
Sześć dni trwała eskapada kibiców Resovii na mecz finału Pucharu CEV do Ankary. Łącznie przejechali ponad 4400 km, a do Turcji wybrało się 32 fanów resoviaków. – To najdłuższy wyjazd w historii SPPS Resovii zarówno pod względem kilometrów jak i dni, bo nigdy do tej pory nie byliśmy na wyjeździe podczas, którego mieliśmy trzy noclegi – mówił Marcin Pęckowski, prezes Stowarzyszenia Sympatyków Piłki Siatkowej Resovii.
SIATKÓWKA. PUCHAR CEV
Na środowy finał do Ankary klub kibica Asseco Resovii z Rzeszowa wyjechał autokarem w poniedziałek popołudniu. Po drodze fani zatrzymali się w Stambule na nocleg i zwiedzanie. Później była stolica Turcji, a w drodze powrotnej kolejny nocleg i zwiedzanie Sofii. – Warunki w autobusie mieliśmy o tle komfortowe, iż było 64 miejsca, a więc każdy z nas miał do dyspozycji dwa fotel. Można było się położyć itd. Podróż długa, ale wszystko przebiegało w porządku, również na granicach – opisuje Marcin Pęckowski i przyznaje, iż nie było problemu zebrać chętnych na wyjazd, który trwał sześć dni. – Zapisy o dziwo przebiegły bardzo szybko, bo mieliśmy już 30 osób. Później zostały jeszcze dwa miejsca, ale też pojawili się chętni.

W hali w Ankarze kibice Resovii na sektorze otoczeni zostali kordonem policyjnym uzbrojonym w tarcze, co jest zaskakujące na siatkarskich meczach. – Trochę taki przerost formy nad treścią, ale my też dzięki temu czuliśmy się trochę bezpieczniej, widząc jak ci ludzie wokół się zachowują – mówił szef SSPS Resovia. – Na trybunach bardzo dużo było szowinistycznie zachowującej się młodzieży. Nie czuliśmy się pewnie, zwiedziliśmy wiele hal i wiedzieliśmy, iż tutaj może być taka atmosfera, ale jednak to było coś więcej niż myśleliśmy – mówił szef SSPS Resovia. Fanom z Rzeszowa na wejściu zabrany został do depozytu m.in. drzewiec od flagi. – Wiedzieliśmy, iż nie wniesiemy bębna, bo jak organizatorzy nam odpisali – nie można wnosić instrumentów muzycznych, a przecież sami jakąś orkiestrę na trybunach zorganizowali. Uznali, iż drzewiec do flagi jest za sztywny i nie możemy go wnieść. Nie mogliśmy też powiesić flag. Najciekawsze jest jednak to, iż w instrukcji jaką dostaliśmy był zakaz wnoszenia monet, żeby nimi nie rzucać w zawodników. Chyba nas ocenili na zasadzie zachowania tureckich kibiców – mówił Marcin Pęckowski. Szef Klubu Kibica nie ukrywał rozczarowania nie tylko wynikiem w Ankarze, ale też całym sezonem. – Biorąc pod uwagę dość nie najlepsze mecze z Zawierciem to myśleliśmy, iż jednak w Ankarze uda się zdobyć Puchar CEV. Nie było najgorzej i po tym pierwszym secie już myśleliśmy, iż jednak przechylimy szansę zwycięstwa na swoją korzyść. Patrząc jednak tak obiektywnie, to no niestety przegraliśmy, ale z drużyną lepszą. Co do całego sezonu to nie można nie być rozczarowanym bo nie mamy nic po tym sezonie. Początek był oczywiście słaby, ale potem już to fajnie się nakręcało. Dobrze szło i już wierzyliśmy, iż jednak jakiś trofeum będziemy mieli. Ta forma nie była najwyższa na te najlepsze mecze, do tego doszły kontuzje. Niestety zostajemy z niczym, ale to żaden problem. Czekamy na następny sezon i tak samo będziemy walczyć i pomagać drużynie jak dotychczas. Tragedii nie robimy, lecimy dalej – mówił prezes Stowarzyszenia Sympatyków Piłki Siatkowej Resovia, które liczy 110 osób, a w ub. roku obchodziło jubileusz dwudziestolecia.
PRZECZYTAJ TEŻ: Dawid Woch, siatkarz Asseco Resovii: znów mieliśmy bardzo dużo szans
