Protestujący twierdzą, iż usunięcie ścieżek rowerowych sprawi, iż drogi staną się bardziej niebezpieczne dla rowerzystów.
Setki ludzi pojawiło się w sobotę po południu przed Queens Park, aby sprzeciwić się kontrowersyjnej ustawie rządu Forda, która usunęłaby niektóre ścieżki rowerowe w Toronto, aby pomóc w rozwiązaniu problemu niekończących się korków.
Postępowo-konserwatywny rząd przyspiesza prace nad przepisami, które wymagałyby od gmin Ontario zwracania się do prowincji o pozwolenie na wyznaczanie ścieżek rowerowych, jeżeli zabierałyby one przestrzeń z istniejących pasów ruchu samochodowego.
Ustawa idzie również o krok dalej i usunęłaby trzy główne ścieżki rowerowe w Toronto na Bloor Street, Yonge Street i University Avenue.
Współzałożycielka organizacji Fight for Bikes, Eva Stanger Ross, która zorganizowała sobotni wiec, powiedziała, iż prawie codziennie korzysta ze ścieżek rowerowych na Bloor Street. „Są one zawsze zatłoczone i powszechnie używane, więc jest to działanie wymierzone w najważniejsze ścieżki rowerowe w mieście. To absolutnie nie ma sensu”.
Stanger-Ross powiedziała, iż chronionych, wyznaczonych ścieżek rowerowych kierowcy po prostu często nie myślą o rowerzystach wokół. „Nie uważają ich za zagrożenie, na które muszą uważać, a wtedy prawdopodobieństwo potrącenia jest znacznie większe”.
Wiec odbył się kilka dni po wprowadzeniu nowych poprawek do ustawy, z których jedna chroniłaby prowincję przed potencjalnymi procesami sądowymi, jeżeli rowerzyści zostaną ranni lub zabici po usunięciu pasów ruchu.
Stanger-Ross powiedział, iż sugeruje to, iż rząd wie, iż usunięcie pasów sprawi, iż drogi będą mniej bezpieczne dla rowerzystów. „Dla mnie pokazuje to, iż rząd wie, iż będzie narażał ludność cywilną na niebezpieczeństwo i wie, iż ludzie zostaną zabici lub ranni” – powiedziała. „I zamiast coś z tym zrobić, zamiast utrzymać ścieżki rowerowe, zamiast zająć się tym, po prostu umywają ręce”.
Te obawy o bezpieczeństwo powstrzymywały Leah Jaunzem od jazdy na rowerze po mieście przez prawie rok – i zmotywowały ją do pojawienia się na sobotnim wiecu. „To takie proste: musimy chronić rowerzystów. Mamy w tym mieście problem z pieszymi i rowerzystami, którzy notorycznie odnoszą obrażenia” – powiedziała. „Skończmy z tym politykowaniem. Tu chodzi o życie prawdziwych ludzi. Są rzeczy, które wykraczają poza politykę i to jest jedna z nich”.
Niektórzy rowerzyści na sobotnim wiecu odrzucili również stanowisko rządu, iż ścieżki rowerowe powinny znajdować się na drogach drugorzędnych. „Toronto nie ma idealnej siatki komunikacyjnej i w większości dzielnic nie ma dróg, które biegną obok głównych ulic przez bardzo długi czas” – powiedział Zev Godfrey, inny współzałożyciel Fight for Bikes.
Godfrey powiedział, iż jego zdaniem rowerzyści będą przez cały czas korzystać z tych samych głównych tras, ale nie będą chronieni przed ruchem samochodowym. „Rowerzyści lubią główne ulice z dokładnie tego samego powodu, dla którego kierowcy samochodów lubią główne ulice” – powiedział. „Ciągną się na długich odcinkach, są mniej zakłócone, a miejsca docelowe, do których zmierzasz, często znajdują się przy tych głównych ulicach”.
Zapytany o protest, rzecznik ministra transportu Ontario powtórzył słowa rządu, iż ścieżki rowerowe przyczyniają się do codziennych korków w największym kanadyjskim mieście. „Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby walczyć z korkami i utrzymać ruch na głównych arteriach” – powiedziała Dakota Brasier. „Popieramy zdroworozsądkowe podejście do ścieżek rowerowych i zachęcamy miasto do wysłuchania tysięcy kierowców, aby pomóc oczyścić nasze główne drogi i wyciągnąć ludzi z korków”.
W zeszłym tygodniu rada miasta Toronto przyjęła wniosek o formalny sprzeciw wobec planów premiera Douga Forda, po raporcie pokazującym, iż usunięcie ścieżek rowerowych będzie kosztować co najmniej 48 milionów dolarów.
Burmistrz Olivia Chow powiedziała w piątek, iż wie z pierwszej ręki, jak niebezpieczna może być jazda na rowerze bez ścieżki rowerowej. „Zostałam potrącona na Bloor Street, gdzie nie było ścieżki rowerowej. Teraz jeżdżę po Bloor Street ze ścieżką rowerową i czuję się bardzo bezpiecznie. Wszystko dzięki wyznaczonemu pasowi dla rowerów” – powiedziała na konferencji prasowej. Chow ma nadzieję, iż miasto i prowincja mogą „znaleźć kompromis”, jeżeli chodzi o zatory komunikacyjne.