Rowerzysta dostał mandat 2000 zł. W końcu będą karani tak, jak kierowcy samochodów? Nareszcie…

1 rok temu

Polacy nie znają przepisów ruchu drogowego. Oczywiście większość z nas zna wszystkie te podstawowe… ale są takie, o których nie mamy pojęcia. Z czego to wynika? Ze złego procesu kształcenia kierowców? A być może z lenistwa i niechlujstwa? W tym przypadku rowerzysta dostał mandat w wysokości 2000 zł. Gdyby znał podstawowy przepis ruchu drogowego, nie dostałby choćby grosza.

Jak zachować się podczas dojeżdżania do przejazdu kolejowego? Każdy z nas zna tutaj podstawy. Wiemy, iż wypada zwolnić i zachować szczególną ostrożność. Musimy upewnić się, czy – choćby pomimo podniesionych zapór – nie nadjeżdża pojazd szynowy. jeżeli zapory zaczynają się opuszczać, to oczywiście nie próbujemy za wszelką cenę zdążyć – jak na pomarańczowym świetle – tylko się zatrzymujemy. Stoimy i czekamy, aż pociąg przejedzie. Co dzieje się dalej? Za co można dostać mandat?

fot. pixabay

Są osoby, które nie mają pojęcia o tym, co powinno się wydarzyć później. Większość kierowców zachowuje się dokładnie tak samo. Zapory zaczynają się unosić, a oni tylko czekają na moment, w którym nie zahaczą dachem i przejeżdżają przez tory. Oczywiście to błąd. Art. 28. ustawy Prawo o ruchu drogowym mówi wprost, że: „Kierującemu pojazdem zabrania się objeżdżania opuszczonych zapór lub półzapór oraz wjeżdżania na przejazd, o ile opuszczanie ich zostało rozpoczęte lub podnoszenie nie zostało zakończone”.

Kierującemu zabrania się wjeżdżania na przejazd, jeżeli podnoszenie zapór nie zostało zakończone. Oznacza to ni mniej ni więcej tyle, iż jeżeli pociąg już przejechał, a zapory się jeszcze unoszą, nie możemy wjechać na tory. Musimy poczekać aż do momentu, kiedy zapory nieruchomo będą stały podniesione, pod kątem 90 stopni do jezdni. Pamiętajmy też o tym, iż nie możemy wjeżdżać na przejazd, o ile po drugiej stronie przejazdu nie ma miejsca do kontynuowania jazdy.

fot. pixabay

Mandat?

Boleśnie o konsekwencjach takiego wjazdu na tory przekonał się pewien rowerzysta z Inowrocławia. Ruszył od razu wtedy, kiedy przejechał pociąg. Wnioskuję, iż nie miał pojęcia o tym przepisie, bo zaraz za nim stał radiowóz policji. Gdyby rowerzysta miał świadomość takich przepisów, to by zaczekał. Nikt nie jest na tyle głupi, aby celowo złamać przepis na oczach policji i dostać 2000 zł mandatu. Bo dokładnie tyle dostał rowerzysta – 2000 zł.

Autor artykułu na portalu „Autokult” zastanawia się, czy „rzeczywiście 64-latek na rowerze zasłużył na karę w wysokości 2000 zł?”. Przyznam szczerze, iż trochę tego nie rozumiem. Autor dalej zastanawia się, czy nie wystarczyłoby w tym przypadku pouczenie, po co przesadzać od razu z mandatem? Zastanawiam się w tym wszystkim, czy takie samo zdanie miałby autor tekstu, gdyby chodziło o kierowcę samochodu?

Mam wrażenie, iż w niektórych mediach za wszelką cenę stara się demonizować kierowców. Wszystko co zrobi kierowca jest źle. Ale jeżeli ewidentnie przepisy złamie rowerzysta, albo pieszy? A nie, po co mandat? Może wystarczy pouczenie? Nagle zauważamy, iż dany przepis jest kompletnie bez sensu. Jak naście innych w polskim prawie. Tylko jeżeli kierowca złamie taki przepis, to nie ma dyskusji – mandat i koniec. Ale jeżeli przepis złamie rowerzysta, albo pieszy? Wystarczy pouczenie, prawda? Koniec z tym. Pora na to, aby inni uczestnicy ruchu drogowego odpowiadali za wykroczenia w takim samym stopniu, jak kierowcy. Pieszy w nieprawidłowy sposób przejdzie przez jezdnię? To niech dostanie za to mandat 1500 zł – taki sam, jaki dostałby kierowca za nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu.

Idź do oryginalnego materiału