Sezon 2025 zakończył się dla Startu Gniezno szybciej, niż ktokolwiek mógłby sobie życzyć. Zamiast euforii z awansu, mamy kolejny rozdział tej samej opowieści: rozliczenia, analizy, podziękowania dla kibiców i sponsorów oraz deklaracje, iż „nikt się nie poddaje”. Słowa te kibice słyszeli już wielokrotnie. Problem w tym, iż za hasłami o „walce o przyszłość” i „podnoszeniu się z kolan” wciąż nie idą realne działania.
Mydlenie oczu zamiast konkretów
Komunikaty klubu od lat wyglądają niemal identycznie – przyznanie się do rozczarowania, obietnice ciężkiej pracy i nieokreślone plany „na przyszłość”. Należy dorzucić do tego jeszcze obietnice spłaty zaległości wobec zawodników. Tyle, iż rzeczywistość na torze pokazuje coś zupełnie innego. Start Gniezno ugrzązł w drugiej lidze i nie widać oznak, by sytuacja miała się zmienić. Wypowiedzi zarządu o „porażce, której się nie spodziewali” brzmią jak powtarzany co roku refren – coraz mniej przekonujący, coraz bardziej irytujący dla kibiców.
Pieniądze są, wyników brak
W tym wszystkim najbardziej bolesne jest to, iż klub wciąż korzysta z hojnego wsparcia miasta. 600 tysięcy złotych z gnieźnieńskiego budżetu to ogromne pieniądze – szczególnie w kontekście słabego wyniku sportowego i malejącego zainteresowania kibiców. Gdy inni sportowcy w mieście walczą o symboliczne dotacje albo nie dostają ich wcale, Start Gniezno od lat otrzymuje środki, które nie przynoszą ani awansu, ani prestiżu, ani stabilizacji. Nic dziwnego, iż wśród mieszkańców pojawiają się pytania, czy klub ma szczególne układy z magistratem, skoro rok w rok zapewnia sobie finansowanie mimo kolejnych kompromitacji. Jednocześnie co roku klub zalega z wypłatami dla zawodników. Kontrakty zabraniają negatywnego wypowiadania się o drużynie, więc temat rzadko wycieka do mediów. Warto w tym miejscu przypomnieć, iż istnieje paragraf mówiący o tajemnicy dziennikarskiej, a redakcje mogą zapewnić swoim rozmówcom anonimowość.
Kryzys zaufania
Zaufanie kibiców i sponsorów jest poważnie nadwyrężone. Trybuny świecą pustkami, a ci, którzy wciąż przychodzą, nie kryją frustracji. W środowisku coraz częściej mówi się o pogłoskach, iż brak awansu wcale nie jest przypadkiem – bo przy obecnych kontraktach część zawodników ma zagwarantowane wynagrodzenie niezależnie od ligi. Wyższy poziom oznacza większe koszty, większą presję i ryzyko, którego nikt nie chce podejmować. o ile te plotki są prawdziwe, to mielibyśmy do czynienia nie tylko ze sportową klęską, ale także moralnym upadkiem.
Zmiana prezesa – kolejny pozorny krok?
Rezygnacja prezesa Pawła Siwińskiego została przedstawiona jako otwarcie „nowego rozdziału”. Problem w tym, iż takich rozdziałów było już kilka i każdy kończył się w ten sam sposób – kolejnymi deklaracjami i kolejnymi rozczarowaniami. Kibice pytają wprost: czy rzeczywiście ktoś ma pomysł na uratowanie Startu, czy znów będziemy oglądać spektakl marketingowych obietnic, za którymi nie kryje się nic poza oczekiwaniem na kolejne dotacje z budżetu miasta?
Co dalej?
Gnieźnieński żużel stoi dziś na rozdrożu. Bez odważnych decyzji, realnych zmian w zarządzaniu i autentycznej walki o awans klub będzie dalej dryfował w przeciętności. Start Gniezno coraz bardziej przestaje być dumą pierwszej stolicy Polski, a staje się symbolem stagnacji, nieudolności i marnotrawienia pieniędzy publicznych.
Pytanie brzmi: ile jeszcze sezonów kibice dadzą się nabierać na te same frazesy? I kiedy miasto wreszcie przestanie pompować setki tysięcy złotych w projekt, który nie daje nic poza pustymi obietnicami?

2 miesięcy temu















