Bogactwo życia Kafki rodziło się przede wszystkim w sferze psychicznej, w tym, co niewidoczne. Kto znajduje się pod pierwszym wrażeniem lektury „Zaginionego” albo „Zamku”, temu trudno będzie zrozumieć, iż zawód autora, jego stan rodzinny, zamiłowania i antypatie nie mają prawie nic do rzeczy. choćby dzienniki potwierdzają to wrażenie całkiem autonomicznej duchowości: zdolność Kafki do uchwycenia jakiejś sytuacji jednym spojrzeniem, a mimo to w największej rozdzielczości, wyodrębnienia znaczących szczegółów, wytropienia ukrytych zależności i utrzymania tego wszystkiego w języku nasyconym precyzyjnymi obrazami, unikającym wszelkiej nieostrości – to jest umiejętność, która graniczy z cudownością i wymyka się jakimkolwiek wyobrażalnym wyjaśnieniom natury społecznej czy psychologicznej. Takiego kogoś nazywano geniuszem (z opisu Wydawcy).
Wydawnictwu PIW dziękujemy za udostepnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury całej książki.
Literatura i turystyka
Kafka miał przez całe życie stosunek ambiwalentny do pieniędzy, znać było, iż został wychowany przez człowieka interesu, ale też dystans Kafki do własnej klasy społecznej. Obca mu była przyjemność posiadania, dlatego też nie gromadził pieniędzy ani nie oszczędzał dla oszczędzania. Z drugiej strony bezsensowne i niedobrowolne wydatki – choćby drobnych sum – wywoływały niezadowolenie, które czasem trwało ponad miarę i dlatego nierzadko prowadziło do zarzutów pod własnym adresem: Kafka uważał siebie za dusigrosza. Ta drobnomieszczańska awersja do wszelkiego rodzaju marnotrawstwa, a choćby do płacenia za wygodę uchroniła go jednak od wsparcia ze strony własnej rodziny jako niezbędnej potrzeby, a zachowanie ludzi takich jak Otto Gross – który nocował w luksusowych hotelach, a rachunki przesyłał znienawidzonemu ojcu – wydawałoby mu się nie tylko wątpliwe moralnie, ale także wyjątkowo niekonsekwentne. Kafka zażądał podwyżki pensji, kiedy uznał status quo za niesprawiedliwe, ale abstrakcyjnej, dającej się wyrazić jedynie liczbowo wartości wymiennej pieniądza okazywał niezmiennie brak zainteresowania.
Tak więc to raczej ciekawość nim kierowała, gdy podczas wspólnego spaceru promenadą nad jeziorem w Lucernie wczesnym wieczorem usłyszał nagle stukanie żetonów. Dobiegało przez otwarte okna ogromnej sali uzdrowiskowej (dzisiejszego Grand Casino Luzern), w której – co dopiero sobie uzmysłowili – grano o pieniądze. Po nocnym życiu Lucerny tak czy owak nie spodziewali się wiele, wstęp kosztował tylko franka, nic więc nie przemawiało przeciwko temu, żeby przyjrzeć się z bliska tej prawdopodobnie niewinnej rozrywce. Ani Kafka, ani Brod nie przestąpili wcześniej progu kasyna, które więcej dzieliło od świata doświadczeń ich ojców niż winiarnie o najgorszej reputacji.
O tym przeżyciu lepiej było nie wspominać w domu, zwłaszcza ojcu Kafki, który kilka dni wcześniej musiał się położyć z powodu bólu w okolicy serca wywołanego przez kłopoty finansowe.
Gdyby musiał sobie wyobrażać Franza przy stole ruletkowym, byłby pewnie bliski zawału.
