Reiner Stach: Kafka. Lata decyzji 1910-1915

4 godzin temu

Bogactwo życia Kafki rodziło się przede wszystkim w sferze psychicznej, w tym, co niewidoczne. Kto znajduje się pod pierwszym wrażeniem lektury „Zaginionego” albo „Zamku”, temu trudno będzie zrozumieć, iż zawód autora, jego stan rodzinny, zamiłowania i antypatie nie mają prawie nic do rzeczy. choćby dzienniki potwierdzają to wrażenie całkiem autonomicznej duchowości: zdolność Kafki do uchwycenia jakiejś sytuacji jednym spojrzeniem, a mimo to w największej rozdzielczości, wyodrębnienia znaczących szczegółów, wytropienia ukrytych zależności i utrzymania tego wszystkiego w języku nasyconym precyzyjnymi obrazami, unikającym wszelkiej nieostrości – to jest umiejętność, która graniczy z cudownością i wymyka się jakimkolwiek wyobrażalnym wyjaśnieniom natury społecznej czy psychologicznej. Takiego kogoś nazywano geniuszem (z opisu Wydawcy).

Wydawnictwu PIW dziękujemy za udostepnienie fragmentu do publikacji. Zachęcamy do lektury całej książki.

Literatura i turystyka

Kafka miał przez całe życie stosunek ambiwalentny do pieniędzy, znać było, iż został wychowany przez człowieka interesu, ale też dystans Kafki do własnej klasy społecznej. Obca mu była przy­jemność posiadania, dlatego też nie gromadził pieniędzy ani nie oszczędzał dla oszczędzania. Z drugiej strony bezsensowne i nie­dobrowolne wydatki – choćby drobnych sum – wywoływały nieza­dowolenie, które czasem trwało ponad miarę i dlatego nierzadko prowadziło do zarzutów pod własnym adresem: Kafka uważał sie­bie za dusigrosza. Ta drobnomieszczańska awersja do wszelkiego rodzaju marnotrawstwa, a choćby do płacenia za wygodę uchroniła go jednak od wsparcia ze strony własnej rodziny jako niezbędnej potrzeby, a zachowanie ludzi takich jak Otto Gross – który nocował w luksusowych hotelach, a rachunki przesyłał znienawidzonemu ojcu – wydawałoby mu się nie tylko wątpliwe moralnie, ale także wyjątkowo niekonsekwentne. Kafka zażądał podwyżki pensji, kie­dy uznał status quo za niesprawiedliwe, ale abstrakcyjnej, dającej się wyrazić jedynie liczbowo wartości wymiennej pieniądza okazy­wał niezmiennie brak zainteresowania.

Tak więc to raczej ciekawość nim kierowała, gdy podczas wspól­nego spaceru promenadą nad jeziorem w Lucernie wczesnym wie­czorem usłyszał nagle stukanie żetonów. Dobiegało przez otwarte okna ogromnej sali uzdrowiskowej (dzisiejszego Grand Casino Lu­zern), w której – co dopiero sobie uzmysłowili – grano o pieniądze. Po nocnym życiu Lucerny tak czy owak nie spodziewali się wiele, wstęp kosztował tylko franka, nic więc nie przemawiało przeciw­ko temu, żeby przyjrzeć się z bliska tej prawdopodobnie niewin­nej rozrywce. Ani Kafka, ani Brod nie przestąpili wcześniej progu kasyna, które więcej dzieliło od świata doświadczeń ich ojców niż winiarnie o najgorszej reputacji.

O tym przeżyciu lepiej było nie wspominać w domu, zwłaszcza ojcu Kafki, który kilka dni wcześniej musiał się położyć z powodu bólu w okolicy serca wywołane­go przez kłopoty finansowe.

Gdyby musiał sobie wyobrażać Franza przy stole ruletkowym, byłby pewnie bliski zawału.

