Przechadzając się ulicami Płocka można dostrzeć kilka starych i opuszczonych domów. Czasem w trakcie spaceru lubię zastanowić się nad ich historią. Kto tam mieszkał? Dlaczego zdecydował się wyprowadzić? Czemu nikt inny nie odkupił nieruchomości?
Kiedy miałam kilkanaście lat, rekordy popularności w internecie biły tzw. creepypasty. Dla niewtajemniczonych - to proste historie z dreszczykiem, które czytało się żeby zabić czas. Dzisiaj patrzę na to z przymrużeniem oka, wtedy pochłaniałam kolejne z zapartym tchem i pewną iskierką wiary w to, iż musi być w nich chociaż cień prawdy. Dzieci często wierzą w magię czy jednorożce, ja dodatkowo wierzyłam w duchy i nadprzyrodzone siły.
Prawdopodobnie tą wiarą podyktowane było wymyślenie miejskiej legendy o nawiedzonym domu. Dlaczego wybór padł na ten konkretny? Szczerze - nie wiem. Może dlatego, iż pasował do opisu, a może dlatego, iż dziecięca wyobraźnia widziała tam rzeczy, których nie było.
W taki oto sposób cień został głową psa, kawałek starej firanki materiałem sukni kobiety, która powiesiła się na strychu, a gałązka z ogrodzenia - kością. Nie pomogły choćby tłumaczenia sąsiadów, iż domem zajmuje się członek rodziny właścicielki, która wyjechała do Stanów Zjednoczonych.
Jednak część osób podłapała historię, a niektórzy miłośnicy horrorów i eksploracji opuszczonych miejsc być może choćby trochę w nią uwierzyli.
Dzisiaj wracam do tego miejsca z pewnym sentymentem i uśmiechem na twarzy. Dom, tak jak stał, tak stoi dalej. Minęła dekada, więc pozostało bardziej zniszczony. Wszyscy mijają go obojętnie, a sąsiedzi nie skarżą się na paranormalne zjawiska.
Pozostała tylko ta cząstka niepewności - co, jeżeli w dziecięcej historii było jakieś ziarnko prawdy?











![Jazzowe brzmienia w Muzeum Żołnierzy Wyklętych – koncert Arek Czernysz Quartet [ZDJECIA]](https://www.eostroleka.pl/luba/dane/pliki/zdjecia/2025/img_0629.jpg)


