Łukasz Baliński: Jest radość, ale i poczucie obowiązku?
Sławomir Szmal, prezes ZPRP: Oczywiście. To jest normalna sprawa przy tak ważnym stanowisko. Niemniej do wyborów tego typu nie idzie człowiek bez planów. Miałem przygotowany program, przekonałem nim ludzi, także do swojej osoby, i teraz moim zadaniem jest realizacja tych założeń. Teraz więc wszystkie ręce na pokład.
– Czyli zna pan już piłkę ręczną niemalże od każdej strony. Zawodnik, trener, działacz.
– To są zupełnie inne zadania, zupełnie inne podejście do rozwiązywania problemów. Gdy grałem to moim głównym celem było osiąganie jak najlepszych wyników sportowych. Jako działacz, muszę wykazać się choćby jako ten, który chce promować piłkę ręczną, chce zdobywać środki na nią. I jedno z drugim teraz też mogę połączyć, wykorzystać te moje sukcesy, ale też i kontakty. Choćby w ramach wyjścia z ofertą do potencjalnych sponsorów, czy ogólnej próby przekonywania ich do piłki manualnej.
– Największym sukcesem jako szczypiornisty były drużynowo medale mundialu i Ligi Mistrzów, indywidualnie tytuł najlepszego zawodnika świata AD 2009. Co jest marzeniem Sławomira Szmala prezesa?
– Chciałbym stworzyć system szkolenia, który pomoże zarówno trenerom jak i klubom, w tym żeby piłka ręczna, także w kategoriach młodzieżowych, pojawiała się na wszystkich imprezach mistrzowskich, czyli mistrzostwach świata i Europy. Oczywiście tutaj nie można gwarantować, iż zawsze będą medale, ale cyklicznie miejsca w „pierwszej dziesiątce” to byłoby już coś. A nie jak to miało miejsce z moim pokoleniem, iż urodziło się jedno mocne, co też było pewną dozą przypadku, i wtedy były sukcesy. Zależy nam na tym żeby został stworzony system, na co musi wpłynąć kilka rzeczy. Zatem jeszcze sporo pracy przed nami.
– Pańskie pokolenie dalej się wykazuje. Pan jest prezesem, Marcin Lijewski trenerem reprezentacji, Bartosz Jurecki prowadzi Gwardię Opole, a wielu innych różne zespoły. „Ekipa Bogdana Wenty” coraz mocniej bierze odpowiedzialność za piłkę ręczną.
– To jest naturalna kolei rzeczy, iż osoby, które pasjonują się danym sportem i całe życie go uprawiały, dalej kontynuują pracę przy nim. Jak najbardziej powinny się angażować w jego rozwój na różnych poziomach. Oczywiście część osób zajęła się czymś innym, żyją w innych środowiskach, ale cały czas obserwują piłkę ręczną i oceniają. Ja się cieszę, iż tak liczne grono zawodników prowadzi dalszą pracę przy niej, czy to jako trenerzy czy działacze.
– To, iż jesteście w paru przypadkach kumplami wam pomaga czy trochę przeszkadza. Bo np. czujecie, iż będą wam bardziej „patrzeć na ręce”?
– Bez względu na wszystko starać się trzeba cały czas. Ja uważam, w jakiejkolwiek dziedzinie osoba, która uważa, iż osiągnęła sufit swoich możliwości, powinna zrezygnować z tego, co chce robić. W każdej sferze życia czy to sport, czy np. biznes, powinniśmy się stale rozwijać o ile chcemy iść do przodu. Musimy wyznaczać sobie cele i potem się z nich rozliczać.
– Często słychać opinie, iż wasze sukcesy nie zostały odpowiednio wykorzystane…
– Niestety, muszę to potwierdzić. My osiągaliśmy sukcesy niemal równorzędnie z siatkarzami, a teraz gdzie są oba te sporty… Uważam, iż można było w tym czasie poczynić znaczne lepsze kroki w kierunku promocji naszej dyscypliny. Choćby bardziej zaangażować się w pomoc klubom. W tym momencie mielibyśmy zdecydowanie większą rzeszę osób, które uprawiają szczypiorniak i być może trenerzy reprezentacji mieliby mniejszy problem z wyborem zawodników. Wszak po prostu tych dzieciaków, a potem juniorów i seniorów byłoby więcej.
– Z reguły zawodnicy, jeżeli zostają przy sporcie, zajmują się trenowaniem. Pan myślał o byciu działaczem od razu jak skończył karierę, czy przyszło z czasem?
– Na pewno pasjonowało mnie szkolenie bramkarzy. To mi sprawiało przyjemność, gdy widziałem, iż osoby z którymi pracuje, wprowadzają do wachlarza interwencji także te, które starałem się im przekazać. Ale zawsze też miałem poczucie, iż nasza dyscyplina musi zacząć się bardziej rozwijać, żeby było jej więcej. I teraz tym chce się zająć. Moja prezesura nie będzie polegała na siedzeniu w biurze, bo planuje np. odwiedzać kluby i w jakiś sposób wspomóc je podczas rozmów z osobami w danym samorządzie, np. żeby zaszczepić nowe pomysły na rozwój piłki manualnej.
– Zawadzkie będzie miało jakieś specjalne względy?
– Tam jest nie tylko moja rodzina, ale i mój klub w którym się wychowałem, gdzie prowadził mnie mój tata, jest w moim sercu, ale trzeba tu zaznaczyć, iż jestem głową całej piłki manualnej, a nie tylko ASPR-u Zawadzkie.
– Takie mniejsze miejscowości, jak Zawadzkie i Grodków u nas, albo Kościan skąd są bracia Jureccy i Wągrowiec skąd pochodzi Artur Siódmiak, zyskają? Czy raczej będzie się pan starał skupić na największych ośrodkach?
– istotny jest rozwój tam, gdzie jest on możliwy. Trzeba pamiętać, iż piłka ręczna przede wszystkim istniała na Śląsku. To był bardzo mocny region, ale też pojawiają się zupełnie nowe miejsca na mapie. Ja za świetny przykład podaje Szaflary, gdzie nie było żadnej historii tej dyscypliny. A pasjonaci zbudowali świetną akademię i warto byłoby takie dobre wzorce przekazywać na inne poziomy. Bo dobre pomysły trzeba kopiować.
– Zaprezentowana przez pana „Siódemka Szmala” wygląda ciekawie. Jakie są jednak priorytety?
– Tak na gwałtownie to będę się starał jak najwięcej zrobić w sprawie popularyzacji piłki manualnej. Niemniej zdaje sobie sprawę, iż na razie to jest tylko taki ogólnik. Tutaj trzeba np. nawiązać współpracę z Ministerstwem Edukacji Narodowej i starać się przekonywać do tego by szczypiorniak wrócił na lekcje wychowania fizycznego w szkołach podstawowych. Już wcześniej, za poprzedniej kadencji, pod tym względem wykonaliśmy jakąś część pracy z radą trenerów. Przygotowaliśmy wytyczne do prowadzenia zajęć z maluchami, bardzo proste zasady, przekonywaliśmy do tego, iż ta piłka ręczna nie jest trudna dla nauczycieli, bo czasami jak się ją ogląda, to można odnieść takie wrażenie. Rzecz jasna trzeba się też zająć wieloma innymi sprawami i dlatego uważam, iż te cztery przyszłe lata, będą pełne pracy, ale nie mówię, iż ciężkiej, bo praca też ma sprawiać przyjemność.
– Jeszcze jako wiceprezes ZPRP powiedział pan, iż liczba trenujących spada i trzeba zrobić wszystko, aby odwrócić ten trend. Jak to wygląda teraz?
– Na razie tendencja pozostało zniżkowa. Niemniej wydaje mi się, iż w przyszłym roku nastąpi odwrót, pojawi się trochę więcej zawodników i zawodniczek. Ale na to wpływ mają jeszcze inne czynniki. Należy te punkty na mapie, gdzie piłka ręczna jest popularna, gdzie się ją trenuje, zrobić takim mocnym fundamentem. Tak by te ośrodki się rozwijały i tych dzieciaków miały jak najwięcej. A z drugiej strony musimy się starać pozyskiwać także nowe miejsca, gdzie nie ma tego sportu i zaszczepiać go w trenerach i nauczycielach.
– Pan jeszcze poprowadzi zajęcia z młodzieżą czy jako prezes nie będzie już miał na to czasu?
– Zobaczymy, aczkolwiek będzie ciężko. Jestem osobą, która ma dobry kontakt z młodzieżą, np. w szkole w której pracowałem. I bardzo mi zależy na tym, żeby od czasu do czasu się tam pojawić i poprowadzić zajęcia. Zawsze byłem powiązany bardzo blisko ze sportem i tego mi nikt nie zabierze.
– Co teraz przed panem? Jakie pierwsze decyzje?
– 5 listopada prawdopodobnie będzie pierwsze zebranie zarządu. Wówczas się ukonstytuujemy i dopiero wtedy zaczniemy je podejmować.