Podczas spaceru we Flüelen – być może rekapitulowali przeżycia pierwszych dni urlopu – pojawiła się refleksja, iż inni podróżni także dają sobie wyciągać z kieszeni pieniądze wyłącznie z niewiedzy. Tradycyjne przewodniki słabo przed tym chroniły, nie uwzględniały bowiem w dostatecznej mierze praktycznych przeszkód, lokalnej specyfiki ani doświadczeń wcześniejszych gości. Skutkiem tego czytelnik bedekera otrzymywał listę hoteli i restauracji, o których nie dowiadywał się niczego z wyjątkiem kategorii cenowej i adresu. Wybierał więc mniej lub bardziej na ślepo i można było przewidzieć, iż co do wielu miejsc będzie rozczarowany lub poczuje się choćby oszukany. Kto mógł sobie pozwolić na mieszkanie w pałacach hotelowych, nie potrzebował takich wskazówek: po prostu pytał o „najlepszy hotel w mieście”. Podróżująca klasa średnia ma wolność wyboru, ale nie chce z niej korzystać, wystarczy jedna przydatna wskazówka, która zagwarantuje jej zadowolenie. W każdym szczególe i na każdym kroku. Pragnie dostać do ręki wytyczoną trasę, zupełnie tak, jakby chodziło o wycieczkę z przewodnikiem. Czy w muzeach są dni ze zniżką na wstęp i które obrazy muszę koniecznie obejrzeć? Czy są bezpłatne bilety na koncerty? Czy muszę brać taksówkę, skoro jeździ tam tramwaj? Czy we Włoszech można zaryzykować podróż trzecią klasą? Co mogę robić w deszcz? Jak się zachować w sali gier? Po czym poznam naganiacza i kanciarza? Jak duże napiwki się daje i komu? (Lepiej dawać też ratownikowi, zanotował Brod). I ważne: gdzie są erotyczne i seksualne przyjemności za uczciwą cenę?
Przewodnik zawierający konkretne odpowiedzi na wszystkie te pytania i dający nieliczne, ale godne zaufania rekomendacje bardzo gwałtownie zniszczyłby konkurencję, czyli Baedekera, co do tego Kafka i Brod byli zgodni.
Seria takich przewodników mogłaby przynosić milionowe zyski, zwłaszcza gdyby ją wydawać w wielu językach.
W trakcie rozmowy obaj zapalali się coraz bardziej. Nie mając wiedzy o procedurach wydawniczych, a tym bardziej o podstawach prawnych publikacji przewodników obecnych na rynku, zwłaszcza Kafka odpalał istne fajerwerki praktycznych pomysłów, od organizacji prac redakcyjnych przez marketing (plakaty w paryskim metrze!) po niezbędne regularne aktualizacje, które wydawano by za talony. gwałtownie wymyślili łatwą do zapamiętania nazwę serii: „Tanio” – „Tanio po Włoszech”, „Tanio do Paryża”…, słowo, które około 1900 roku nie miało jeszcze żadnych mocno negatywnych konotacji, które kierowało myśli ku czemuś przyjemnemu, „słusznie i tanio”[13] jako etyczny wariant „korzystnej relacji ceny do jakości usługi”. Projekt ten musiał zajmować przyjaciół godzinami, choćby podczas następnego etapu podróży, zarówno pod względem widoków, jak i technicznie spektakularnego przejazdu kolejką Gotthardbahn. Już następnego dnia Brod spisał zebrane pomysły na papierze listowym z hotelu Belvedere au Lac w Lugano, pięciostronicowy koncept „milionowego przedsięwzięcia” z odręcznymi uzupełnieniami Kafki, który był jednak krok dalej i zastanawiał się nad radykalnie nową koncepcją: dodatku w postaci przewodnika językowego. Niemożliwe jest, jak twierdził, gruntowne opanowanie języka obcego, a niepoprawne mówienie językiem, który się długo studiowało, w podróży nie może wystarczyć. Dlatego alternatywa: „Bezokoliczniki parami obok siebie. 200 słówek. Swego rodzaju esperanto. Język migowy we Włoszech. Wymowa staranna. Nie ma przeszkód dla chcących się uczyć dalej”. Niespodziewanie z twórczego ping-ponga narodził się poważny plan, żeby jednym komercyjnym aktem mocy – któremu rodzice nie będą mogli nic zarzucić – uwolnić się od biurowej harówki i zyskać finansową niezależność. Brod musiał Kafce obiecać, iż użyje swoich kontaktów w wydawnictwach i przynajmniej spróbuje nadać tej fantazji realny kształt. I rzeczywiście w latach następnych zaprezentował wspólny projekt młodemu wydawcy Ernstowi Rowohltowi.
Nieufni pomysłodawcy obawiali się jednak, iż zostaną okradzeni, chcieli zdradzić najważniejsze szczegóły dopiero po otrzymaniu zaliczek. W ten sposób został przypieczętowany los ambitnego planu i milionowe zyski powróciły do królestwa imaginacji[14].