Podczas spaceru we Flüelen – być może rekapitulowali przeżycia pierwszych dni urlopu – pojawiła się refleksja, iż inni podróżni tak­że dają sobie wyciągać z kieszeni pieniądze wyłącznie z niewiedzy. Tradycyjne przewodniki słabo przed tym chroniły, nie uwzględnia­ły bowiem w dostatecznej mierze praktycznych przeszkód, lokalnej specyfiki ani doświadczeń wcześniejszych gości. Skutkiem tego czy­telnik bedekera otrzymywał listę hoteli i restauracji, o których nie dowiadywał się niczego z wyjątkiem kategorii cenowej i adresu. Wy­bierał więc mniej lub bardziej na ślepo i można było przewidzieć, iż co do wielu miejsc będzie rozczarowany lub poczuje się choćby oszu­kany. Kto mógł sobie pozwolić na mieszkanie w pałacach hotelo­wych, nie potrzebował takich wskazówek: po prostu pytał o „najlep­szy hotel w mieście”. Podróżująca klasa średnia ma wolność wyboru, ale nie chce z niej korzystać, wystarczy jedna przydatna wskazówka, która zagwarantuje jej zadowolenie. W każdym szczególe i na każ­dym kroku. Pragnie dostać do ręki wytyczoną trasę, zupełnie tak, jakby chodziło o wycieczkę z przewodnikiem. Czy w muzeach są dni ze zniżką na wstęp i które obrazy muszę koniecznie obejrzeć? Czy są bezpłatne bilety na koncerty? Czy muszę brać taksówkę, skoro jeździ tam tramwaj? Czy we Włoszech można zaryzykować podróż trzecią klasą? Co mogę robić w deszcz? Jak się zachować w sali gier? Po czym poznam naganiacza i kanciarza? Jak duże napiwki się daje i komu? (Lepiej dawać też ratownikowi, zanotował Brod). I ważne: gdzie są erotyczne i seksualne przyjemności za uczciwą cenę?

Prze­wodnik zawierający konkretne odpowiedzi na wszystkie te pytania i dający nieliczne, ale godne zaufania rekomendacje bardzo gwałtownie zniszczyłby konkurencję, czyli Baedekera, co do tego Kafka i Brod byli zgodni.

Seria takich przewodników mogłaby przynosić miliono­we zyski, zwłaszcza gdyby ją wydawać w wielu językach.

W trakcie rozmowy obaj zapalali się coraz bardziej. Nie mając wiedzy o procedurach wydawniczych, a tym bardziej o podstawach prawnych publikacji przewodników obecnych na rynku, zwłaszcza Kafka odpalał istne fajerwerki praktycznych pomysłów, od orga­nizacji prac redakcyjnych przez marketing (plakaty w paryskim metrze!) po niezbędne regularne aktualizacje, które wydawano by za talony. gwałtownie wymyślili łatwą do zapamiętania nazwę serii: „Tanio” – „Tanio po Włoszech”, „Tanio do Paryża”…, słowo, które około 1900 roku nie miało jeszcze żadnych mocno negatywnych konotacji, które kierowało myśli ku czemuś przyjemnemu, „słusz­nie i tanio”[13] jako etyczny wariant „korzystnej relacji ceny do ja­kości usługi”. Projekt ten musiał zajmować przyjaciół godzinami, choćby podczas następnego etapu podróży, zarówno pod względem widoków, jak i technicznie spektakularnego przejazdu kolejką Gotthardbahn. Już następnego dnia Brod spisał zebrane pomysły na papierze listowym z hotelu Belvedere au Lac w Lugano, pięciostronicowy koncept „milionowego przedsięwzięcia” z odręcznymi uzupełnieniami Kafki, który był jednak krok dalej i zastanawiał się nad radykalnie nową koncepcją: dodatku w postaci przewodnika językowego. Niemożliwe jest, jak twierdził, gruntowne opanowanie języka obcego, a niepoprawne mówienie językiem, który się długo studiowało, w podróży nie może wystarczyć. Dlatego alternaty­wa: „Bezokoliczniki parami obok siebie. 200 słówek. Swego ro­dzaju esperanto. Język migowy we Włoszech. Wymowa staranna. Nie ma przeszkód dla chcących się uczyć dalej”. Niespodziewanie z twórczego ping-ponga narodził się poważny plan, żeby jednym komercyjnym aktem mocy – któremu rodzice nie będą mogli nic zarzucić – uwolnić się od biurowej harówki i zyskać finansową niezależność. Brod musiał Kafce obiecać, iż użyje swoich kontak­tów w wydawnictwach i przynajmniej spróbuje nadać tej fantazji realny kształt. I rzeczywiście w latach następnych zaprezentował wspólny projekt młodemu wydawcy Ernstowi Rowohltowi.

Nieuf­ni pomysłodawcy obawiali się jednak, iż zostaną okradzeni, chcieli zdradzić najważniejsze szczegóły dopiero po otrzymaniu zaliczek. W ten sposób został przypieczętowany los ambitnego planu i mi­lionowe zyski powróciły do królestwa imaginacji[14].

