"Tatuaż na kółkach i serce do motocykli" – rozmowa z młodym artystą z pasją

8 godzin temu
Ma własną, mobilną pracownię tatuażu, którą parkuje tam, gdzie zaprowadzi go klient albo motocyklowa intuicja. Uwielbia rozmowy, zapach tuszu i dźwięk silnika. Łączy precyzję igły z warsztatowym zmysłem mechanika. Rozmawiamy z młodym tatuażystą Dawidem Heluską, który nie boi się iść własną drogą – dosłownie i w przenośni.
- Od ilu lat tatuujesz? Jaki był twój pierwszy tatuaż wykonany samodzielnie?

- Tatuuję od trzech lat a maluje od około dwunastu. Pierwszy mój tatuaż to tygrys. Pamiętam go dobrze. Podczas jego wykonywania zmazała mi się głowa tygrysa i musiałem malować ją patrząc na obrazek.

- Skąd wziął się pomysł na mobilną pracownię tatuażu i jak wygląda codzienność takiego nietypowego przedsięwzięcia? Jak na studio mobilne reagują klienci?

- Chciałem stworzyć coś nowego, coś czego jeszcze nie ma na rynku i w ten sposób stworzyłem mobilne studio tatuażu. Dzięki temu pomysłowi łapię szersze grono klientów, podróżuje po różnych studiach tatuażu, po domach, ze sprzętem sterylnie pakowanym w specjalnych kufrach. Przykładam szczególną uwagę na to, aby wszystko było sterylne i zabezpieczone przed jak i w trakcie wykonywania tatuażu. Odbiór kli
Idź do oryginalnego materiału