Samochodowa rewolucja dzieli Europę użytkowników aut elektrycznych i spalinowych! Kary za brak ładowarek? UE szykuje nowe regulacje.

5 godzin temu

Europa przyspiesza elektryfikację, ale nie wszędzie z tą samą mocą. Przesiadka na auta elektryczne w Europie przybiera różne formy – w jednych krajach to już rzeczywistość, w innych dopiero pieśń przyszłości. Najnowsze dane pokazują ogromne dysproporcje, które dzielą kontynent.

Dania, gdzie elektryki stanowią ponad połowę wszystkich nowych rejestracji, zostawiła resztę Europy daleko w tyle. Polska i sąsiedzi dopiero próbują złapać rytm.

Dania jako wzór elektromobilnej transformacji

Duńskie ulice już teraz należą do aut elektrycznych. Ich udział w nowych rejestracjach przekroczył 50 procent, a wszystko wskazuje na to, iż ten trend będzie się tylko nasilał. najważniejszy okazał się pakiet działań państwa – wysokie podatki na pojazdy spalinowe, hojne dopłaty dla kupujących elektryki i gęsta sieć ładowarek. W efekcie, dla przeciętnego kierowcy wybór auta elektrycznego staje się oczywisty – nie tylko ekonomiczny, ale i praktyczny.

Zgodnie z szacunkami, już za kilka lat pojazdy z silnikiem spalinowym mogą w Danii stać się rzadkością. Kraj zamierza całkowicie wycofać je z rynku do 2030 roku. Ten harmonogram, choć ambitny, zyskuje poparcie społeczne i znajduje odzwierciedlenie w polityce miejskiej, edukacyjnej i inwestycyjnej.

Europa Środkowa daleko w tyle

Podczas gdy Dania świętuje sukces, w krajach Europy Środkowo-Wschodniej sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W Polsce, na Węgrzech czy w Czechach udział elektryków w rynku nowych aut wciąż oscyluje wokół kilku procent. Brakuje nie tylko pieniędzy, ale i infrastruktury. Publiczne ładowarki to rzadkość, system dopłat działa wyrywkowo, a ceny elektryków pozostają poza zasięgiem wielu rodzin.

Dodatkowo dochodzi nieufność wobec nowej technologii i obawy o zasięg czy koszty serwisowania. To wszystko sprawia, iż transformacja przyspiesza tylko na papierze, a w praktyce kierowcy przez cały czas sięgają po diesla lub benzynę.

Coraz ostrzejsze głosy i narastająca presja

W branży motoryzacyjnej nie brakuje emocji. Zwolennicy przyspieszonej elektryfikacji chwalą duńskie podejście jako wzór do naśladowania. Przeciwnicy ostrzegają, iż bez wsparcia rządów biedniejsze regiony Europy nie nadążą za zmianami, co może pogłębić istniejące nierówności.

W mediach społecznościowych krążą już pogłoski o kolejnych krokach – całkowity zakaz rejestracji nowych aut spalinowych w Skandynawii miałby wejść w życie wcześniej niż planowano. Z drugiej strony, w Polsce narasta obawa przed „przymusową elektryfikacją”, która nie uwzględnia lokalnych realiów.

Co musi się wydarzyć, by Polska dogoniła Zachód?

Eksperci wskazują trzy główne warunki: powszechne i stabilne dopłaty do zakupu elektryków, gęsta i niezawodna sieć ładowarek oraz spadek cen samych pojazdów. Bez tego, mimo rosnącej presji ze strony Brukseli, trudno liczyć na szybkie zmiany.

Jednocześnie politycy zdają się dostrzegać zagrożenie – coraz częściej padają deklaracje o wsparciu dla rozwoju elektromobilności, także w mniejszych miastach i na wsi. Pytanie tylko, czy to wystarczy, by nadrobić dystans, który z każdym rokiem rośnie.

Europa dwóch prędkości – podział coraz wyraźniejszy

Dania i kraje skandynawskie śmiało zmierzają ku przyszłości bez spalin. Polska i sąsiedzi walczą z zapóźnieniami i brakiem systemowych rozwiązań. jeżeli trend się utrzyma, kontynent może się podzielić – nie tylko gospodarczo, ale i technologicznie. A samochody elektryczne staną się symbolem tej nowej, motoryzacyjnej granicy.

Źródło: forsal.pl/warszawawpigulce.pl

Idź do oryginalnego materiału