Grupa polskich zapaleńców z Ontario wzięła udział w żeglarskim rejsie przez morze Labradorskie. Każdy miał szansę być częścią naszej załogi i wziąć udział w tej wyjątkowej wyprawie – choćby ci, którzy nie mieli żeglarskiego doświadczenia.
W Toronto mamy naprawdę wspaniały klub żeglarski Biały Żagiel, działający już od 30 lat. To miejsce, gdzie pasja do żeglarstwa spotyka się z przyjaźnią i przygodą, a każdy rejs pozostawia niezapomniane wspomnienia.
Kto wie, może w przyszłości dołączą do nas nowi członkowie, którzy wyruszą na kolejne wyprawy?
Wiele miesięcy przed rejsem reklamowałem wszędzie naszą wyprawę – każdy, kto miał dobre zdrowie i chęci mógł dołączyć. Celem było odwiedzić niesamowite zakątki Kanady, cuda natury, których nie da się opisać. Trzeba je przeżyć.
Nie warto odkładać marzeń
Wielu ludzi, którzy mogli wziąć udział, jednak nie zdecydowało się. A życie jest krótkie i nie warto odkładać marzeń na później. Czasem wystarczy jedna decyzja, by odmienić swoje życie i zobaczyć, jak wiele piękna jest wokół nas.
Nasza załoga składa się z 9 osób, podzielonych na trzy wachty. Każda z wacht pełni inną funkcję: jedna odpowiada za sterowanie, druga za prace gospodarcze, a trzecia odpoczywa. Zmiany realizowane są 3 godziny w nocy i 4 godziny w dzień. Dzięki temu systemowi każda grupa ma czas na regenerację, co jest najważniejsze podczas długich rejsów.
Ekipa
Nasza załoga to grupa niezwykłych ludzi:
Andrzej – pianista z Mississaugi z wykształceniem muzycznym, budowniczy hoteli
Marek – budowniczy domów z Georgetown
Maciek – przewodnik górski i ratownik
Marta z Polski – architekt i śpiewaczka operowa w jednej osobie
Magda – lekarz z Polski specjalizująca się w operacjach mózgu
Ewa – inżynier żywności, oraz jej mąż Paweł – inżynier leśnictwa, oboje z Polski
I ja – Michał Bogusławski z Toronto
Podróż rozpoczęliśmy od przylotu do Iqaluit, stolicy terytorium Nunavut na wyspie Baffina w północnej Kanadzie nad zatoką Frobisher Bay. Miasto to jest jednym z najbardziej odosobnionych miejsc w kraju, dostępne jedynie samolotem lub drogą morską, która jednak zależy od warunków pogodowych.
Iqaluit
Mieszkańcy Iqaluit to głównie Inuici, rdzenni mieszkańcy Arktyki, którzy przyzwyczajeni są do surowego klimatu. W cieplejsze miesiące można ich zobaczyć w krótkich spodenkach przy temperaturach zaledwie kilku stopni.
Architektura Iqaluit jest dostosowana do specyficznych warunków atmosferycznych – budynki stawiane są na palach, aby nie naruszać zamarzniętej ziemi, co pomaga zapobiec osuwaniu się budowli. Wiele z nich ma futurystyczny kształt, jak biały, okrągły budynek szkolny o strukturze trójkątów, przypominający połączenie form geometrycznych.
Koszty życia w Iqaluit są bardzo wysokie. Ceny podstawowych produktów, takich jak żywność i zakwaterowanie, mogą szokować – puszka zupy to wydatek około 10 dolarów, a chleb może kosztować aż 20 dolarów. Noclegi w miejscowych hotelach, choć często skromne, mogą wynieść od 470 do 800 dolarów za noc, co dla turystów może być szokiem.
Mimo surowych warunków, Iqaluit pełni funkcję administracyjnego i kulturalnego centrum regionu. Mieszkańcy, przyzwyczajeni do życia w tej ekstremalnej części świata, podtrzymują swoje tradycje i silną więź z naturą. Nasz jacht zakotwiczony jest daleko od brzegu, w zatokowym nurcie z ogromnymi, dziesięciometrowymi przypływami. Aby dotrzeć bezpiecznie do St. John’s w Nowej Fundlandii, musimy pokonać około 1300 mil morskich, co zapowiada wymagającą podróż. Przed wypłynięciem zaopatrzyliśmy się w prowiant – jedzenie na taką podróż to wydatek rzędu 800 dolarów. Nasz jacht, Nashachata, to 60-stopowy stalowy statek, który sprawdza się doskonale. Jego stalowa konstrukcja daje nam pewność i trwałość, co jest nieocenione na trasie przez zimne i trudne wody Morza Labradorskiego.
Cisza fiordów
Nachvak Fiord to malownicze i odosobnione miejsce, które znajduje się w Parku Narodowym Torngat Mountains w północnym Labradorze. Fiord otaczają imponujące góry i dzika przyroda. To idealne miejsce do obserwacji zwierząt arktycznych, takich jak polarne niedźwiedzie, foki i różne gatunki ptaków morskich. Przejrzysta woda i surowe krajobrazy sprawiają, iż Nachvak Fiord jest popularnym miejscem wśród podróżników i miłośników przyrody.
