Chuligani używają sobie w najlepsze. Za nic mają miejski monitoring i policję. Już krótki spacer po mieście uwidacznia skalę problemu.
Praktycznie co druga ławka ustawiona przy Wyszyńskiego jest zniszczona. Niektóre zostały wyciągnięte wraz z kostką brukową z ziemi. Inne mają połamane siedziska.
To, niestety, nie są jedyne widoczne ślady działania wandali. Nie brakuje wygiętych i pomazanych znaków drogowych, zniszczonych przystanków autobusowych i koszy na śmieci, przesuniętych celowo gazonów lub porobionych dziur w elewacjach bloków.
– To dzicz – mówi zdenerwowana ozorkowianka, oceniając działania chuliganów. – Nie mogę inaczej tego określić. W jakim my społeczeństwie żyjemy. Komu sprawia euforia wyrwanie i połamanie ławki, zniszczenie przystanku? Takie rzeczy nie powinny mieć w ogóle miejsca.
Nie tak dawno zasygnalizowaliśmy urzędowi miasta problem związanymi z licznymi dewastacjami.
Magistrat przymierza się do zainstalowania w mieście dodatkowych kamer. Najpierw jednak położone mają zostać nowe instalacje światłowodowe.
Czy rozwiązaniem będzie poszerzenie miejskiego monitoringu? Niektórzy mieszkańcy wątpią…
– Kamery mamy przecież od wielu lat. I co? Wciąż niszczone jest publiczne mienie. Myślę, iż trzeba bardziej konkretnych działań policji, surowszych kar.
Znaczna część mieszkańców uważa, iż wzrost dewastacji jest bezpośrednio związany z wyłączeniem w nocy ulicznego oświetlenia.