W Lugano Brod i Kafka spędzili wiele godzin przy wspólnym stole – nie tylko po to, żeby naradzać się nad wielkim projektem turystycznym, ale także uzupełnić i opracować aktualne notatki z podróży. Postanowili wreszcie rozpakować walizki i relaksować się przez parę dni.
Każde odwiedzane miasto przez cały czas mierzyli wspólnymi wspomnieniami idylli w Rivie. „Pięknie tutaj, ale nie ma porównania z Rivą”, napisał Brod do brata pierwszego dnia. „Tam było romantycznie. Tutaj są same hotele”[15]. Kafka podpisał się na tej kartce. Szybko jednak udobruchały ich kąpiele w jeziorze, uliczki i sklepy na Starym Mieście przypominające zabudową włoskie miasteczka oraz znajdujący się nad samą wodą taras ich hotelu. Na dodatek dwie i pół godziny dzieliły ich od brzegu jeziora Como, a statkiem i koleją mogli pojechać za granicę, żeby zwiedzić położoną pod Tremezzo Villa Carlotta z kolekcją sztuki i wspaniałym ogrodem, co usilnie polecał bedeker. Wielokrotnie opuszczali zabudowę miejską Lugano pieszo, mimo blisko trzydziestostopniowych upałów, a gdy drogą obsadzoną wawrzynami i drzewami oliwnymi dotarli na północnym brzegu do pełnej zakamarków, wspinającej się po stromym zboczu Gandrii, z widokiem na Lugano po drugiej stronie jeziora, umieścili ten obszar w swoim utopijnym kalejdoskopie Południa.
Na ustronnym kawałku plaży zbudowali sobie siedzenia z kamieni i pod bezchmurnym niebem godzinami pluskali w wodzie nogami.
Brod uwiecznił tę chwilę w sonecie dedykowanym Kafce (nie wspominając o jego mocnym oparzeniu słonecznym), a ten z kolei kilka miesięcy przed śmiercią zażyczył sobie, żeby im „jeszcze raz zaświeciło słońce Lugano”[16].

Reiner Stach, Kafka. Lata decyzji 1910-1915, Państwowy Instytut Wydawniczy, 2024, tłumaczenie Sława Lisiecka
Przypisy:
[9] Cytaty i szkice zob. tamże, s. 81 i n. i 149 (= T 952 i n.). Opis gry w boule (nie mylić z grą zręcznościową kulami, która nosi tę samą nazwę) w: H. Binder, Mit Kafka in den Süden, s. 202 i n. Półtora roku później Brod z żoną odwiedził kasyno w Monte Carlo i w felietonie znów podkreślił monotonię tej gry, która przypominała mu choćby pracę w fabryce, zob. Die Moral von Monte Carlo, „Berliner Tageblatt” 1913, 13 marca, s. 2.
[10] Zob. Max Brod, Franz Kafka, t. 1, s. 76 i 145 (= T 947).
[11] Widokówka do Ottli Kafki, 29 sierpnia 1911 (B1 139).
[12] M. Brod, Franz Kafka, s. 133–134.
[13] W oryginale tautologizm recht und billig (przyp. tłum.).
[14] Koncepcja została opublikowana pod tytułem Unser Millionenplan „Billig” w: Max Brod, Franz Kafka, t. 1, s. 189 i nn.; na temat przewodnika językowego tamże, s. 191 i n. Por. M. Brod, Franz Kafka, s. 158–160. Potwierdzenie faktu, iż Brod przedłożył pomysł Ernstowi Rowohltowi, można znaleźć w liście Kafki do Broda z 10 lipca 1912 (B1 158, Ldr 92), w którym pojawia się pytanie o los wspólnego planu.
[15] Widokówka do Ottona Broda, 30 sierpnia 1911 (B1 140).
[16] M. Brod, Lugano-See, w: Max Brod, Franz Kafka, t. 1, s. 219; list do Maxa Broda, 2 listopada 1923, w: Max Brod, Franz Kafka, t. 2, s. 442 (Ldr 500). Notatki ich obu o całodziennym wypadzie nad jezioro Como są nieuporządkowane, niejasne. Zarówno Brod, jak i Kafka wyliczają wiele subtropikalnych gatunków roślin, jakie znaleźli w ogrodzie Villi Carlotta, wspominają jednak tylko mimochodem o oglądanych rzeźbach, między innymi o Amorze i Psyche Antonia Canovy. Rekonstrukcja tego dnia w: H. Binder, Mit Kafka in den Süden, s. 283 i nn.