Po trzynastu latach przerwy siostry Paulina i Natalia Przybysz powróciły na scenę jako Sistars, dając kilka koncertów.
Historia zespołu sięga 2001 roku, gdy razem z Bartkiem Królikiem i Markiem Piotrowskim artystki z murów szkoły muzycznej na Bednarskiej w Warszawie zaczęły wskakiwać na stołeczne sceny. Dwa lata później ukazał się album „Siła sióstr” – nikt wtedy w Polsce tak nie grał, łącząc soul i R'n'B.
Paulina Przybysz na naszej antenie wspominała, iż jej kariera była budowana bardzo naturalnie i konsekwentnie.
– Miałam 17 lat i całe życie byłam chyba wychowywana do performance'u i od dzieciaka w piżamce występowałam przed sąsiadami, babciami, dziadkami. Drogą naturalną po szkole muzycznej, bo teraz czasami kariery zaczynają się od filmiku na Instagramie czy na TikToku, albo od programu talent show, a my faktycznie bardzo rzetelnie graliśmy od mikromiejsc do większych miejsc, co było takim naturalnym rozwojem na zasadzie kuli śnieżnej – mówiła.
Sistars zagrało w tym roku trzy koncerty na Męskim Graniu. Paulina Przybysz nie zdradza, czy będą kolejne występy. W rozmowie z Beatą Jewiarz podkreślała silną, rodzinną relację z siostrą Natalią.
– Chyba najbardziej sobie cenimy tę relację rodzinną, ale też nieustająco tęsknimy za sobą, za łączeniem swoich głosów w śpiewie, więc czasami to się wydarza. Myślę, iż wszyscy jesteśmy na tyle duzi, iż nie mówimy Panu Bogu o swoich planach, żeby się nie śmiał. Każda z nas realizuje różne szalone pomysły i projekty i ja uwielbiam obserwować Natalii ścieżkę, ona moją chyba też – dodała.
Paulina Przybysz wydała w 2024 roku swoją solową płytą „Insides”, na której sięga po standardy jazzowe.
Do projektu artystka zaprosiła wyjątkowych muzyków młodego polskiego jazzu – Marka Pędziwiatra, Tymona Kosmę, Wiktorię Jakubowską, Olafa Węgra i Krzysztofa Baranowskiego – tworząc zespół, w którym spotykają się tradycja, improwizacja i świeże spojrzenie na klasykę.
Artystka wystąpi 10 grudnia w stołecznym klubie Jassmine.