Meksykańskie bolera, wenezuelskie tańce, argentyńskie tanga czy autorska wersja słynnej miłosnej ballady „Besame mucho” – to utwory, które na swojej nowej płycie „Boleros y Masecki” prezentuje kompozytor i pianista Marcin Masecki. Nowy krążek to kolejne spotkanie artysty z muzyką Ameryki Południowej.
– „Boleros y Masecki” to kontynuacja płyty sprzed prawie dwóch lat prawie „Boleros y Más”, na której zacząłem przyglądać się mojej relacji z muzyką latynoamerykańską. To jest kontynuacja tego i rozwinięcie. Zespół jest teraz większy. Wcześniej było trio, teraz mamy taki mały big-band, są instrumenty dęte. Więcej też jest ode mnie. Te aranże są bardziej rozległe, rozbudowane, więc utwory są pewnym czasami pretekstem do wycieczek bardzo osobistych – mówił.
Marcin Masecki dzieciństwo spędził u stóp kolumbijskich And. Nową płytę artysta zadedykował swojemu dziadkowi, który 30 lat temu zaszczepił w nim miłość do muzyki państw południa.
– Dziadek amator grał na instrumentach, tańczył, kochał sztukę, ludzi, kulturę, imprezę. Był bardzo żywym człowiekiem. Po lekcji, czyli po tej takim żmudnym graniu Chopina, Bacha, Mozarta, podchodził do fortepianu, grał tanga, bolera i podśpiewywał. Pamiętam, iż wtedy nie robiło to na mnie wrażenia i w ogóle nie za bardzo mi się to podobało. Jako nastolatek byłem gdzie indziej. Natomiast, co jest spektakularne, zadziałało to 30 lat później – zauważył.
7 grudnia Marcin Masecki zaprezentuje materiał z nowej płyty w warszawskim Klubie Stodoła.