycznym, mamy dokładny plan jak do tego dojść. Jak będziemy rządzić, to będzie szybciej – deklarował podczas swojej imprezy w Olsztynie.
Z już wprowadzonych konkretów można wymienić chociażby tzw. Strefę Czystego Transportu, ograniczającą prawo do własności prywatnej, uderzającą w swobodę przemieszczania się, oraz przede wszystkim – wykluczającą z ruchu biedniejszych posiadaczy starszych samochodów.
W lipcu 2024 r., burmistrzowie i prezydenci europejskich miast zrzeszonych w C40, domagali się od Ursuli von der Leyen bardziej stanowczych działań w walce ze zmianami klimatu. Żądali m.in. jeszcze silniejszej współpracy z Brukselą na poziomie samorządowym – poza jurysdykcją władzy centralnej. Apelowali o „zapewnienie bezpośredniego dostępu do finansowania” oraz położenie większego nacisku na odchodzenie od paliw kopalnych. Wśród uczestników spotkania znalazł się oczywiście prezydent Warszawy.
W zestawieniu z tymi faktami nie dziwi pobłażliwość stołecznego ratusza wobec chuligańskich wybryków aktywistów klimatycznych. Dość powiedzieć, iż członkowie Ostatniego Pokolenia, organizacji, która notorycznie blokuje ulice i dewastuje zabytki, wynajęli od miasta lokum w centrum Warszawy.
Pomoc za pomoc
Podobnie nie dziwi również systemowe wsparcie warszawskiego ratusza dla środowisk LGBT+. 40 mln zł ze stołecznego ratusza na homo-organizacje czy samo uczestnictwo Trzaskowskiego w paradach równości mówią same za siebie. o ile dodamy do tego nakaz zdjęcia krzyży z urzędów miasta, kolejne próby zakazania Marszu Niepodległości, wypowiadanie najmu dla organizacji pro-life, przy jednoczesnym wsparciu dla lewackich bojówek (afera z „warsztatami z miejskiej gimnastyki” za pieniądze miasta), zobaczymy rządy zadeklarowanego postępowca, który działa niczym według podręcznika dla zrównoważonego rozwoju.
W przypadku zwycięstwa w II turze, Rafał Trzaskowski byłby prezydentem Polski jedynie nominalnie. W Belwederze zasiadłby bowiem pupil globalistycznych salonów, które dotychczas nie szczędziły pieniędzy na swojego wychowanka. I który prawdopodobnie zrewanżuje się za wieloletnie wsparcie z nawiązką.
Piotr Relich
„Domknięcie systemu”. Czyli adekwatnie co?