W Lugano Brod i Kafka spędzili wiele godzin przy wspólnym sto­le – nie tylko po to, żeby naradzać się nad wielkim projektem tu­rystycznym, ale także uzupełnić i opracować aktualne notatki z podróży. Postanowili wreszcie rozpakować walizki i relaksować się przez parę dni.

Każde odwiedzane miasto przez cały czas mierzyli wspólnymi wspomnieniami idylli w Rivie. „Pięknie tutaj, ale nie ma porównania z Rivą”, napisał Brod do brata pierwszego dnia. „Tam było romantycznie. Tutaj są same hotele”[15]. Kafka podpisał się na tej kartce. Szyb­ko jednak udobruchały ich kąpiele w jeziorze, uliczki i sklepy na Starym Mieście przypominające zabudową włoskie miasteczka oraz znajdujący się nad samą wodą taras ich hotelu. Na dodatek dwie i pół godziny dzieliły ich od brzegu jeziora Como, a statkiem i koleją mogli pojechać za granicę, żeby zwiedzić położoną pod Tre­mezzo Villa Carlotta z kolekcją sztuki i wspaniałym ogrodem, co usilnie polecał bedeker. Wielokrotnie opuszczali zabudowę miejską Lugano pieszo, mimo blisko trzydziestostopniowych upałów, a gdy drogą obsadzoną wawrzynami i drzewami oliwnymi dotarli na pół­nocnym brzegu do pełnej zakamarków, wspinającej się po stromym zboczu Gandrii, z widokiem na Lugano po drugiej stronie jeziora, umieścili ten obszar w swoim utopijnym kalejdoskopie Południa.

Na ustronnym kawałku plaży zbudowali sobie siedzenia z kamieni i pod bezchmurnym niebem godzinami pluskali w wodzie noga­mi.

Brod uwiecznił tę chwilę w sonecie dedykowanym Kafce (nie wspominając o jego mocnym oparzeniu słonecznym), a ten z kolei kilka miesięcy przed śmiercią zażyczył sobie, żeby im „jeszcze raz zaświeciło słońce Lugano”[16].

Reiner Stach, Kafka. Lata decyzji 1910-1915, Państwowy Instytut Wydawniczy, 2024, tłumaczenie Sława Lisiecka

Przypisy:
[9] Cytaty i szkice zob. tamże, s. 81 i n. i 149 (= T 952 i n.). Opis gry w boule (nie mylić z grą zręcznościową kulami, która nosi tę samą nazwę) w: H. Binder, Mit Kafka in den Süden, s. 202 i n. Półtora roku później Brod z żoną odwiedził kasyno w Monte Carlo i w felietonie znów podkreślił monotonię tej gry, która przypominała mu choćby pracę w fabryce, zob. Die Moral von Monte Carlo, „Berliner Tageblatt” 1913, 13 marca, s. 2.
[10] Zob. Max Brod, Franz Kafka, t. 1, s. 76 i 145 (= T 947).
[11] Widokówka do Ottli Kafki, 29 sierpnia 1911 (B1 139).
[12] M. Brod, Franz Kafka, s. 133–134.
[13] W oryginale tautologizm recht und billig (przyp. tłum.).
[14] Koncepcja została opublikowana pod tytułem Unser Millionenplan „Billig” w: Max Brod, Franz Kafka, t. 1, s. 189 i nn.; na temat przewodnika językowego tamże, s. 191 i n. Por. M. Brod, Franz Kafka, s. 158–160. Potwierdzenie faktu, iż Brod przedłożył pomysł Ernstowi Rowohltowi, można znaleźć w liście Kafki do Broda z 10 lipca 1912 (B1 158, Ldr 92), w którym pojawia się pytanie o los wspólnego planu.
[15] Widokówka do Ottona Broda, 30 sierpnia 1911 (B1 140).
[16] M. Brod, Lugano-See, w: Max Brod, Franz Kafka, t. 1, s. 219; list do Maxa Broda, 2 listopada 1923, w: Max Brod, Franz Kafka, t. 2, s. 442 (Ldr 500). Notatki ich obu o całodziennym wypadzie nad jezioro Como są nieuporządkowane, niejasne. Zarówno Brod, jak i Kafka wyliczają wiele subtropikalnych gatunków roślin, jakie znaleźli w ogrodzie Villi Carlotta, wspominają jednak tylko mimochodem o oglądanych rzeźbach, między innymi o Amorze i Psyche Antonia Canovy. Rekonstrukcja tego dnia w: H. Binder, Mit Kafka in den Süden, s. 283 i nn.

Idź do oryginalnego materiału