Tabletki mogą zniknąć ze stacji paliw. „To nie są cukierki”

1 dzień temu

Zgodnie z polskim prawem do obrotu wieloma lekami dopuszczony jest każdy sklep ogólnodostępny. Tak można handlować lekami w budce ze zniczami, restauracji i innych miejscach. A to sprawia, iż sięga się po nie zdecydowanie łatwiej. I taki też jest niestety cel, żeby to był zakup impulsowy – mówi Marek Tomków, farmaceuta z Kluczborka, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej (NRA) i ekspert prawa farmaceutycznego.

Łatwo ulec przekonaniu, iż jeżeli tabletki leżą swobodnie w supermarketach, to są bezpieczne. A to powoduje, iż sięgamy po nie bez opamiętania. Robią to choćby dzieci. Polacy uwielbiają się sami leczyć, aż 87 proc. z nas regularnie kupuje leki bez recepty i suplementy diety.

– Czy po przekroczeniu granicy Polski z Niemcami ktokolwiek widział tam leki na stacjach benzynowych? – pyta prezes Tomków. – A trudno założyć, iż 84 milionów Niemców nie ma bólu głowy. Boli ich, tylko tam to jest niedopuszczalne, w tym dwa razy większym kraju, żeby leki były sprzedawane w takich miejscach. A dlatego, iż rozsądny kraj chroni swoich pacjentów.

Paracetamol do wódki

Okazuje się, iż kiedy przeprowadzono ankietę i zapytano 600 osób, czym się różnią leki przeciwbólowe od przeciwzapalnych, to prawidłowo nie odpowiedziała ani jedna osoba!

– Każdy z tych leków, oprócz wskazanego działania ma wiele działań ubocznych, a pacjenci nie zdają sobie z tego sprawy – podkreśla Marek Tomków. – Badania wykazały, iż niektórzy biorą te leki na wszelki wypadek, nie czując żadnego bólu.

Jeśli chodzi o leki przeciwbólowe, narażamy się na krwawienia z przewodu pokarmowego, uszkodzenia żołądka czy nerek. W przypadku przeciwzapalnych narażamy się na uszkodzenia wątroby, czasem nieuleczalne. Zwłaszcza, jeżeli ktoś takie leki połączyłby z alkoholem.

– Tutaj koniecznie trzeba podać przykład jednej ze znanych sieci marketów, która paracetamol powiesiła na butelkach wódki, tworząc z tego zestaw na zasadzie: pijesz, to będzie cię bolała głowa wcześniej czy później, więc weź tabletki paracetamolu – opowiada prezes NRA.

To samo zrobiła inna sieć hipermarketów, załączając ibuprofen do piwa.

– To pokazuje nieograniczoną głupotę, która kończy się na oddziałach toksykologicznych, w szpitalu albo na cmentarzu – dodaje Marek Tomków.

Tabletki są dostępne wszędzie. A Polacy nadużywają leków

– Można powiedzieć, iż to nasza przywara narodowa, a wynikająca z bombardowania reklamami, pokazującymi leki wyłącznie z dobrej strony – mówi prezes Tomków. – jeżeli chodzi o reklamę i obrót pozaapteczny, to jesteśmy rajem niemal na skalę światową. Do tego przekonują nas, iż wszyscy mają wiedzę na temat tych leków.

W Polsce niektóre leki, które były jeszcze niedawno dostępne wyłącznie na receptę, teraz leżą na sklepowej ladzie. Do tego 25 proc. Polaków przyznaje się, iż nie przestrzega wskazywanych dawek, szczególnie jeżeli chodzi o leki przeciwbólowe, przekracza je.

– Dzisiaj już na każdej osobie sprzedającej leki, niezależnie czy jest to sklep, poczta, stacja paliw, spoczywa obowiązek posiadania wiedzy nabytej z ulotek dołączonych do leków – mówi prezes NRA.
– Niestety, to fikcja, w związku z czym, w naszej ocenie, takie osoby powinny być przeszkolone.

Naczelna Rada Aptekarska od wielu już lat postuluje wprowadzenie rejestru placówek obrotu pozaaptecznego. I obowiązek wyznaczania w nich osoby odpowiedzialnej za bezpieczeństwo produktów leczniczych.

– W naszej ocenie, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo pacjentów, powinno się zadbać o rejestr miejsc gdzie handluje się lekami, bo te miejsca nie są w ogóle kontrolowane – twierdzi Marek Tomków. – Niestety, nie ma takich możliwości prawnych. Poza tym nie ma do tego też ludzi…

Według wyliczeń, przy obecnych zasobach kadrowych, do skontrolowania tych punktów potrzeba byłoby pomiędzy 800 a 1000 lat!

Wszechobecne tabletki. Wszyscy już widzą, iż jest problem

– Trzeba zabezpieczyć te leki, żeby nie były łatwo dostępne – mówi prezes NRA. – Najlepiej w gablocie, tak, jak zabezpiecza się drogie kremy, czy papierosy. I powinny być małe opakowania, bo jeżeli lek potrzebny jest tu i teraz, to powinien być w dwutabletkowych opakowaniach. A nie w dużych, w dodatku sprzedawanych w promocji.

Właśnie na plagę takich promocji wskazują opolscy farmaceuci. jeżeli lek jest w promocyjnej cenie, „60” sztuk w cenie „30”, to zdarza się, iż kupuje się je jak masło, na zapas.

– Po natarczywej reklamie przychodzą pacjentki prosząc o „ten lek reklamowany na kości, bo tak mnie bolą nogi” – opowiada opolska farmaceutka.
– A iż lek do tanich nie należy, to często rezygnują, w zamian prosząc o tabletki przeciwbólowe. To, co ze swojej strony mogę zrobić, to mówię, iż zamiast pastylek trzeba więcej zielonych warzyw i spacerów.

Problem dostrzegli nie tylko aptekarze. Najwyższa Izba Kontroli pod koniec minionego roku stwierdziła, iż medykamenty są zbyt łatwo dostępne w sklepach i na stacjach benzynowych. Dotyczy to nie tylko leków przeciwzapalnych i przeciwbólowych, ale także na grypę, zatoki, reumatyzm czy zgagę.

Na dodatek, inspektorzy NIK zauważyli, iż wiele z tak sprzedawanych tabletek ma w swoim składzie substancje, które jednak powinien przepisywać lekarz. M.in. z tego powodu Główny Inspektorat Farmaceutyczny (GIF) nakazał wstrzymanie obrotu dwoma lekami dostępnymi w sklepach i na stacjach benzynowych.

Jest się o co bić

Ministerstwo Zdrowia zleciło GIF przygotowania przepisów, które unormują zasady sprzedaży wszelkich leków i suplementów diety w miejscach innych niż apteki.

– Teraz wszystko zależy od Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego (GIF) i posłów, a my będziemy wspierali każdą formę ograniczenia, bo dostęp do leków jest zbyt łatwy, a tym samym szkodliwy – podkreśla Marek Tomków.
– Analogicznie powinna zostać ograniczona liczba reklam leków w mediach, bo to też nie jest spotykane w cywilizowanym kraju.

Prace nad nowymi przepisami trwają, trudno jeszcze powiedzieć, czy nowe uregulowania doprowadzą do tego, iż leki znikną ze stacji paliw i sklepów. Takie rozwiązanie spotka się z dużym oporem. Wartość rynku leków bez recepty i suplementów diety wyniosła w ubiegłym roku ponad 21 mld zł.

– Projekt będzie gotowy za killka miesięcy, potem trafi do konsultacji społecznych – mówi „O!Polskiej” Damian Kuraś, rzecznik GIF.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału