Tam, gdzie słowa mają duszę – spotkanie z autorką Trylogii Zaufania

sokolka.tv 2 tygodni temu

Są książki, które nie tylko się czyta, ale również przeżywa. Takie, które poruszają nie tylko umysł, ale przede wszystkim serce. Istnieją też autorzy, których słowa mają moc uspokajania, podnoszenia na duchu i przywracania nadziei. Do grona takich twórców zaliczana jest dr Monika Górska, której spotkanie z czytelnikami odbyło się wczoraj w Powiatowym Domu Kultury w Sokółce.

Spotkanie rozpoczął dyrektor placówki, Zbigniew Dębko, który z entuzjazmem przywitał zgromadzonych gości i z wielkim uznaniem opowiedział o twórczości zaproszonej autorki.


– Pani Monika to wyjątkowa osoba, a jej książki czyta się jednym tchem. Sam przeczytałem jedną z nich w jeden wieczór i z całego serca polecam każdemu, kto jeszcze nie miał okazji się z nią zapoznać – dodał.

Dla wielu z nas to nazwisko brzmi znajomo – kojarzy się z telewizyjnymi reportażami i dokumentami, które zdobywały uznanie na całym świecie. Jednak Monika Górska to nie tylko znana dziennikarka i reżyserka. To przede wszystkim opowiadacz – mistrzyni słowa, która potrafi ubrać emocje, przeżycia i prawdy życia w formę, która trafia prosto do serca.


Jako założycielka Fabryki Opowieści i pionierka storytellingu biznesowego w Polsce, pokazuje, jak ogromną moc mają historie – zwłaszcza te prawdziwe, szczere i pełne nadziei. Jej książki, wystąpienia i dokumenty przypominają, iż „dobro szepcze, zło krzyczy” – ale dzięki niej to właśnie dobro dostaje mikrofon i staje się słyszalne.


W bestsellerowej Trylogii Zaufania – „Zaufaj”, „Zaufaj i puść” oraz „Zaufaj, puść i kochaj” – Monika Górska zaprasza czytelnika w niezwykle osobistą podróż. To książki, które dotykają najgłębszych ludzkich tematów: sensu życia, wiary, miłości, samotności, bólu i śmierci – ale także odradzającej się nadziei. Czyta się je jak rozmowę z bliską przyjaciółką – szczerą, ciepłą i intymną.


Prywatnie to kobieta wielu pasji – mama pierwszego poznaniaka trzeciego tysiąclecia, zakochana w szmaragdowych jeziorach Nowej Zelandii, była krytyczka kulinarna, choć... nie znosi gotować. A przede wszystkim – człowiek, którego opowieści zostają w sercu na długo.


– Bardzo dziękuję za tak ciepłe słowa. To ogromnie miłe usłyszeć w kilku zdaniach tak trafny obraz tego, kim jestem, co robię i jak bardzo chcę się tym dzielić – powiedziała na powitanie Monika Górska - Zaufaj, puść i kochaj.

Podzieliła się też historią, jak doszło do spotkania w Sokółce. W lutym odwiedziła Augustów i od razu się w nim zakochała.


– Nie wiem, co robiłam przez całe życie, iż dopiero teraz tu trafiłam. Kiedy jechałam pociągiem z Poznania i przejeżdżałam przez stację w Sokółce, pomyślałam: „To ta Sokółka, miejsce cudu Eucharystycznego!”. Gdybym wiedziała, iż to tak blisko, wysiadłabym od razu – opowiadała.


Trzy dni później otrzymała wiadomość na Facebooku od Ewy Dębko z Powiatowego Domu Kultury – kobiety, której wcześniej nie znała, tak jak nie znała jeszcze Sokółki. Ewa napisała, iż przeczytała jej książki i iż są cudowne. I zapytała, czy autorka nie zechciałaby przyjechać.


– Powiedziałam wtedy do siebie: „Panie Boże, jak Ty to wszystko pięknie zaplanowałeś! Sama bym tego lepiej nie wymyśliła” – wspominała Górska. – Wiem, iż to nie ostatni raz, gdy tu jestem.


Motyw Boga i jego miłości przewija się nieustannie przez karty książek Moniki Górskiej. To właśnie o duchowych poszukiwaniach, wewnętrznej ciszy i Bożej obecności opowiadała podczas spotkania z czytelnikami. Wśród postaci, które szczególnie zapisały się w jej sercu i twórczości, ważne miejsce zajmuje ciocia Dziunia – siostra karmelitanka, która część życia spędziła w Poznaniu, a potem, wierna głosowi powołania, wyjechała do Jerozolimy, gdzie zakończyła swoją ziemską drogę.


