Chociaż w czterech pierwszych kolejkach Śląsk nie wygrał ani razu, cały czas miał szanse na awans do fazy play-in Ligi Mistrzów. Musiał liczyć na dobry układ wyników meczów rywali, ale przede wszystkim musiał sam zwyciężyć na Węgrzech i to co najmniej różnicą dziesięciu punktów. Pierwsi punkty zdobyli wrocławianie, ale później inicjatywę przejęli gospodarze i po czterech minutach prowadzili już 13:4. Trener Śląska Aleksandar Joncevski nie zwlekał i poprosił o czas. Przerwa poskutkowała, bo obraz gry zaczął się zmieniać i przewaga Węgrów malała. Dobre zawody rozgrywał Marcel Ponitka i to on rzutem za trzy punkty na początku drugiej kwarty wyprowadził Śląsk na prowadzenie (25:23). Chwilę później gospodarze ponownie wygrywali, ale wrocławianie nie dali się zdominować i toczyli wyrównaną walkę. Końcówka kwarty należała do "Wojskowych", którzy najpierw odzyskali prowadzenie, a dzięki ostatniej skutecznej akcji Ajdina Penavy, odrobili straty z pierwszego spotkania, które przegrali 75:84. Trzecia kwarta nic nie rozstrzygnęła. Śląsk prowadził, ale cały czas był na pograniczu stawianego celu (51:42, 57:47). W ostatniej akcji tej odsłony spotkania z dystansu przymierzył Błażej Kulikowski i wrocławianie odskoczyli na 62:50. Po niespełna czterech minutach ostatniej kwarty, kiedy Emmanuel Nzekwesi wykorzystał dwa rzuty osobiste, sytuacja Śląska była jeszcze lepsza, bo prowadził 65:52. Od tego momentu zaczął się jednak dramat wrocławian. Przez ponad trzy minuty zespół trenera Joncevskiego nie potrafił zdobyć choćby punktu i przewaga zmalała do...
Słodko-gorzkie zwycięstwo Śląska Wrocław w koszykarskiej Lidze Mistrzów
Chociaż w czterech pierwszych kolejkach Śląsk nie wygrał ani razu, cały czas miał szanse na awans do fazy play-in Ligi Mistrzów. Musiał liczyć na dobry układ wyników meczów rywali, ale przede wszystkim musiał sam zwyciężyć na Węgrzech i to co najmniej różnicą dziesięciu punktów. Pierwsi punkty zdobyli wrocławianie, ale później inicjatywę przejęli gospodarze i po czterech minutach prowadzili już 13:4. Trener Śląska Aleksandar Joncevski nie zwlekał i poprosił o czas. Przerwa poskutkowała, bo obraz gry zaczął się zmieniać i przewaga Węgrów malała. Dobre zawody rozgrywał Marcel Ponitka i to on rzutem za trzy punkty na początku drugiej kwarty wyprowadził Śląsk na prowadzenie (25:23). Chwilę później gospodarze ponownie wygrywali, ale wrocławianie nie dali się zdominować i toczyli wyrównaną walkę. Końcówka kwarty należała do "Wojskowych", którzy najpierw odzyskali prowadzenie, a dzięki ostatniej skutecznej akcji Ajdina Penavy, odrobili straty z pierwszego spotkania, które przegrali 75:84. Trzecia kwarta nic nie rozstrzygnęła. Śląsk prowadził, ale cały czas był na pograniczu stawianego celu (51:42, 57:47). W ostatniej akcji tej odsłony spotkania z dystansu przymierzył Błażej Kulikowski i wrocławianie odskoczyli na 62:50. Po niespełna czterech minutach ostatniej kwarty, kiedy Emmanuel Nzekwesi wykorzystał dwa rzuty osobiste, sytuacja Śląska była jeszcze lepsza, bo prowadził 65:52. Od tego momentu zaczął się jednak dramat wrocławian. Przez ponad trzy minuty zespół trenera Joncevskiego nie potrafił zdobyć choćby punktu i przewaga zmalała do...