Nadeszła oto dobra wiadomość, iż pan Grzegorz Braun, będzie kandydował
na urząd prezydenta, co w zasadzie jest gwarancją, iż same wybory, oraz przede wszystkim kampania, będą z kategorii tych wesołych. Smutna wiadomość dla pana Alfonsa Nowogrodzkiego jest taka, iż niestety, nie będzie jedynym właścicielem praw do rozśmieszania narodu, będzie miał wysoce konkurencyjnego klauna. A co by nie mówić o panu Braunie (sieg heil, sieg heil… und so weiter), jest on zdecydowanie lepszym komikiem, mimicznie wysoce zaawansowanym.

Nie odmawiając oczywiście panu Nowogrodzkiemu pewnych talentów, trzeba jednak uczciwie przyznać, iż przy herr Barunie, herr Nowogrodzki, to raczej smutny buc. No bo przecież marne poczucie humoru trzeba mieć, żeby twierdzić, że „moim panem jest Polska„, gdy tymczasem wszyscy wiedzą, iż jego panem jest Wielki Bu. Ale to drobiazg. Pewne jest, iż będzie się działo za chwilę, oj będzie.
Oczekiwałbym, wczuwając się powoli w klimat walki o Polskę, iż do grona kandydatów walczących o miejsce pod żyrandolem, zwolnionym za chwilę przez Dudasa, dołączą również inne indywidua i kanalie, z niebanalnym poczuciem humoru i ze zdefektowaną, żeby nie powiedzieć zdefekowaną samooceną.
Z niepokojem więc odnotowałem, iż to tej pory swej walki o śmieszniejszą Polskę, nie zadeklarował wielokrotny już kandydat, stary wyborczy wycierus, Jan Pietrzak mianowicie i zaiste nie mam pojęcia co to się stało. Być może pogrążony w starczym odrętwieniu, z defektem głowy po wjechaniu Audi w mur przychodni, nie chwyta już rzeczywistości i najzwyczajniej w świecie przespał wszelkie możliwe terminy, kto wie czy on w ogóle wie, iż będą jakieś wybory. Może więc ktoś mu to uświadomi, bo jeszcze jest trochę czasu i pan Janek zaszczyci ów kabaret także swoim udziałem, bo przecież jakikolwiek kabaret bez pana Janka to kabaret z lekka wykastrowany.
Poniekąd tęsknię też nieco za panem Jakubiakiem, który o ile mnie pamięć mnie myli, odgrażał się, iż zakandyduje, ale potwierdzenia nie znalazłem, więc mnie oświećcie proszę. Będzie czy nie będzie?, bo mi pęcherz rozsadza i nie wiem na kogo się odlać w zamian. Co prawda z pana Marka to wyjątkowy sztywniak, buc to za mało powiedziane, ale właśnie przez tę sztywność swą jest zajebiście śmieszny; można zawyrokować, iż jest śmieszny dlatego, iż w ogóle nie jest śmieszny.
W ogóle muszę się wam przyznać, iż mnogość kandydatów po stronie pato-kato-faszo-prawicy, niezmiernie i niezmiennie mnie raduje, bo lubię ten klimat i przewiduję, iż w ruch pójdą maczety. Oby tylko były ostre, bo nic tak nie rajcuje, jak odgłos toczących się rynsztokiem odciętych łbów o poranku. Plus narkotyczny zapach krwi.
Celowo nie wspominam o panu Korwinie, bo on po serii uporczywego leczenia, lobotomii i elektrowstrząsach, nie nadaje się do niczego, zwłaszcza do kandydowania. Przemilczę też pana Ment-Coś-Tam, bo po pierwsze, niby kandyduje, ale kto wie czy się nie wycofa, więc szanse na skecze w jego wykonaniu mogą być płonne, a po drugie, gdyby dotrwał, to marna raczej pociecha, bo jego poczucie humoru jest nadzwyczaj drętwe, choćby jak się upije. A upija się często, gdyby tak trafił do Pałacu, znów byłby tam popyt na małpki, niczym za Kaczyńskiego. To już ten pizduś zapleśniały Stanowski, owe zero z Zera, ma większe przebłyski komiczne, acz to na razie zdecydowanie zbyt mało, by kandydować i rozśmieszać sutenera… chciałem powiedzieć suwerena.
Po drugiej stronie, szyku może zadawać pan Hołownia, wierzę w jego talent niezwykły i niebanalny, zwłaszcza mimiczny, cenię łatwość kreowania dowcipów, acz doskwiera mi nie przeczę, brak w tym towarzystwie przedstawiciela ZSLu, czy też PSLu – jak zwał, tak zwał, jeden chuj w sumie – który od lat zapewniał nam niezmiennie rozrywkę, co prawda na poziomie remizy, przemieszanej z atmosferą punktu skupu żywca, ale to był ten klimat, który zachęcał do otwierania okien i wietrzenia pokoju, po każdym występie w TV jakiegoś małorolnego. Zalatywało gnojem, uryną i przetrawioną wódką.
No i tak to Moi Drodzy, na pierwszy rzut oka wygląda.
Co do pana Brauna, warto jeszcze zauważyć, iż jego decyzja spotkała się z szerokim odzewem wśród rodaków, którzy podzielili się z grubsza na dwa obozy. Przedstawiciele jednego, w głowę zachodzą, co takiego się stało, iż oto zwolniło się parę miejsc w Drewnicy, i w podłódzkiej Kochanówce (za chwilę dwa miejsca się zwolnią w Tworkach), zwolniło się też miejsce po Trynkiewiczu w ośrodku terapeutycznym w Sztumie, a tymczasem pan Grzegorz, jak gdyby nigdy nic, ciągle na wolności, ciągle bez dozoru, co dobitnie świadczy o słabości polskiej psychiatrii, w ogóle polskiej słusznie zdrowia, oraz nieudolności prokuratury.
Ale uczciwie trzeba przyznać, iż istnieje przecież obóz gorących jego zwolenników, z grubsza tych już osadzonych, lub za chwilę kwalifikujących się do osadzenia, ewentualnie nietykalnych z powodu zaawansowanej choroby bezmózgowia, i jest to grupa wbrew pozorom całkiem liczna. Nie dalej jak przedwczoraj, prominentny przedstawiciel tego klubu, czyli pan Pudzian Pudzianowski, dał głos, twierdząc, iż herr Braun (spocznij, można opuścić prawicę, piwa zabrakło!), to – zacytuję by nie uronić nic z oryginału – „chłop, który wojował by o Polskę a nie pseudo Polacy! Oby więcej takich ludzi jak pan Grzegorz! Polska Gurommmm!!!”. Pocieszające w tym jest to, iż osobnik ów, na oko dysfunkcyjny, myślący bicepsem, przy braku jakichkolwiek objawów posiadania mózgu, potrafi jednak pisać, stylistycznie dyskusyjnie, ale unikając w zasadzie rażących błędów ortograficznych. Więc chylę czoła, szacun panie Mariuszu! Z narodowym pozdrowieniem Sieg heil i do przodu!!! I w zasadzie to tyle, tak na gorąco.