RUSZYLI NA EKSTREMALNĄ DROGĘ KRZYŻOWĄ – PIESZO 40 KILOMETRÓW NOCĄ

ostrodanews.pl 1 tydzień temu

U sąsiadów w Iławie odbyła się już siódma edycja ciekawej inicjatywy, jaką jest Ekstremalna Droga Krzyżowa. Przejście tej drogi jest wielkim wysiłkiem fizycznym, ale głównym jej zadaniem jest oczyszczenie się ze wszystkiego, co złe w nas siedzi. Trud, jaki niosło ze sobą pokonanie trasy często w kompletnych ciemnościach, poza cywilizacją, miał pomóc wyjść uczestnikom ze strefy komfortu, odciąć się od szumu informacyjnego oraz zbliżyć się do Boga – zresztą każdy szedł we własnym, prywatnym celu.

Wędrówkę rozpoczęła Msza w Kościele Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Iławie, po której partycypanci z przypiętymi do plecaków symbolicznymi krzyżami ruszyli, uprzednio robiąc sobie wspólne zdjęcie. Zaopatrzeni w prowiant, latarki, poszli sprawdzić własne możliwości.

W miejscowościach stacjami były kapliczki, natomiast w lesie – symboliczne krzyże.

Ponad czterdziestokilometrowa trasa wiodła przez początkowo malownicze okoliczne wsie. Pomiędzy miejscowościami uczestników niosły ścieżki pośród bardzo ciemnych lasów. Kiedy różne bodźce nie atakują – to jest doprawdy czas dla samego siebie. Zgodnie z sugestią organizatora Droga Krzyżowa miała być osobistym doświadczeniem dla wszystkich – i taka też była.

W lesie, poza promieniem świetlnym własnej latarki, jedyne co było widać, to innych uczestników.

Inicjatywa miała duże poparcie wśród lokalnej społeczności – na półmetku trasy, we wsi Radomno, położonej w powiecie nowomiejskim, na wędrujących czekały gospodynie wraz ze strażakami ochotnikami, gdzie przy ognisku mogli się ogrzać i zjeść coś ciepłego.

Mieszkańcy Radomna postanowili wspomóc uczestników czymś ciepłym i ogniskiem.

Doskwierający ból w nogach, panujący mróz (zwłaszcza na otwartych przestrzeniach) mogły doprowadzić do utraty wiary w ukończenie drogi. Jednak na tym to wszystko polegało – miało być trudno, żeby wyjść z własnej strefy komfortu. W ciężkich chwilach widoki wynagradzały cały trud – piękne gwieździste niebo z połówką księżyca, łąkowe wzgórza rysujące horyzont czy też skryty w głuszy wiadukt kolejowy.

Wiadukt kolejowy w środku lasu.

Trasa kończyła się w miejscu, w którym miała swój początek. Uczestnicy zostawili krzyże przy posążku Matki Boskiej i poszli się pożegnać z innymi oraz poczęstować żurkiem i tortem przygotowanymi na osłodę wniesionego trudu. Wielu miało problem, by na drugi dzień swobodnie się poruszać. Natomiast z pewnością nikt nie żałuje, iż wziął udział, a wręcz jest z tego powodu bardzo szczęśliwy.

Piękne wnętrze zabytkowego kościoła w Radomnie.
Jeden z leśnych przystanków – chodziło o symbolikę.
Trafiła się i kładka przecinająca jezioro wszerz.
Widoki zdarzały się piękne, ale trudno było je uchwycić w ciemnościach, bez przygotowania i dzięki telefonu.

Idź do oryginalnego materiału