– Wiedziałam o niej jedynie tyle, iż mam gdzieś daleko jakąś ciocię zakonnicę, karmelitankę w Ziemi Świętej. I to była cała moja wiedza przez długie lata - wspominała Górska.


Przez wiele lat pani Monika marzyła, by odwiedzić Ziemię Świętą. Miała jednak warunek – chciała pojechać tam z mężem, w podróż poślubną. Gdy ten się nie pojawił, postanowiła, iż nie może sama „spędzać miodowego miesiąca”. Możliwość uczestnictwa w pielgrzymce również ją nie przekonywała – nie chciała być związana programem i przewodnikiem. Pragnęła przeżyć tę podróż po swojemu – modlić się, zwiedzać, zatrzymywać tam, gdzie poprowadzi serce.


To właśnie Marek Kamiński – podróżnik i przyjaciel – przekonał ją, by pojechała sama. Zgodziła się. I to, co wydarzyło się w Jerozolimie, odmieniło jej życie.


– Kiedy weszłam do klasztoru na Górze Oliwnej, coś we mnie pękło. Zaczęłam płakać – z głębi duszy, bez słów. To był początek mojej drogi duchowego odkrywania – mówiła poruszona.


Później okazało się, iż właśnie w tym klasztorze ciocia Dziunia spędziła 33 lata życia. Przy kolejnych podróżach do Ziemi Świętej pani Monika zaczęła odkrywać coraz więcej śladów swojej cioci – aż dotarła do jej rękopisów. To one stały się ostatecznym punktem docelowym całej duchowej wędrówki, a jednocześnie klamrą zamykającą jej Trylogię Zaufania.


– Od pierwszego do trzeciego tomu ta opowieść prowadzi właśnie do tego rękopisu. To droga, która zaczyna się od wiary, prowadzi przez zaufanie, aż po miłość i duchową wolność – podsumowała Górska.


Droga Moniki Górskiej do wiary była nieoczywista i pełna wewnętrznych zmagań. Wychowana w domu głęboko religijnym, od najmłodszych lat stykała się z niezłomną postawą swojej mamy, dla której wiara była czymś absolutnym, bez miejsca na pytania czy wątpliwości.


– Moja mama była bardzo wierząca. A mnie to... drażniło. U niej wszystko było czarno-białe. Ja też wierzyłam, ale potrzebowałam rozmowy, poszukiwań, odpowiedzi, które nie zawsze były oczywiste – wyznała szczerze.


Przełom nastąpił w zupełnie nieoczekiwanym momencie. Podczas pierwszej w życiu wyprawy do SPA, w Koszalinie, pani Monika uległa poważnemu wypadkowi samochodowemu.


– Auto zostało zmiażdżone. A z tyłu był fotelik mojego syna, który miał wtedy ze mną jechać, ale ostatecznie nie pojechał. To była łaska. Przez rok byłam najpierw przykuta do łóżka, potem na wózku, a później chodziłam o kulach. Wtedy po raz pierwszy poczułam, iż dostałam życie na nowo – wspominała.


To dramatyczne doświadczenie stało się dla niej punktem zwrotnym.


– Pomyślałam: jeżeli to życie zostało mi podarowane, nie mogę go zmarnować – mówiła.


Zrozumiała, iż choć nie mamy wpływu na to, co nas spotyka, to mamy wpływ na to, jak na to odpowiemy.


– Od nas zależy, czy nasze życie i praca będą dobrą czy kiepską fabułą – podkreśliła.


Wówczas jeszcze nie umiała nazwać tego obecnością Boga. Mówiła do siebie: „Górka, to ty decydujesz o swoim życiu”. Ale z czasem, krok po kroku, zaczęła dostrzegać coś więcej. To właśnie podczas samotnej pielgrzymki do Ziemi Świętej doświadczyła duchowego przełomu.


– W pewnym momencie poczułam, jak Pan Jezus uwalnia mnie od wszystkich trosk, które niosłam przez lata. Jakby przejął na siebie cały mój ból i ciężar. W jednej chwili poczułam się totalnie wolna – opowiadała ze wzruszeniem.


To było nie tylko oczyszczenie, ale głębokie zrozumienie, iż Jezus zna ją w całości – z jej lękami, pragnieniami, słabościami. Że był z nią zawsze – choćby wtedy, gdy Go nie dostrzegała.


Po spotkaniu uczestnicy mogli osobiście porozmawiać z Moniką Górską, poprosić o dedykację i zakupić książki, które – jak sama autorka – niosą światło, ciepło i prawdę.

{gallery}/zdjecia/2025/maj/29{/gallery}

/SM,JS/

Idź do oryginalnego materiału