Afrykańska rewolucja elektryczna! Etiopia wyprzedziła cały świat, wprowadzając radykalny zakaz importu samochodów spalinowych, zostawiając w tyle choćby najbardziej rozwinięte gospodarki. Choć oficjalnie mówi się o trosce o środowisko, za kulisami kryje się sprytna strategia ekonomiczna – zatrzymanie cennych dewiz w kraju oraz przyciągnięcie gigantycznych inwestycji z Chin.
Tempo elektryfikacji etiopskich dróg przyprawia o zawrót głowy! W 2021 roku rząd planował sprowadzić 148 tysięcy samochodów i 48 tysięcy autobusów elektrycznych w ciągu dekady, ale ten cel osiągnięto w zaledwie dwa lata! Teraz ambicje wzrosły niemal trzykrotnie – do zawrotnej liczby 500 tysięcy pojazdów. Według analiz portalu CleanTechnica, elektryfikacja floty osiągnie co najmniej 30%, choć eksperci sugerują, iż rzeczywisty odsetek będzie znacznie wyższy, biorąc pod uwagę, iż średni wiek pojazdów w Etiopii wynosi aż 20 lat.
W Addis Abebie, tętniącej życiem stolicy kraju, liczba elektrycznych pojazdów rośnie w oszałamiającym tempie – z 5 tysięcy w 2022 roku do 13 tysięcy w 2023, z prognozą 20 tysięcy na rok 2024! W całym kraju zarejestrowanych jest około 1,2 miliona samochodów, z czego ponad połowa krąży po ulicach stolicy.
Za tą błyskawiczną transformacją stoi potężny chiński kapitał. Firmy z Państwa Środka masowo dostarczają zarówno pojazdy, jak i infrastrukturę ładowania, zdobywając strategiczną przewagę na rozwijającym się rynku. W Addis Abebie wyrastają jak grzyby po deszczu nowe stacje ładowania, a chińskie marki takie jak BYD czy Geely stają się synonimem nowoczesności.
Jednak ta elektryczna rewolucja niesie ze sobą poważne wyzwania. Etiopia walczy z nieregularnymi dostawami energii elektrycznej, co może hamować rozwój infrastruktury ładowania, szczególnie poza głównymi miastami. Konieczne jest także masowe szkolenie mechaników i specjalistów, którzy dotychczas znali się głównie na tradycyjnych silnikach.
Mimo tych przeszkód, Etiopia konsekwentnie realizuje swoją wizję, dążąc do uwolnienia się od kosztownego importu paliw. W ubiegłym roku kraj wydał niemal 6 miliardów dolarów na import ropy naftowej, z czego ponad połowa została przeznaczona na paliwo do pojazdów. Dla właścicieli elektrycznych aut korzyści są natychmiastowe – koniec z wielogodzinnymi kolejkami na stacjach benzynowych podczas częstych w Etiopii kryzysów paliwowych.
Ta odważna decyzja może wyznaczyć nowy trend dla całego kontynentu afrykańskiego. Jak zauważają eksperci, z samochodami elektrycznymi może być podobnie jak z telefonią komórkową – 30 lat temu, gdy cały świat rozmawiał przez komórki, w Afryce brakowało infrastruktury, a dziś trudno znaleźć kogoś bez telefonu. Czy Etiopia właśnie pokazuje światu przyszłość transportu?
Źródło: gazetaprawna.pl/warszawawpigulce.pl