Raków Częstochowa – Górnik Zabrze 1:0. Nam strzelać nie kazano…

roosevelta81.pl 14 godzin temu

O ile większość drużyn PKO BP Ekstraklasy na myśl o meczu z Rakowem Częstochowa może dostawać białej gorączki, Górnik Zabrze starcia z ekipą spod Jasnej Góry bać się nie musiał. W siedmiu ostatnich pojedynkach z częstochowskim zespołem zaledwie raz schodziliśmy z boiska pokonani. W trzech ostatnich grach z kolei, zdobyliśmy siedem na dziewięć możliwych punktów. W piątkowy wieczór doznaliśmy jednak przy Limanowskiego przykrej porażki, okraszonej wstydliwym bilansem celnych strzałów.

W pierwszej połowie Górnik na boisku wicelidera ligowej klasyfikacji poczynał sobie bez kompleksów. Zabrzanie długimi fragmentami mieli mecz pod kontrolą, nie pozwalali drużynie Rakowa na stworzenie większego zagrożenia pod bramką Michała Szromnika. Przeważaliśmy też pod względem posiadania piłki, ale im bliżej było bramki częstochowian – tym gorzej.

Ani waleczny w destrukcji Aleksander Buksa, ani wystawiony od pierwszego gwizdka sędziego Lukas Ambros nie potrafili realnie zagrozić bramce strzeżonej przez Kacpra Trelowskiego. Wyraźnie brakowało nam zęba z przodu. Momentami defensorzy Rakowa stawali z piłką przed własnym polem karnym, niejako zapraszając piłkarzy Jana Urbana do agresywniejszego pressingu, ale żaden z graczy Trójkolorowych nie podejmował rękawicy.

Impas w ofensywie zemścił się na nas w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Piłkę przed polem karnym Górnika otrzymał Vladyslav Koczergin, znalazł pozycję do oddania strzału i mierzonym uderzeniem tuż przy lewym słupku naszej bramki wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.

Bramka stracona do szatni mogła wybić zawodników z Zabrza z równowagi. Widać to było w pierwszych fragmentach gry po przerwie. Minęła ledwo minuta gry w drugiej połowie, kiedy groźne uderzenie z naszego pola karnego oddał Jean Carlos Silva, ale na nasze szczęście piłka chybiła celu.

Kolejne ostrzeżenie Trójkolorowi otrzymali w 63. minucie gry, kiedy po stracie Sandro Lisetha w środku pola piłkarze Rakowa błyskawicznie znaleźli się z piłką w polu karnym Górnika, ale wieńczący akcję strzałem Ivi Lopez z pola karnego uderzył w boczną siatkę.

W odpowiedzi pod polem karnym gospodarzy z dobrej strony pokazał się Dominik Sarapata, który przedarł się z piłką przez zwarte szyki obronne częstochowian i zagrał tuż przed bramkę, ale tam futbolówki nie zdołał dopaść Dominik Szala. Górnik w dalszym ciągu pozostawał bez celnego strzału na bramkę, Raków miał na koncie jeden celny strzał. Ten po którym padła bramka, a mijała 65. minuta spotkania…

Sześć minut później doczekaliśmy się debiutu w barwach Górnika Ousmane Sow’a. Ściągnięty z zaplecza belgijskiej ekstraklasy napastnik nie pokazał jednak nic specjalnego. Widać było, iż brakuje mu zgrania z drużyną. Zabrakło go w polu karnym Rakowa na kwadrans przed końcem spotkania, kiedy z piłką przedarł się Yosuke Furukawa. Japończyk zresztą – po ostatnich słabszych występach – w Częstochowie był jednym z jaśniejszych punktów naszej drużyny.

Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry zapachniało drugą bramką dla Rakowa, ale świetnie interweniujący na linii Kryspin Szcześniak stanął na drodze piłki zmierzającej do siatki. Był to trzeci celny strzał gospodarzy w tym meczu. Górnik uderzenia w światło bramki Rakowa nie oddał i ostatecznie kończył mecz na tarczy.

Raków Częstochowa – Górnik Zabrze 1:0 (1:0)
1:0
– Kochergin 45+1′

Raków Częstochowa: Trelowski – Svarnas, Arsenić [c], Mosór (81′ Rodin), Otieno (46′ Plavsić), Kochergin, Berggren, Jean Carlos, Brunes (77′ Rocha) Amorim (71′ Diaz), Lopez (77′ Makuch).
Trener: Marek Papszun

Górnik Zabrze: Szromnik – Szala (71′ Kmet), Szcześniak, Janicki [c], Josema, Ismaheel (58′ Liseth), Sarapata (83′ Prebsl), Hellebrand (83′ Bakis), Furukawa, Ambros (71′ Sow), Buksa.
Trener: Jan Urban

Sędzia: Karol Arys (Szczecin)
Żółte kartki: Berggren (Raków) – Hellebrand (Górnik).

Źródło: Roosevelta81.pl
Foto: Roosevelta81.pl

Idź do oryginalnego materiału