

Choć wydawałoby się, iż już każdy z mieszkańców przyzwyczaił się do charakterystycznego podskakiwania podczas przejazdu przez tory kolejki wąskotorowej na ulicach Leszno i Szosie Ciechanowskiej, to okazuje się, iż są wśród nas tacy, którzy mają jeszcze nadzieję na zmianę.
Do naszej redakcji napisał czytelnik z prośbą o ponowne zwrócenie uwagi na kwestię przejazdów przez tory kolejowe znajdujące się w ciągach ulic Leszno i Szosy Ciechanowskiej.
– Czy podejmowane są ze strony naszych samorządów jakiekolwiek rozmowy w zakresie torów kolejki wąskotorowej w Przasnyszu? – pyta. – Kolejka nie jeździ, a tory jedyne co robią to zajmują miejsce i generują szkody, szczególnie na przejazdach przez nie. Jako, iż tory są objęte konserwatorem zabytków oraz są własnością PKP, które nie poczuwają się do naprawy drogi, to może warto by było skierować do naszych urzędów pytanie o możliwość likwidacji odcinków torów znajdujących się na przejazdach? – przekazuje.
– One są w dramatycznym stanie. Może zamiast nich, warto zbudować szlak rowerowy od Krasnego aż po Mławę, a w Przasnyszu utworzyć muzeum kolejki wąskotorowej? To byłoby chyba dużo bardziej efektowne niż rdzewiejące tory, na których niszczą się samochody – zastanawia się.
Na prośbę czytelnika, ze sprawą zwróciliśmy się do Łukasza Machałowskiego. Zastępca burmistrza dość obszernie i dokładnie wyjaśnił cały problem. Rozwiązania bowiem, jak się okazuje szukano już od lat, dziś również pomysłu dobrego z punktu widzenia samorządu nie widać.
– Tory dawnej kolejki wąskotorowej, przebiegające m.in. przez teren miasta Przasnysz, stanowią własność Polskich Kolei Państwowych, natomiast grunty, na których się znajdują, są objęte użytkowaniem wieczystym przez PKP. Co istotne, cała ta infrastruktura posiada status zabytku i znajduje się pod szczególną ochroną Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie może ona zostać zlikwidowana ani przebudowana bez odpowiednich, bardzo restrykcyjnych zgód – informuje Łukasz Machałowski.
Tu warto dodać, ze swojego czasu Polskie Koleje Państwowe, które niezbyt mają ochotę zajmować się naprawą przejazdów z torami, po których nie jeżdżą pociągi, chciały przekazać je miastu. Samorząd tej propozycji nie przyjął. Dlaczego?
– Powodów jest co najmniej kilka – mówi Łukasz Machałowski i wymienia:
- zakaz likwidacji – ze względu na wpis do rejestru zabytków nie ma prawnej możliwości likwidacji torowiska. Jest to infrastruktura trwale chroniona.
- brak woli likwidacji – ani Przasnysz, ani sąsiednie gminy nie planują usunięcia torów. Wręcz przeciwnie – istnieją lokalne inicjatywy i głosy społeczne dążące do ich rewitalizacji oraz przywrócenia ruchu kolejki turystycznej.
- odpowiedzialność cywilna i finansowa – w przypadku przejęcia infrastruktury przez miasto, ponosilibyśmy pełną odpowiedzialność za ewentualne szkody wynikające np. z uszkodzeń torowiska na przejazdach drogowych. To oznacza m.in. ryzyko odszkodowań dla kierowców i pieszych w razie wypadków.
- wyższe koszty ubezpieczeń – przejęcie torów skutkowałoby zwiększeniem składek na ubezpieczenie mienia komunalnego, ponieważ miasto musiałoby objąć infrastrukturę kolejową dodatkową ochroną polisową.
- utrzymanie infrastruktury – tory są nieczynne, ale wymagają ciągłej konserwacji oraz spełniania minimalnych wymagań technicznych i bezpieczeństwa. To oznacza znaczące, stałe koszty z budżetu miejskiego.
- opłaty z tytułu użytkowania wieczystego – zgodnie z obowiązującym orzecznictwem, brak zwolnienia z opłat za użytkowanie wieczyste dotyczy infrastruktury nieczynnej, choćby jeżeli jest zabytkiem. Przejmując grunty wraz z torowiskiem, miasto musiałoby regularnie uiszczać opłaty z tego tytułu.
- ryzyko uszkodzeń i kradzieży – jako właściciel ponosilibyśmy również pełną odpowiedzialność za wszelkie akty wandalizmu, kradzieże elementów metalowych czy naturalne zużycie infrastruktury.
– Chcę podkreślić, iż temat torów był już wielokrotnie poruszany – zarówno przez aktualnego Burmistrza jak i jego poprzednika oraz inne samorządy sąsiednie. Dotychczasowe działania ograniczyły się do wymiany korespondencji, która nie przyniosła rozwiązania sprawy. w tej chwili miasto kieruje jedynie pisma-monity do właściciela, czyli PKP, w sprawie remontu najbardziej newralgicznych przejazdów, tak aby zapewnić bezpieczeństwo kierowców i mieszkańców. To jest dziś nasz priorytet – dodaje.
– Naszym obowiązkiem jest gospodarność i ochrona interesu mieszkańców. Przejęcie torowiska, które generowałoby wyłącznie koszty, ryzyka prawne i odpowiedzialność, bez możliwości realnego wykorzystania, byłoby działaniem nieuzasadnionym – zarówno z perspektywy prawnej, jak i ekonomicznej – podsumowuje.
My również zwróciliśmy się do PKP z pytaniami o naprawę przejazdów i ich przyszłość. Na odpowiedź czekamy.
ren