Ten obszar ma również bogatą historię kulturową – są tu pozostałości po dawnych mieszkańcach Inuitach oraz po europejskich odkrywcach. Odwiedzenie Nachvak Fiord pozwala na doświadczenie nieskażonej natury Kanady i czerpanie przyjemności z bliskości dzikiej przyrody.
Niedaleko znajduje się Torngat Mountain Base Camp – odosobniony obóz, który stanowi bazę wypadową dla naukowców i podróżników eksplorujących jedne z najbardziej surowych terenów Kanady. Wokół obozu rozciągają się strome klify, czyste fiordy i rozległe doliny tundry, które są siedliskiem niedźwiedzi polarnych, wilków i karibu. Latem obóz jest centrum badań nad klimatem, przyrodą i tradycjami Inuitów, którzy zamieszkują te tereny od tysięcy lat.
Matka Natura
Podczas rejsu przez Frobisher Bay oglądamy surowy krajobraz Arktyki. W oddali widać Baffin Island, której nagie, łagodne góry wznoszą się nad skalistymi wybrzeżami, otoczone mchem i porostami. Woda jest spokojna, ciemnoniebieska, a nad nią rozciąga się szerokie, bezkresne niebo. To świat nienaruszonej natury, a jedynym śladem ludzkiej obecności jest nasz cicho płynący jacht.
Zawsze radzę załodze, by naśladowała psa: gdy jest czas na jedzenie – jedz; gdy możesz spać – śpij. Ta prosta zasada pomaga zachować siły podczas długich podróży.
Labrador to przestrzeń, gdzie czuje się majestat i surowość przyrody. Wybrzeża Labadoru, szczególnie na północy, to surowe klify wpadające wprost do Atlantyku. Często morze skrywa mgła, która potrafi wisieć przez wiele dni, nadając temu miejscu tajemniczy, mistyczny klimat. Zimowe dni są krótkie i mroźne, a latem temperatury rzadko przekraczają 10 stopni. W tych warunkach przetrwanie wymaga adaptacji. Tutejsze zwierzęta, takie jak karibu, wilki i niedźwiedzie polarne, są panami tego terenu.
Mieszkańcy – głównie Inuici – żyją zgodnie z surową przyrodą, wykorzystując to, co oferuje im morze i ziemia. Labrador emanuje ciszą, w której każdy dźwięk, jak wiatr czy trzask lodu, podkreśla poczucie izolacji i spokoju. choćby w lecie to miejsce wydaje się opuszczone, co tworzy idealne warunki do wewnętrznej refleksji i odczuwania natury, która pozostała niezmieniona przez tysiące lat.
Makkovik to mała osada na północnym Labradorze, do której można dotrzeć tylko wodą lub powietrzem. Mieszkańcy utrzymują się głównie z rybołówstwa, łowiąc śnieżne kraby. To miejsce, gdzie dzieci mogą bawić się na świeżym powietrzu, bez komputera czy internetu, co przypomina o prostych wartościach dzieciństwa.
Hotel Zity Cobb
Fogo Island to wyjątkowe miejsce, słynące z pięknej, surowej natury oraz unikalnej architektury i kultury. Podczas naszej podróży Atlantyk znów ukazał swoją moc, zmuszając nas do poszukiwania schronienia przed sztormem i śledzenia trajektorii huraganów. Wyspa słynie z hotelu Fogo Island Inn – jednego z najbardziej niezwykłych hoteli na świecie, stworzonego przez Zitę Cobb. Koszt pobytu to około 11 tysięcy dolarów za trzy noce, co pozwala utrzymać kameralność miejsca.
Po kilkunastu godzinach intensywnego rejsu z Fogo Island, dotarliśmy do St. John’s, stolicy Nowej Funlandii.
St. John’s
Wejście do zatoki St. John’s to wspaniałe doświadczenie – port jest osłonięty przez góry, co daje poczucie bezpieczeństwa po wymagającej podróży. St. John’s, najstarsze miasto w Kanadzie, wyróżnia się kolorowymi domami w dzielnicy Jellybean Row oraz malowniczymi widokami na ocean.
Nasza podróż licząca łącznie 1450 mil morskich była pełna wyzwań. Pokonaliśmy mgłę, lód i zmienne warunki pogodowe. St. John’s było dla nas końcowym przystankiem, gdzie oddaliśmy jacht kolejnej załodze, wracając do domu z niezapomnianymi wspomnieniami.
Jeśli chcesz spotkać się z członkami wyprawy i posłuchać opowieści o kanadyjskiej Północy, przyjdź w poniedziałek na spotkanie w siedzibie Związku Narodowego Polskiego na 71 Judson St. o godzinie 19:00. Może zarazisz się pasją do żeglarskiej przygody?
Warto sprawdzić.
Michał Bogusławski